Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przynieś, wynieś, pozamiataj, czyli prawdziwe życie polskich gosposi [REPORTAŻ]

Ania Zielonka
Arkadiusz Gola
Coraz więcej rodzin zatrudnia pomoce domowe. Czy polskie gosposie spełniają marzenia swoich paniuś, niczym służące z bestselleru Tate'a Taylora rodem z USA? Wcieliłam się w postać dziennikarki Eugenii "Skeeter" Phelan i też ich wysłuchałam. Pisze Anna Zielonka

Przynieś, wynieś, pozamiataj... i bądź do dyspozycji na każde nasze skinienie. Taki obraz gosposi i jej pracodawców zobaczymy w ekranizacji książkowego bestselleru pt. "Służące" (w reżyserii Tate'a Taylora). Akcja toczy się w stanie Missisipi w latach 60. ubiegłego wieku, a więc w czasach, gdy sposób traktowania czarnoskórej służby przez białych pracodawców był oburzający. Dzielne gosposie postanowiły walczyć o swoje prawa. Opowiedziały pewnej białoskórej dziennikarce historie związane z ich pracą.

Wzięłam przykład z Eugenii "Skeeter" Phelan, reporterki, która spotykała się z murzyńskimi kobietami, i dotarłam do polskich pomocy domowych, aby zapytać, jak dzisiaj wygląda ich praca. Bowiem wbrew utartym poglądom, obraz zahukanej służącej, która spełnia wszystkie zachcianki swoich państwa, to już historia. Teraz pomoc domowa to zawód jak każdy inny, rejestrowany w urzędach pracy. I jest dziś w cenie. Sprzątanie to dobry zarobek, a nie, jak kiedyś, marne grosze. W Sosnowcu godzina sprzątania kosztuje 8-15 zł, w Katowicach stawka jest wyższa (25-45 zł).

A gosposie są potrzebne, bowiem zagonieni, zapracowani, zestresowani życiem ludzie wracają do domu po ciężkim dniu pracy i nie mają już siły na mycie podłóg, odkurzanie, pranie, a nawet na to, by przygotować sobie coś do zjedzenia. Wynajmują więc kogoś do pomocy. A robią tak nie tylko ludzie bogaci.

Sprzątam jak w domu

Aneta Żurek z Sosnowca w zawodzie pracuje od pięciu lat. Klientów, u których sprzątała, nie potrafi policzyć. Tylu ich jest. - Dzielą się na takich, którzy zatrudniają mnie na stałe i na tych, którzy korzystają z moich usług doraźnie, np. przed świętami, gdy trzeba umyć okna albo raz w roku, gdy chcą zrobić generalny porządek w domu - przyznaje bez ogródek pani Aneta. Jest profesjonalistką.

- U kogoś należy sprzątać tak, jakby robiło się porządki we własnym domu. Porządku zostałam nauczona w dzieciństwie i tak mi zostało - uśmiecha się na to wspomnienie. Zanim zacznie sprzątać obcy dom, musi najpierw zrobić rekonesans. - Najlepiej, jeśli rozmowa o pracę odbywa się właśnie w domu lub mieszkaniu, które być może będę porządkować. Bowiem zanim podejmę się pracy, chcę wiedzieć, co mnie czeka, jak duży jest dom, czy np. pracodawcy trzymają zwierzęta - przyznaje. Obecnie pracuje przede wszystkim w Jaworznie i Będzinie. Domy pracodawców sprząta dwa albo trzy razy w tygodniu. W Będzinie dostaje listę obowiązków na dany dzień.
- To bardzo praktyczne rozwiązanie. Wiem, co mam zrobić. Gdy skończę, proszę pracodawcę, aby sprawdził, czy moja praca go satysfakcjonuje - mówi pani Aneta. W domach zastaje najprawdziwszy bałagan. Gdy ludzie wiedzą, że i tak ktoś po nich posprząta, potrafią zaniechać jakichkolwiek porządków na własną rękę.

- Tak jak siedzą, jak zjedzą, jak coś przeczytają, zrobią jakąkolwiek inną czynność, w tym samym miejscu to wszystko zostawią. Przecież posprząta za nich ktoś inny - mówi ze śmiechem sosnowiczanka.

W podobnej sytuacji jak pani Aneta, znalazła się kiedyś Katarzyna Szymańska z Jaworzna. Zdarzało się, że gdy w piątek skończyła pracę i przyszła do pracy w poniedziałek, w zlewie czekały na nią brudne naczynia z całego weekendu. Tak było tylko u jednych zleceniodawców. Gosposią była jednak już kilka razy, ale zostawała nią niepostrzeżenie. Skończyła bowiem pedagogikę i zatrudniała się jako niania u osób prywatnych. Gdy zaczynała pracę, nie spodziewała się jednak, że oprócz opieki nad dziećmi zacznie sprzątać, gotować im obiady, a nawet prasować ubrania...

- Takie prośby nie pojawiają się od razu przy podpisywaniu umowy, ale z czasem. Gdy dziecko podrośnie, zaczyna samodzielnie jeść, mama albo tata malucha pytają mnie zwykle, czy nie mogłabym gotować dla całej rodziny - mówi pani Kasia. - I tak zamieniam się w pomoc domową - dodaje ze śmiechem. Pretensji nie ma, bowiem gotować lubi, posprzątać też może.

