Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ariadna Gierek, czyli Czerwona Księżniczka PRL przerywa milczenie

Agata Pustułka
Urodziwa, młoda lekarka Ariadna Gierek
Urodziwa, młoda lekarka Ariadna Gierek reprodukcja z książki
Saga rodu Gierków byłaby równie ekscytująca jak dzieje brytyjskiej rodziny królewskiej. Dziś przerywa milczenie Czerwona Księżniczka, czyli Ariadna Gierek - pisze Agata Pustułka

Nie jest łatwo nosić nazwisko Gierek. Właściwie wżadnych czasach nie było łatwo, ale z drugiej strony to właśnie nazwisko stało się dla Ariadny, ambitnej i zdolnej studentki medycyny, wyrzutnią rakietową do sławy i kariery. Także to nazwisko nie pozwoliło o niej nigdy zapomnieć, nie dało jej się schować do kąta i przeczekać. Cóż, takie nazwisko może unieść, dać zaszczyty, albo spowodować dotkliwy upadek.

No właśnie. Życie Ariadny zaczęło się od... upadku, gdy wuj Aleksander, który przyjechał do Wilna, poznać nowo narodzoną siostrzenicę, wypuścił ją z rąk. Szczęśliwie wyszła z opresji bez szwanku. - Z tej małej wyrośnie mocna osoba. Nic jej nie złamie - oświadczył wuj i na tej rodzinnej opowieści... kończy się wydana właśnie biograficzna książka poświęcona słynnej okulistce i celebrytce PRL-u Ariadnie Gierek, napisana przez dwoje dziennikarzy "Gazety Wyborczej", Judytę Watołę i Dariusza Kortko. Symboliczna scena, symboliczne słowa, bo właśnie upadków w swoim życiu prof. Ariadna Gierek kilka przeżyła.

- Jeszcze parę lat temu nie przypuszczałam, że ukaże się o mnie jakakolwiek wzmianka, a tu cała książka powstała - mówiła okulistka podczas promocji "Czerwonej Księżniczki". Trzeba przyznać: wygląda świetnie. A ma ponad 70 lat, co wyznaje szczerze. W kreacji, w której delikatny róż miesza się z diabelską czernią, daje znak, że właśnie wróciła na scenę. Dziś po latach tajemnice rodziny Gierków są wciąż ekscytujące niemal jak dzieje brytyjskiej rodziny królewskiej z romansami i skandalami w tle. Ariadna Gierek to taka księżna Diana PRL-u. Barwny ptak na szarych ulicach Katowic lat 60. i 70.

Kobieta po przejściach, także męsko-damskich. Sporo racji miał jednak Jerzy Gierek, brat jej męża Adama i mąż rodzonej, młodszej siostry Tatiany, twierdząc, że jej głównym celem było osiągnięcie sławy w okulistyce. A że przy okazji wżeniła się w pierwszą rodzinę Polski Ludowej... Tym lepiej. Pracę w renomowanej klinice okulistycznej przy ul. Francuskiej załatwiła jedną rozmową z teściem. Szef kliniki prof. Marian Mądroszkiewicz dostał od I sekretarza Krzyż Kawalerski gwarantujący wyższą emeryturę, a w zamian nie przedłużył umowy z pierwszym mężem Ariadny Jeremim Czaplickim. Ona mogła spokojnie przyjść do szpitala. Tak się to wtedy załatwiało.

Gdy Gierkowa została szefową kliniki, zbudowała imperium. Wokół miała tłumy pochlebców, a w domu czuła się samotna. Adam często wyjeżdżał. Skarżyła się, że jest nieczuły. Ona - mówi w książce "Czerwona Księżniczka" Izabela (Ela) Ulbrich, jej przyjaciółka, asystentka - uważa, że nie jest kochana.

- Ariadna Gierek, tak samo jak jej siostra Tatiana, wpisywały się idealnie w wizerunek Edwarda Gierka jako przywódcy nowoczesnego, otwartego na kontakty z Zachodem. One ten wizerunek uzupełniały - wspomina znany śląski dziennikarz Kazimierz Zarzycki, swego czasu sekretarz Gierka. Jak pamięta, Gierkowie przyjęli Ariadnę z otwartymi ramionami. Imponowało im jej wykształcenie. - Miała opinię bardzo dobrej studentki - ocenia Zarzycki i dodaje: - No i była bardzo ładna.

