Wyobraźmy sobie standardowego fana futbolu, sympatycznego Johna Anglika, który przejeżdża przez Katowice w drodze do Krakowa (tam jego drużyna będzie stacjonować). Załóżmy optymistycznie, że pociąg Anglika nie ma 124-minutowego opóźnienia już na starcie. Nawet więc, gdy ów Anglik wsiadł do punktualnego pociągu, to cała przygoda wciąż przed nim. Jedzie niezbyt szybko, bo to w końcu polskie koleje (najszybciej nasze pociągi jeżdżą 160 km/h), i z nudów patrzy przez okno. Tempo, z jakim porusza się pociąg, umożliwia mu obserwację. Niestety, zbyt wnikliwą.
Kibic wyznacza trendy
Co widzi? Zaniedbane budynki z odrapanym tynkiem, zdewastowane, zarośnięte i zagracone ogródki działkowe, otoczone betonowym płotem, niekiedy z fantazyjnymi motywami kwiatowymi na szczycie szarej płyty. Do tego wszędobylskie bazgroły, które z graffiti, prawdziwą sztuką ulicy, nie mają nic wspólnego.
WSZYSTKO O EURO 2012 NA DZIENNIKZACHODNI.PL W NASZYM SERWISIE SPECJALNYM
W niektórych miejscach każda powierzchnia, od resztek muru po skrzynkę elektryczną, została przyozdobiona klubowymi hasłami, do których w równie artystyczny sposób - pewnie ręką zwolenników innej drużyny - domalowano szubienice i wulgaryzmy. I tak: na południu Katowic najwyraźniej króluje GieKSa, lecz za wygraną nie dają zwolennicy Ruchu Chorzów; od północy widać jednak ofensywę kibiców Zagłębia Sosnowiec - tam inaczej niż na Ligocie czy w Brynowie, rzadziej plują na Legię.
- Te bazgroły na murach są wyrazem zwykłego wandalizmu, którego nie można mylić ze sztuką ulicy - mówi Mirosława Wielopolska-Szymura, medioznawca. - Czegoś takiego nie widać na zachodzie Europy czy w Hongkongu, gdzie poza zadbanym centrum można także znaleźć o wiele gorsze dzielnice niż u nas. Podobnie jest w Nowym Jorku, który pomimo wielu nieciekawych miejsc, ma zupełnie inny charakter, posiada pewną wspólną cześć, w której ludzie lubią przebywać. Tego często u nas niestety brakuje.
Jaka gra, taki poziom kibicowania - stwierdzi pewnie nasz Anglik, odwracając wzrok od "Legia k…". I myślałby tak dalej, gdyby jego uwagi nie zaprzątnęły kolejne ciekawe obrazy. Krajobraz dopełniają bowiem sterty śmieci, wśród których królują foliowe jednorazówki - wielka miłość polskiego klienta sklepu.
Libacja na skwerku
Na trasie, nawet w okolicy głównego dworca w Katowicach, straszy wiele opustoszałych budynków z powybijanymi oknami, z których nikt ani nie korzysta, ani nie myśli o ich usunięciu, jakby czekając, aż się rozsypią i problem sam zniknie. Jedynym zmieniającym się elementem w tym zestawie nieciekawych widoków jest liczba miłośników tanich win okupujących już od pierwszego wiosennego słońca każdy skwerek. Tych specyficznych zakątków dla smakoszy nie można pomylić z żadnymi innymi śmietniskami. A to dzięki charakterystycznym rekwizytom: plastikowym krzesełkom, resztkom po misternie pewnie kiedyś ułożonych ogniskach, czy nawet całych kanap.
- Obraz naszego kraju pozostawia wiele do życzenia - potwierdza Sylwester Fertacz, historyk. - Norman Davies opowiadał kiedyś, że pierwszy zapach, z jakim zetknął się w Polsce, to zapach dworcowej ubikacji. Pod tym względem może i jest pewna poprawa, ale pod wieloma innymi jest nawet gorzej. Wystarczy spojrzeć na kolejową infrastrukturę. A warto wiedzieć, że katowicki dworzec jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym był jednym z trzech, obok Lwowa i Poznania, najnowocześniejszych dworców w Polsce.
Pierwsze wrażenie, czyli porażka
No dobrze, może Anglik jest w dobrym humorze, bo jego drużyna idzie w mistrzostwach jak burza, więc widzi także jasną stronę rzeczywistości? Ostatecznie brud, smród i rudery sąsiadują z ładnymi i zadbanymi budynkami, uporządkowanymi podwórkami.
- Katowice od lat walczą ze swoją czarną legendą brudnego, górniczego miasta, ze zniszczonymi kamienicami i brudnymi, wąskimi ulicami. Jest wiele zaszłości, których nie można pokonać z roku na rok, ale prawda jest jednak taka, że to miasto bardzo się zmienia i pozytywnie zaskakuje, także turystów - otuchy dodaje Tomasz Nawrocki, socjolog miasta.
Dla przyjezdnych widok z okna pociągu to najważniejszy element tak zwanego pierwszego wrażenia. A ono - jak uczą nas od kołyski - jest najważniejsze. Co równie ważne - nasz kibic przecież nie zatrzyma się w Katowicach na dłużej i nie zobaczy naszej moderny przy Poniatowskiego, Rymera czy Jordana i szklanych domów wokół placu Rady Europy. Ot, co najwyżej szybka przesiadka na dworcu i… pogląd na temat Katowic ukształtowany zostanie na wieki.
Posprzątamy to wreszcie?
Euro 2012 w Dzienniku Zachodnim SPORT, ZABAWA i...
SERWISY SPECJALNE DZIENNIKA ZACHODNIEGO
* WEŹ UDZIAŁ W PLEBISCYTACH:
CHUDNIESZ - WYGRYWASZ ZDROWIE
NAJSYMPATYCZNIEJSZY ZWIERZAK ŚLĄSKIEGO ZOO
* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?