Mecze oglądam może trochę po babsku, bo nie interesują mnie konta, przekręty i brudy. Lubię ładne widowiska, a moim klubem jest katowicka Gieksa. Na Bukowej bywałam jeszcze w czasach, kiedy prezes Furtok biegał po boisku.
Zabrałam w niedzielę swoje dziecko na mecz
Koledzy żartowali, że duszę mam kibolską. Zawsze stawałam w obronie kibiców, twierdząc, że są porywczy, ale najwierniejsi klubowi. Marzyłam, że kiedyś spełni się to, o czym opowiadali mi trener Henryk Górnik i bramkarz Jacek Gorczyca. Ten pierwszy mówił: "Jako dzieciak chodziłem z matką na mecze ŁKS Łagiewniki. To był mój klub i pamiętam, że na mecze chodziły całe rodziny, traktując to jako święto. Gieksa chce wrócić do takiej tradycji". A Gorczyca dodał: "Zabierając dziecko na mecz można pokazać, jaką postawę powinien mieć kibic. Dać dziecku do zrozumienia, że można się wychować przez sport".
Toteż zabrałam w niedzielę swoje dziecko na mecz. Panowała świetna atmosfera. Mecz był dobry. Prowadziliśmy. Potem wszystko potoczyło się w obłędnym tempie. Nie chcę rozstrzygać, czy przedstawiciel PZPN przesadził, przerywając mecz, i czy sędziowie odstawili na murawie dramat niczym z najlepszych sztuk Szekspira. Wiem jedno: kilku zadymiarzy z "blaszoka" dało im do tego pretekst, a potem potoczyła się lawina zdarzeń. Tuż przed zamieszkami śpiewali: "O mój Giekaesie, nie zdradzę cię... Inni cię zdradzili, ale ja nie". Po czym własnemu klubowi wbili nóż w plecy. Niech nikt teraz nie nazywa ich kibicami.
Prawdziwi kibice w niedzielę na Bukowej tkwili w osłupieniu lub czym prędzej zabierali z trybun dzieci, żeby móc im jeszcze kiedyś powiedzieć, że mecz... to piękne widowisko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?