Zarzycki poznał ją w momencie, gdy rodzina trzymała się mocno razem. Informacje na temat prywatnego życia pierwszego sekretarza nie wyciekały do opinii publicznej. W latach 70. ulica żywiła się plotkami. Np. że Ariadna jest córką Leonida Breżniewa, radzieckiego przywódcy. Jej rodzinne korzenie rzeczywiście prowadzą na wschód, ale do wspomnianego Wilna, zaś ojciec, niezwykle pragmatyczny mężczyzna, który kazał studiować jej medycynę, a nie malarstwo, był inżynierem agronomem.
Po przełomie 1980 roku w ramach wielkiej kampanii przeciwko Gierkowi kompromitujące fakty lub bujdy docierały już do prasy i telewizji. Wzmagały agresję, nienawiść do czerwonej arystokracji. Ariadna nie schowała się do mysiej norki. Głowę starała się trzymać wysoko. - W tamtym okresie najboleśniejsza była dla mnie kampania nienawiści skierowana przeciwko mojej rodzinie. Mówię o tzw. faktach podawanych do wierzenia w gazetach i telewizji, że żona jeździła do fryzjera do Paryża, że syn został z mojego polecenia profesorem, a synowa miała prywatną klinikę - zwierzał się Edward Gierek ze swoich przeżyć w "Przerwanej dekadzie". Ale to właśnie w latach 70. Ariadna stała się słynną Gierkową, która sprowadza najnowocześniejszy sprzęt do swojej kliniki, rozwinęła mikrochirurgię oka, pachniała luksusem i nie musiała należeć do partii.

- Bo z takim nazwiskiem do partii należeć się nie musiało - strofuje delikatnie wielki profesor nefrologii Franciszek Kokot, który sam nigdy, mimo nacisków, nie zapisał się do PZPR, a jego sława i dobra opinia nie mają sobie równych. Ariadna z teściami jedzie do Wiednia (od Stanisławy Gierek dostała małe kieszonkowe). Leci do Teheranu (kupiła tam bransoletkę), a także na Kubę (stamtąd na kilka godzin lecą z siostrą w odwiedziny do wuja mieszkającego w USA).

Korzysta z luksusu na miarę PZPR-owskiego establishmentu, ale też ludziom pomaga zdobyć talony, paszporty. Nie wywyższa się, ale bardzo lubi komplementy. - Wiele osób jej zazdrościło, że tak dobrze zainwestowała uczucia. Ale nie można w taki merkantylny sposób patrzeć na związek z Adamem Gierkiem. Ona bardzo chciała odnieść zawodowy sukces. I odniosła go. Czy byłoby inaczej, gdyby nie nazywała się Gierek? Tego nie wie nikt, ale myślę, że pewno by go odniosła. Bo przecież nadeszły czasy, w których to nazwisko nie było już taką bezwarunkową przepustką. Musiała się sprawdzić w zupełnie innych okolicznościach - dodaje Zarzycki.

Jej słabość to na pewno ciuchy i buty. Nawet jej córka Stasia, też okulistka, wścieka się, że mama tak dużą wagę przywiązuje do ubrań. Nutrie przywozi z Moskwy, rysie z ukochanego Wiednia. Kocha te futra, jest wrogiem płaszczy i jesionek. 6 marca 2007 roku główną rolę w Faktach TVN odegrają jednak jej białe, koronkowe figi, gdy wyprowadzona z równowagi rozmową z dziennikarzem "Tygodnika Podhalańskiego" zaczęła tłumaczyć, czy piła alkohol i odmówiła badania alkomatem... Jerzy Jurecki do włączonej non stop kamery mówi: pod wpływem alkoholu poszła na blok operacyjny. Następnego dnia wszystkie media skrupulatnie podały, że miała we krwi 0,87 promila.

To był ten kolejny upadek. Moment, w którym odwrócili się od niej prawie wszyscy, a na posterunku został tylko mąż, niewątpliwie mężczyzna życia, Tadeusz Łapiński. (Kiedyś w liceum siedzieli z Adamem Gierkiem w jednej ławce, co uznać można za ironię losu ...). Dziś po latach Ariadna Gierek-Łapińska mówi autorom swojej biografii: Gdyby wszyscy w tym kraju pili tyle, co ja, to Polska byłaby wzorem trzeźwości.

Zapłaciła wielką cenę: zawieszenie w prawach wykonywania zawodu, upokorzenie, odejście ze szpitala, który zbudowała przy ul. Ceglanej, korzystając z koneksji i swoich biznesowych zdolności. Wszyscy byli trochę winni, bo przez lata ukrywali jej problem, bo tak było wygodnie. - Dlaczego Religa, który jak sam przyznał, pił dużo i mocno, ma pomnik, a ja zostałam strącona? Czy dlatego, że jestem kobietą? A może znów chodzi o moje nazwisko? - pyta Czerwona Księżniczka. Ale przecież zapracowałam sobie na nie - podkreśla. Uprzedzała Edwarda, że odejdzie od męża, jak się Adam nie zmieni.

Adam Gierek jest europosłem. Nie chce wspominać przeszłości. Nie interesują go plotki o problemach osoby, która odcięła się od rodziny.

- To nie ja zdradziłam - wspomina Ariadna, ale teraz, gdy podsumowuje swoje życie jest pewna: Nigdy nie byłam nieszczęśliwa. Bywałam czasami samotna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ariadna Gierek, czyli Czerwona Księżniczka PRL przerywa milczenie - Dziennik Zachodni