Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Fornalik: O sukcesie nie decydują tylko pieniądze

.
Trener Ruchu Chorzów Waldemar Fornalik
Trener Ruchu Chorzów Waldemar Fornalik ARC
Najważniejsi są ludzie, z którymi się pracuje. Na szczęście o sukcesie nie decydują tylko pieniądze, bo gdyby decydowały, to cała zabawa nie miałaby sensu. Właśnie na tej nieprzewidywalności polega całe piękno futbolu - mówi Waldemar Fornalik, trener Ruchu Chorzów i trener roku w Ekstraklasie. Rozmawia Hubert Zdankiewicz

Drugie miejsce w lidze z Ruchem wystarczyło do zdobycia tytułu trenera roku. Rok temu w identycznych okolicznościach wygrał Orest Lenczyk i dziś jest mistrzem.
Nie mam nic przeciwko temu, aby historia się powtórzyła. Na pewno mam również dużą satysfakcję, że zostałem doceniony przez środowisko [głosowali trenerzy i kapitanowie drużyn Ekstraklasy - red.].

Podziękował pan za ten sukces nieżyjącemu już Jerzemu Wielkoszyńskiemu [fizjolog i trener przygotowania kondycyjnego]. Podobnie zrobił rok temu trener Śląska Wrocław.
Nie dziwię się, bo pan Wielkoszyński był wyjątkowym człowiekiem. Szalenie otwartym, elastycznym. Inspirował, doradzał. Zawsze miał swoje zdanie, choć początkowo nie wszyscy traktowali go poważnie. Po latach okazuje się jednak, że jego wizja i metody pracy, które nam wpoił, przynoszą efekty.

Arkadiusz Piech został piłkarzem roku. Nie dziwi pana, że Franciszek Smuda nie widzi dla niego miejsca nawet w szerokiej kadrze na Euro?
Nie, bo to selekcjoner kształtuje kadrę i ustawia zespół taki, jaki chce mieć. Poza tym Arek jest na liście rezerwowej i nie wiadomo, co jeszcze może się zdarzyć.

Jak to się robi w Chorzowie? Co roku traci pan piłkarzy i co roku jakoś układa pan te klocki na nowo, a Ruch jest w dodatku coraz lepszy...
Podkreślałem to wielokrotnie, że najważniejsi są ludzie, z którymi się pracuje. Na szczęście o sukcesie nie decydują tylko pieniądze, bo gdyby decydowały, to cała zabawa nie miałaby sensu. Właśnie na tej nieprzewidywalności polega całe piękno futbolu.

CZYTAJ KONIECZNIE:
Rch Chorzów naj, naj, naj PODSUMOWANIE SEZONU
Kibice i piłkarze świętują wicemistrzostwo Ruchu Chorzów ZOBACZ ZDJĘCIA
Prezes Smagorowicz: Budujemy Wielki Ruch. Trzon pozostanie. Wzmocnimy skład CZYTAJ WYWIAD

Czy jednak nie zastanawia się pan czasem, co mógłby zrobić, gdyby oprócz ludzi były jeszcze w Ruchu takie pieniądze jak w Legii czy Wiśle?
Liczę, że doczekam czasów, gdy pieniędzy będzie tu więcej. Wtedy można będzie w stu procentach odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zrobiliśmy wszystko, co potrafimy.

To może nie jest dobry moment na takie pytania, ale co pan zrobi, jeśli pojawi się oferta z bogatszego klubu?
Na razie się nad tym nie zastanawiałem, ale życie pisze różne scenariusze. Podpisując kontrakt na dziesięć lat nie mamy przecież gwarancji, że będziemy tak długo pracować. To bardzo trudne pytanie i nie jestem w stanie na nie w tej chwili odpowiedzieć.
Podkreśla pan, że to drugie miejsce jest wielkim sukcesem i słusznie. Nie wspomina pan jednak remisu z ŁKS-em. Straconych w tym meczu punktów zabrakło na finiszu.
Takich meczów można by znaleźć w tym sezonie więcej. Podobnie jak takich, które niekoniecznie musieliśmy wygrać. Ktoś powiedział, że suma szczęścia wychodzi na zero. Zrobimy kiedyś jakiś bilans i zastanowimy się, czy faktycznie tak było. Ale jeszcze nie teraz. Nie chcemy mącić naszej radości gdybaniem.

Jaki był najtrudniejszy moment tego sezonu?
Przegrany finał Pucharu Polski z Legią Warszawa. Obawialiśmy się, że po takiej porażce nastroje w drużynie siądą i trudniej będzie się zmobilizować na końcówkę rundy. Na szczęście udało nam się wrócić do gry.

W Kielcach zagraliście bez zawieszonego za kartki Piecha i ten mecz najlepiej chyba pokazał chyba, ile ten piłkarz znaczy dla Ruchu.
Nic dodać, nic ująć. Nie chcę w tej chwili wystawiać Arkowi jakichś laurek, ale wszyscy widzą, jak się prezentuje na boisku.

Niektórzy mówią, że jest pan za grzeczny jak na pracę w takim środowisku, pełnym zdrowych i niezdrowych emocji. Jak pan się w nim odnajduje?
Słyszę czasem zarzuty, że nie jestem medialnym trenerem. Ja chcę jednak być normalnym człowiekiem i normalnym trenerem. Zawsze podkreślam, że jeżeli jest się sobą i robi swoje najlepiej jak potrafi, to efekty powinny w końcu przyjść.

Radosław Gilewicz mówi, że taki całkiem spokojny to pan nie jest. Wspominał kiedyś, jak komentując mecz Ruchu w telewizji przechodził w przerwie koło Waszej szatni. No i ponoć słychać było głównie trenera Fornalika
Właśnie o to chodzi (śmiech). Nie wyznaję zasady, żeby obrażać piłkarzy, bo najprościej jest kogoś zwyzywać. Nie widzę za to niczego złego w ostrej reakcji. Ważne, żeby była konstruktywna.

Luciano Spalletti [trener Zenita St. Petersburg- red.] nadal pana inspiruje? Kiedyś pan to powiedział...
Tak, ale nie tylko on. Inspiruje mnie wielu trenerów. Staram się być sobą, ale nigdy nie powiem, że nie przyglądam się innym. Dla mnie niedoścignionym wzorem jest Alex Ferguson. Bardzo sobie cenię i chętnie słucham również Arsene'a Wengera. To są wzory, po które warto sięgać i przynajmniej po części spróbować przenieść je na własne podwórko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!