Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmieni się system leczenia raka. Czy wzrośnie też skuteczność terapii?

Agata Pustułka
W woj. śląskim co roku jest około 15 tys. nowych zachorowań na nowotwory
W woj. śląskim co roku jest około 15 tys. nowych zachorowań na nowotwory Mikołaj Suchan
Co piąty, szósty chory na nowotwór w Polsce poddawany jest powtórnemu leczeniu, bo za pierwszym razem nie trafił do właściwego specjalisty - onkologa, co oznacza, że Narodowy Fundusz Zdrowia za leczenie ok. 20 proc. pacjentów płaci dwukrotnie. Z drugiej strony ponad 2 mld zł wydajemy na bardzo drogą tzw. chemioterapię niestandardową dla chorych, którym takie leczenie wprawdzie przedłuża życie, ale nikt nie wie o ile, bo nie ma statystyk.

Tymczasem chorzy, których można leczyć skuteczniej i taniej, często nie trafiają do specjalistycznej placówki. To sprawa najwyższej wagi, bo statystyki są tragiczne - co roku tylko w woj. śląskim jest 15 tys. nowych zachoro-wań na nowotwory. Jest szansa, by radykalnie zmienić system leczenia raka w Polsce.

Koncepcja, której sprzyja minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, zmierza do powołania Narodowej Sieci Instytutów Onkologii na wzór systemu funkcjonującego w Niemczech czy w USA. Centrum Onkologii w Warszawie, obejmujące obecnie filie w Gliwicach i Krakowie, zostanie zlikwidowane, zaś w jego miejsce powstaną 3 samodzielne instytuty ze wspólną radą, decydującą o standardach, jakości i liczbie świadczeń w onkologii. W sieci mogłyby się także znaleźć ośrodki w Poznaniu czy Bydgoszczy. Gliwicki Instytut stanie się Śląskim Instytutem Onkologicznym.

Zmiany mają sprzyjać skutecznemu systemowi leczenia chorych na nowotwory, by nie doszło do sytuacji, w jakiej znaleźli się niedawno pacjenci, gdy brakło leków do chemioterapii, bo firma farmaceutyczna wstrzymała dostawy do Polski z powodu remontu linii produkcyjnej. - Zdecydowanych zmian na lepsze możemy spodziewać się w ciągu 2-3 lat. Utrzymywanie obecnego systemu sprzyja marnowaniu pieniędzy - mówi prof. Bogusław Maciejewski, dyrektor Instytutu Onkologii w Gliwicach.

Firmy farmaceutyczne pokazały nam... gest Kozakiewicza

Z prof. Bogusławem Maciejewskim rozmawia Agata Pustułka

Pieniędzy na leczenie jest więcej. To dlaczego nie rośnie jego skuteczność?
Środki przekazywane na opiekę zdrowotną w Polsce od 2005 do 2006 roku wzrosły ponad dwukrotnie, do 64 mld zł. To potężna kwota. Pojawia się więc pytanie, gdzie te pieniądze są, skoro np. nagle mamy problem z dostępnością do chemioterapii. Sprawa jest złożona. Na ostatnim kongresie w USA występował jeden z onkoekonomistów z Harvardu, który stwierdził: Nikt nigdy nie wygrał z firmami farmaceutycznymi, ale obowiązkiem państwa jest zapewnić jak najbardziej skuteczne zabezpieczenie pacjentów w ramach posiadanych środków. To zdanie powinno nas skłonić do przemyślanej polityki finansowej, jeśli chodzi o leczenie raka. Za to, co się stało, nie można stawiać ministra zdrowia pod szubienicą, bo intencje były dobre: wynegocjowano tańsze leki, w tym również do chemioterapii. Ale firmy, które zaczęły zarabiać mniej, zmusiły ministra, by kupował te same leki drożej w ramach tzw. importu docelowego. Ostatecznie państwo nie straciło finansowo, bo zyskaliśmy cenowo na innych lekach, lecz do podobnej sytuacji nie można już dopuścić.

Sposobem ma być Narodowa Sieć Instytutów Onkologii?
Tak, bo minister zdrowia musi mieć wsparcie autorytetów w dziedzinie leczenia raka, którzy wskażą na szanse i zagrożenia, aby firmy farmaceutyczne nie miały szans na pokazanie nam znów gestu Kozakiewicza. Żeby nie dochodziło do takich zaniedbań, jak w przypadku leczenia raka odbytnicy, gdy na 4 tys. chorych zaledwie jedna czwarta otrzymuje właściwe, radykalne, skuteczne leczenie z zachowaniem funkcji odbytu, bo reszta trafia do ośrodków niespełniających standardów. W Polsce na stu chorych na raka połowa z trafiających do onkologa od razu jest wskazana do leczenia przedłużającego życie, paliatywnego, bo trafiła zbyt późno. Połowa ma jednak szansę na wyleczenie, z czego około 20 osób jest wyleczona trwale. Koszt leczenia pierwszej grupy wynosi średnio 280 tys. zł, a drugiej zalewie 55 tys. zł. Jeśli coś w procesie leczenia zaniedbamy, to koszty te jeszcze bardziej wzrastają. Rada składająca się z przedstawicieli poszczególnych instytutów regionalnych i centrów onkologii musiałaby mieć moc decyzyjną, a nie tylko opiniotwórczą, i pilnowałaby standardów leczenia. To rada miałaby moc decyzyjną odnośnie weryfikacji katalogu świadczeń onkologicznych. To działanie wyeliminowałoby też z rynku usług medycznych "magików", którzy oferują usługi onkologiczne dla zysku, by wyrwać część kontraktu z NFZ.

Jak nowy system przełoży się na skuteczność leczenia?
Oczywiście nie będzie lepiej od razu, bo system zadziała po dwóch-trzech latach. Jednak poprzez pewną regionalizację zadań znajdziemy się bliżej pacjenta. Chory nie będzie szukał specjalisty, ale będzie do niego kierowany. Ważnym elementem tego systemu w naszym województwie będzie w niedalekiej przyszłości tzw. Śląska Sieć Teleonkologii, która umożliwi stały kontakt lekarza rodzinnego ze specjalistą onkologiem, pod którego opieką znajduje się dany pacjent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!