Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia Górnośląska: Kilka fenigów i cała prawda z miechowickich grobów

Grażyna Kuźnik
Droga do Stolarzowic, którą prowadzono skazańców z Miechowic
Droga do Stolarzowic, którą prowadzono skazańców z Miechowic Archiwum własne
Miechowice stały się symbolem niewyjaśnionej i przemilczanej przez lata Tragedii Górnośląskiej 1945 roku. Do dzisiaj trwa śledztwo w sprawie tej zbrodni. Dlaczego Rosjanie właśnie tutaj urządzili masowe egzekucje? Czy to była zemsta narzeczonej rosyjskiego majora, którego zastrzelił chłopak z Hitlerjugend? - pisze Grażyna Kuźnik

Wersja zbrodni, którą znali ludzie w Miechowicach, miała przyczynę i skutek, jak legenda. Był młody major rosyjski, służył razem ze swoją narzeczoną, piękną dziewczyną w ciąży. Major pogonił Niemców aż do granicy z Rzeszą. Zatrzymał się w Miechowicach, tu zaczynała się Germania. Zastrzelił go wyrostek z Hitlerjugend. Zemsta Rosjanki była straszna. Dla niej żołnierze wywlekli z domów i zabili setki mieszkańców. Potem ciało majora pogrzebano w dziecięcej piaskownicy, jakby dla podkreślenia, że nie będzie tu już miejsca dla potomków germańskiej rasy. Plac zabaw stał się cmentarzem.

Ale prawda była chyba inna, bo wina leżała w polityce. Rosjanie wiedzieli, że już nie muszą mieć litości. Popularny rosyjski pisarz żydowskiego pochodzenia Ilia Erenburg apelował do żołnierzy: "Zabijać, zabijać! Żaden Niemiec nie jest niewinny, ani ten żyjący, ani nienarodzony! Wypełniajcie dyrektywę towarzysza Stalina, musicie na zawsze zmiażdżyć bestię w jej norze. Złamcie za pomocą gwałtu zarozumiałość rasową germańskich kobiet. Potraktujcie to jako należną wam zdobycz. Zabijajcie, dzielni czerwonoarmiści".

Kilka monet, but i pasek

W Miechowicach naprawdę zginął radziecki major. Nie wiadomo, kto go zabił. Zastrzelono w odwecie około 380 osób. Może o wiele więcej. Śledztwo w sprawie Miechowic prowadzi właśnie katowicki Instytut Pamięci Narodowej. Nie chodzi już o znalezienie winnych tej wojennej zbrodni, ale o ustalenie listy ofiar. Po wojnie przez długie lata próbowano usunąć tę tragedię z pamięci. Zgony rejestrowano później, z inną datą. Ciała wykopano i pochowano gdzie indziej, bez informacji w dokumentach, gdzie jest nowe miejsce spoczynku. A świadkowie bali się mówić.

Ślady jednak wciąż istnieją. Na bytomskim cmentarzu komunalnym w kwaterze wojennej Miechowic, są prochy ludzi zabitych w styczniu 1945 roku. IPN przeprowadził tam sondażowe ekshumacje. Znaleziono kilka trumien, otworzono dwie.

- W każdej trumnie znajdują się szczątki kilku osób. To dowodzi, że ciała pochowano tutaj powtórnie, po wydobyciu ich z pierwszej zbiorowej mogiły - mówi prok. Ewa Koj, naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w katowickim IPN.

To byli zwykli ludzie, cywile. Znaleziono przy nich kilka fenigów, but, pasek. Mężczyźni i kobiety. A ich nazwiska wcale nie przepadły. Zapisał je świadek Józef Bonczol, emerytowany archiwista kurii diecezjalnej w Gliwicach, autor pracy "Zbrodnie w Miechowicach i okolicy", zamieszczonej w książce "Ofiary stalinizmu na ziemi bytomskiej" pod red. J. Drabiny.

Kiedy Rosjanie weszli do Miechowic, Józef miał tylko 10 lat, przeżył. Widział na własne oczy, co się działo. Postanowił zachować pamięć o wszystkich, którzy wtedy zginęli. Gromadził każdą informację, każdy po nich ślad. W PRL robił to w największej tajemnicy. Miechowice w okresie plebiscytu były bardziej polskie niż niemieckie. Za Polską opowiedziały się dwie trzecie mieszkańców. Ale to nie pomogło, znalazły się po drugiej stronie granicy. Wśród ofiar są polskie i niemieckie nazwiska; Rosjanie nie pytali, kto kim jest. Zabili nawet polskich przymusowych robotników, którzy nocowali u miechowiczan. Bonczolowi udało się zapisać 280 nazwisk osób, zabitych tutaj od 25 do 27 stycznia 1945 roku.