- Ważne jednak, aby moje dodatkowe obowiązki miały przełożenie na pensję. Niektórzy pracodawcy nagradzali mnie za pracę ekstra, inni wręcz przeciwnie, uważali chyba, że skoro mi płacą za opiekę nad dzieckiem, mogą wymagać ode mnie również innych rzeczy - stwierdza jaworznianka. Cały czas podkreśla jednak, że bardzo lubi swoją pracę jako niania. Opiekowała się już dziećmi z sześciu rodzin. I nie zawsze było tak, że dostawała dodatkowe obowiązki. Ale z pracodawcami żyje zwykle w przyjaźni. - Z jedną rodziną jadłam nawet wspólne posiłki, traktowali mnie jak przyjaciela domu. Niektórzy powierzali mi swoje tajemnice - mówi.

Praca do polubienia

Swoich sił w zawodzie gosposi chce spróbować też Anita Affek ze Skoczowa. Co prawda jej mąż pracuje, ale chciałaby dorobić do domowego budżetu. - Poza tym uwielbiam mieć kontakt z innymi ludźmi, poznawać ich historię, wspierać, jeśli mają jakiś kłopot - rozpromienia się, gdy o tym mówi. Doświadczenie już ma. Jeszcze jako panna pracowała w Paryżu. Zajmowała się dziećmi, osobami starszymi, sprzątała. Dobre wspomnienia pozostały.

- Jedna moja pracodawczyni w podeszłym wieku prosiła, aby zwracać się do niej per babciu - mówi ze wzruszeniem w głosie pani Anita. W Polsce myśli o pracy dorywczej. Jedno z jej dzieci urodziło się bowiem niepełnosprawne. Również jemu musi więc poświęcić uwagę oraz drugiemu dziecku. Ale właśnie posada pomocy domowej daje swobodę działania. Może np. robić komuś zakupy, pomagać starszej osobie, sprzątać, coś ugotować, a później biec do domu, do dzieci. Była już na jednej rozmowie kwalifikacyjnej. Teraz czeka na decyzję.

Oprócz pojedynczych osób, na rynku działają też całe firmy. Jedną z nich jest firma Clean-Service Moniki Szabanowskiej-Zając. Jest najlepszym przykładem na to, że biznes związany ze sprzątaniem może się powieść. Zaczynała w pojedynkę. Najpierw nabyła doświadczenie, gdy pracowała w Irlandii. Przyjrzała się tam, jak działają firmy sprzątające i z tą wiedzą wróciła do Polski. Coraz to nowi klienci, kolejne zlecenia zachęciły ją do zatrudnienia współpracowników. Dziś sprzątają w domach i firmach (te już przeważają).

- I tak to wszystko się kręci. Sprzątamy w kilku miastach na terenie województwa śląskiego, m.in. w Mikołowie, Katowicach, Sosnowcu, Tychach, Rudzie Śląskiej, Dąbrowie Górniczej - wylicza. Jej pracownicy, jak również ona sama, porządkują codziennie po kilka domów i firm. - Nie jesteśmy gosposiami, ale fachowcami, którzy przyjeżdżają na konkretne zlecenie. Wykonujemy swoją pracę szybko i dokładnie i jedziemy do następnego klienta. Mamy stałe punkty, które obsługujemy codziennie, raz albo dwa razy w tygodniu - wyjaśnia. Jednym z takich miejsc jest studio urody w Katowicach, które prowadzą siostry Anna Strzelińska i Magdalena Beczała. Dodatkowo postanowiły zatrudnić firmę również u siebie w domu. - Trudno pogodzić pracę zawodową ze sprzątaniem - przyznają. - Poza tym, gdy człowiek po całym dniu przyjdzie do domu, to chciałby odpocząć i pobyć z rodziną.

Pani Monika szkoli swoich ludzi. Bo sprzątanie to też sztuka i trzeba to robić umiejętnie.

- Szefowa każdemu nowemu pracownikowi wyjaśnia, jak robić porządki, aby było naprawdę czysto, jakich używać detergentów, mówi o technikach sprzątania itp. - zdradza Agnieszka Grabska. - I to działa - dodaje ze śmiechem. Sama jest najlepszym przykładem na to, że sprzątanie to praca jak każda inna. Skończyła studia, obroniła tytuł magistra. Sprząta, bo lubi. - Pracodawcy traktują nas jak profesjonalistów. Co prawda, zdarzają się tacy, którzy uważają osoby sprzątające za gorsze od siebie, ale na szczęście takie podejście już zanika - dodaje.

Porządki u prywatnych zleceniodawców nie wszyscy jednak sobie chwalą. Mariola Hezner z Jaworzna zrezygnowała z takiej pracy po kilku razach. - Za niewielkie pieniądze pracodawcy mają wysokie wymagania. Dlatego sprzątanie w domach nie jest opłacalne - tłumaczy. Woli robić porządki w ramach wspólnot mieszkaniowych i spółdzielni. - To przynajmniej pewna i stała praca, która przynosi większe korzyści, choć konkurencja i podatki i tak wykańczają - dodaje. Z mężem prowadzą dwie firmy sprzątające.

Jeszcze w 2007 r. - jak podawał GUS - w Polsce legalnie pracowało ok. 300 tys. pomocy domowych. Teraz nikt nie szacuje, ile ich jest. Ale jedno jest pewne, bez nich wiele polskich rodzin zarosłoby brudem.
Anna Zielonka

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*TAKIEJ BIJATYKI NIE BYŁO W KATOWICACH OD LAT! ANTYFASZYŚCI KONTRA POLICJA - ZOBACZ ZDJĘCIA i FILMY
*EGZAMIN GIMNAZJALNY 2012 - SPRAWDŹ JAK CI POSZŁO, ZOBACZ ARKUSZE i ODPOWIEDZI. PRZECZYTAJ O PRZECIEKACH

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!