Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślązak z Szerokiej jest bardziej znany w Izraelu niż w Polsce

Agata Pustułka
ARC
Z Grzegorzem Łubczykiem, autorem książki o Henryku Sławiku, rozmawia Agata Pustułka

Jak to się stało, że pan, warszawiak, odkrył Ślązakom niezwykłą historię Henryka Sławika?

Można to nazwać szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ale to część prawdy. Od połowy lat 70. w pracy reportera, a później wieloletniego korespondenta polskiej prasy na Węgrzech i autora kilku książek dotyczących relacji polsko-węgierskich, stale towarzyszyło mi nazwisko Henryka Sławika. W 1999 r. w Budapeszcie na honorowych patronów obchodów 60-lecia uchodźstwa polskiego na Węgrzech wybraliśmy Henryka Sławika, prezesa Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi na Węgrzech i Józsefa Antalla seniora, pełnomocnika Rządu Królestwa Węgier ds. Uchodźców Wojennych. O Sławiku jednak nadal wiedziałem niewiele. W publikacjach do 2000 r. był on przedstawiany głównie jako przedstawiciel Rządu RP na Wychodźstwie, który jako sprawny organizator dobrze wywiązywał się z roli opiekuna dziesiątek tysięcy rodaków.

Kiedy odkrył pan Sławika-bohatera?

Dopiero w połowie 2001 r. Nowe światło rzucił na niego przybyły wówczas z Hajfy do Warszawy polski Żyd, Henryk Zvi Zimmermann. Pewnie Opatrzność sprawiła, że znalazłem się na kameralnym spotkaniu z dwójką uchodźców wojennych, Janem Stolarskim, żołnierzem Września '39 i Bogumiłem Dąbrowskim, uczniem słynnej polskiej szkoły czasów wojny w Balatonboglár. Zimmermann, który od jesieni 1943 do marca 1944 r. pomagał w ostatniej fazie ratowania Żydów przed niemiecką okupacją Węgier, krzyknął wtedy: "Źle o nas, Polakach, mówią, gdy mamy polskiego Wallenberga". Na nasze pytanie, kto nim był, odpowiedział: - Henryk Sławik!

I co było dalej?

Z niedowierzaniem słuchaliśmy opowieści Zimmermanna. Zapalił we mnie reporterskiego ducha. Prawie 90-letni Zimmermann wrócił do Izraela, a ja wsiadłem w pociąg do Katowic, by odnaleźć córkę Sławika, Krystynę Kutermak. Postanowiłem skonfrontować szokującą wówczas informację o uratowaniu przez Sławika na Węgrzech ponad 5 tys. obywateli polskich żydowskiego pochodzenia. Moja pierwsza wizyta w domu przy Różanej sprawiła, że do dziś zajmuję się wydobywaniem tego niezwykłego człowieka z upokarzającego zapomnienia. Nie mogłem pojąć, że ktoś, z kogo powinna być dumna cała Polska, na długie dziesięciolecia został wykreślony z pamięci ukochanych przez niego Ślązaków. A był to człowiek, który do wybuchu wojny jako społecznik, redaktor, prezes dziennikarskiego syndykatu, radny, polityk, reprezentant Śląska w Lidze Narodów tyle dobrego uczynił dla tego regionu.
Czy rodzina Henryka Sławika chciała upublicznić jego czyny?

Pani Krystyna mocno ubolewała, że pomijając lata powojenne, kiedy to po 3 dniach radni Katowic anulowali decyzję o nazwaniu jednej z ulic imieniem Sławika, także na początku lat 90., a więc już w demokratycznej Polsce, po odebraniu przez nią w Jerozolimie pośmiertnego tytułu dla ojca "Sprawiedliwy wśród narodów świata", nadal wokół Sławika panowała grobowa cisza. I choć w Yad Vashem oficjalnie mówiono o uratowanych przez niego tysiącach polskich Żydów, w naszych gazetach nie znalazła się ta wiadomość. Dlatego też pani Krysia dziwnie na mnie patrzyła, gdy przyrzekałem, że uczynię co w mojej mocy, by jej ojciec stał się osobą publiczną, by stał się wzorem do naśladowania. W grudniu 2003 r. zadzwoniłem z Warszawy, że jadę do niej z pierwszym egzemplarzem książki "Polski Wallenberg. Rzecz o Henryku Sławiku" (Oficyna Wydawnicza RYTM). Usłyszałem: "Dopóki nie zobaczę, nie uwierzę".

Co w postaci Sławika fascynuje pana najbardziej?

Jak może nie fascynować człowiek, który w sytuacji załamanego morale dziesiątek tysięcy uchodźców miał odwagę podjąć się organizacji ich życia na obczyźnie! Jak nie podziwiać tego, który angażował się w przerzuty żołnierzy do tworzonej przez gen. Sikorskiego Armii Polskiej, który od początku 1940 r. ratował Żydów! Jak nie pochylić się przed kimś, kto mając trzy paszporty ze szwajcarskimi wizami dla żony Jadwigi, córki Krysi i dla siebie, i wiedząc, że Niemcy szykują się do zajęcia Węgier, nie skorzystał z tej możliwości, bo uważał, że nie może zostawić na pastwę losu powierzonych jego opiece rodaków! Nie wahał się oddać życia za węgierskiego urzędowego partnera, a jednocześnie przyjaciela, Józsefa Antalla seniora, biorąc jego rzekome "winy" na siebie podczas brutalnej ich konfrontacji na gestapo. Nie bez powodu jeden z recenzentów "Polskiego Wallenberga" nazwał go "świeckim świętym", a jeden z duchownych po obejrzeniu w Tel Avivie filmu dokumentalnego o Sławiku, który zrealizowaliśmy w 2004 r. z Markiem Maldisem, stwierdził, że taki człowiek powinien trafić na ołtarze. Mimo to Sławik nadal jest postacią dużo mniej znaną w świecie, niż np. Oskar Schindler dzięki filmowi Spielberga.
Dlaczego z takim trudem przebija się wiedza o bohaterze?

Upowszechnianie roli i udziału Polaków w II wojnie światowej jest naszą wielką słabością. Mając w ręku takie diamenty, jak Sławik, nie potrafimy ich wykorzystać. Irena Sendlerowa tyle lat musiała czekać, nim pod koniec życia odkryli ją amerykańscy uczniowie. Wiążę duże nadzieje na wprowadzenie tego wielkiego Ślązaka do galerii największych Polaków XX w. W sądowej rejestracji znajduje się Stowarzyszenie "Henryk Sławik - Pamięć i Dzieło", które założyliśmy z Aleksandrem Fiszerem, prezesem Marchołta i Michałem Lutym, b. wiceprezydentem Katowic.

Jest szansa, że o Sławiku powstanie film fabularny?

Taki film powinien powstać, jeśli nam, Polakom, zależy, by świat spojrzał na nas z uznaniem i respektem. Sławik, wielki wśród wielkich "Sprawiedliwych", jest jednym z ponad 6 tys. polskich posiadaczy tego zaszczytnego tytułu. A ilu Polaków nie otrzymało takich tytułów, bo zginęli z tymi, których ratowali? Noszę w sobie różne filmowe ujęcia i sytuacje ze Sławikiem i Antallem, które mogą poruszyć i wzruszyć, ale to zaledwie wstęp do scenariusza. Myślę, że taki kiedyś powstanie, a ja z ochotą włączę się w jego tworzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!