Idi cziornyj czort

Józef Bonczol pamięta, że zbrodnia zaczęła się 25 stycznia około godziny 14.30, w domu przy ul. Kubotha 13. Był położony najbliżej radzieckich okopów. Rosjanie wyprowadzili z piwnicy sześciu mężczyzn, w tym dwóch chłopaków. Nazywali się Herbert Drzysga i Karl-Heinz Klatzek. Obaj urodzeni w 1928 roku. Pozostali to Robert Kusch, Paweł Schikora, Walenty Drzysga, ojciec Herberta, i Piotr Thomalla. Prowadzono ich ulicą Stolarzowicką. Z domu przy ul. Dalekiej 2 wyszło kilku pijanych żołnierzy, kazali natychmiast rozstrzelać prowadzonych. Doszło do tego w obejściu Bonka przy ul. Stolarzowickiej 2. Była to jedna z pierwszych rosyjskich egzekucji po niemieckiej stronie granicy. Niedokładna. Ranny Herbert Drzysga był w ciężkim stanie, jego ojciec zginął. Klatzek i Thomalla przeżyli, uciekli do domów. Egzekucję widział ukryty na poddaszu domu przy ul. Dalekiej 2 Franciszek Kurtz. To on zabrał umierającego Herberta do matki. Właśnie do tego domu przy ul. Kubotha 13 wezwano księdza Jana Frenzla.

Bonczol podaje szczegóły, dotąd nikomu nieznane. Na plebanię parafii Bożego Ciała przybiegła, ryzykując życiem, kobieta, Eleonora Maschinska. Prosiła o księdza dla chłopca. Poszedł za nią ksiądz Frenzel i kościelny, Jan Gajda. Gdy Herbert umierał, a ksiądz spowiadał ludzi w piwnicy, wdarli się tam dwaj żołnierze. Ze słowami "idi cziornyj czort" wypchnęli księdza z piwnicy. Po drodze zerwano mu bursę, zestaw do udzielania komunii św. w domu chorego.

Ktoś potem ją znalazł i zawiesił na klamce piekarni Wotzker, przy Stolarzowickiej 16. Rosjanie nie wiedzieli, że jest tam złote naczynie. Było zgniecione od uderzeń kolbą.

Ciało księdza, ze śladami po kulach i torturach, z rękami owiniętymi drutem kolczastym, bez butów, znaleziono w stodole w Stolarzowicach. Zginął od strzału w lewe oko. Miał wtedy 38 lat. Urodził się w Piekarach Śląskich w niemieckiej rodzinie. W Miechowicach był wikariuszem od 1941 roku. Pochowano go na cmentarzu w Stolarzowicach. Siostra księdza Frenzla długo szukała jego grobu. Kiedy w końcu dowiedziała się, gdzie jest, wyprosiła u proboszcza zgodę na ekshumację. Matka nakazała jej, żeby nie wracała bez Johanna.

Łucja Frenzel odkopała jego zwłoki, a gdy zobaczyła rękę brata, zemdlała. Pomógł jej nieznany człowiek. Ciało zawiozła do kaplicy cmentarnej w Miechowicach. Siostry elżbietanki umyły je, przebrały i włożyły do prostej trumny. Tę trumnę na ręcznym wózku Łucja ciągnęła sama do domu matki w Brzezinach. Tutaj, na miejscowym cmentarzu, ksiądz Jan Frenzel nareszcie znalazł miejsce spoczynku. A drzewo, pod którym go zastrzelono, stoi do dzisiaj.

Zostały groby i milczenie

Łucja Frenzel żyje w Niemczech. Dla katowickiego IPN poprzez niemiecką prokuraturę złożyła bardzo ważne zeznania na temat styczniowych wydarzeń w Miechowicach i przede wszystkim - śmierci brata.

Do dzisiaj nie udało się stwierdzić, czy był jakiś specjalny powód masakry w Miechowicach. Czy naprawdę skrytobójczo zastrzelono radzieckiego oficera i kto to zrobił? Bonczol twierdzi w swojej relacji, że wśród zgromadzonych przez niego nazwisk zabitych, nie było nikogo z Hitlerjugend. Możliwe, że Rosjanie takiego chłopaka nie schwytali, albo też nigdy go nie było. Może oficera zabiła zagubiona kula z toczących się w pobliżu walk? Może strzelił niedobitek Volkssturmu? Albo potrzebny był pretekst do rzezi, bo prawdziwy oficer zginął 27 stycznia, w ostatnim dniu masakry. Świadek potwierdza jednak pogłoskę, że zabity oficer miał dziewczynę, sanitariuszkę, która też brała udział w walkach. Była w ciąży, rozpaczała. Czy mogła wymusić zemstę za śmierć ukochanego? To wątpliwe, bo przecież masowe egzekucje i gwałty skończyły się po 27 stycznia. Armia poszła dalej.

Miechowice nie poddały się bez walki. Byli tutaj obrońcy z resztek oddziału Volkssturmu z Tarnowskich Gór. Trwały potyczki. Na miechowickich ulicach zostały trzy wypalone radzieckie czołgi. I groby. Wokół nich zapadło milczenie. Na jednym z bytomskich portali Ślązak Blücher pisze: "Na pewno nie wolno o tym zapomnieć, że to właśnie Hitler zgotowoł nam wszystkim taki los. Oraz nie wolno zapomnieć o innych narodach, co przez niego cierpieli i ponieśli śmierć. Z biegiem czasu zaczęto więcej i odważniej te wszystkie inne zbrodnie pokazywać, które wydawałoby się, były już z pamięci wytarte. Bo te dawne zwalanie winy tylko na jedną stronę było już za łatwe".


Euro 2012 w Dzienniku Zachodnim SPORT, ZABAWA i...
SERWISY SPECJALNE DZIENNIKA ZACHODNIEGO
* WEŹ UDZIAŁ W PLEBISCYTACH:
CHUDNIESZ - WYGRYWASZ ZDROWIE
NAJSYMPATYCZNIEJSZY ZWIERZAK ŚLĄSKIEGO ZOO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!