Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święte wojny białych i czarnych orłów [ZDJĘCIA ARCHIWALNE]

Grażyna Kuźnik
Drużyna młodzików 1.FC Kattowitz. Drugi po prawej Wilimowski
Drużyna młodzików 1.FC Kattowitz. Drugi po prawej Wilimowski Archiwum Thomasa Urbana
Śląskie gwiazdy futbolu sprzed wojny mają takie życiorysy, że były skandalem w Polsce i w Niemczech. Nie brakuje tam dowodów zdrady i braterskiej przyjaźni. Po wojnie nikt się w tym nie mógł połapać - pisze Grażyna Kuźnik

Piłkarze Ernst Wilimowski, Erwin Nytz, Ewald Dytko, Eryk Tatuś, Gerard Wodarz, Georg Wostal, Teodor Peterek, Edmund Giemsa nie zdołali zostać bohaterami ani w Polsce, dla której grali w reprezentacji, ani w Niemczech, gdzie grali podczas wojny. Zmielonych przez historię, ze zniszczonymi karierami, bez reputacji, wymazano ich z historii futbolu obu narodów. Słusznie czy nie? Jak to ocenić, skoro dotąd byli tematem tabu? Kto o nich pamięta? Choćby o fenomenalnym Wilimowskim, piłkarzu stulecia, graczu reprezentacji najpierw Polski, a potem III Rzeszy? Dla Polaków był zdrajcą. Dla Niemców? Nikim.

W ważącym dwa kilogramy, ogromnym dziele Niemieckiego Związku Piłki Nożnej "Sto lat Deutscher Fußball-Bund" z roku 1999, nie ma ani słowa o Wilimowskim. Niczego nie znalazł o nim Thomas Urban, niemiecki dziennikarz, który zdecydował się napisać książkę o futbolu polsko-niemieckiego pogranicza. Karkołomne zadanie. Jego niezwykła praca, pełna nieznanych dotąd wątków i życiorysów śląskich sportowców, pojawiła się właśnie na polskim rynku. Nosi tytuł "Czarny orzeł, biały orzeł, piłkarze w trybach polityki". Po niemieckiej premierze ukazuje się w wydawnictwie "Śląsk".

CZYTAJ WYWIAD Z AUTOREM KSIĄŻKI O ŚLĄSKIEJ PIŁCE NOŻNEJ

Uśmiech Wilimowskiego na okładce wyłania się z czerwonego tła jak z wielkiej plamy krwi. Ale dzieje przedwojennej śląskiej piłki nożnej są krwawe; mecze to bitwy o honor i krzywdę ojczyzny. Sędziowie dostają nożem. Bojówki otaczają boiska, policja aresztuje przeciwników politycznych i zwykłych bandytów, prasa szaleje. Każdy mecz klubu niemieckiego z polskim, albo reprezentacji Śląska zachodniego (Bytom, Zabrze, Gliwice) ze wschodnim (Katowice) to groźna potyczka. Kibicami są przecież odwieczni wrogowie, a II wojna światowa wisi w powietrzu.

- "Przegląd Sportowy" pisał, że mecze Polaków i drużyn mniejszości niemieckiej na Śląsku drażniły ambicje narodowe sportowców i każde spotkanie rywali miało charakter świętej wojny - tłumaczy Thomas Urban.

Niemcy, którzy przez plebiscyt znaleźli się nagle w jakiejś, nieistniejącej od wieków Polsce, są zdruzgotani. Urban pisze: "W czerwcu 1922 roku pod biało-czerwonymi sztandarami do Katowic weszła polska kawaleria, a Kattowitzer Zeitung pisała wielkimi literami na stronie tytułowej o polskiej okupacji". Związek Powstańców Śląskich żądał zamknięcia niemieckich klubów i włączenia piłkarzy w polskie struktury.

Trudno dzisiaj odtworzyć wszystkie wydarzenia tamtych czasów. Archiwa Polskiego Związku Piłki Nożnej zniszczyli Niemcy podczas wojny. Archiwa niemieckiego związku spłonęły w bombardowanym Berlinie.

- Pozostały cudem odnajdywane dokumenty w zbiorach bibliotek, prywatne pamiątki i ludzka pamięć - mówi Thomas Urban. - Okazało się, że nie wszystko przepadło. Mogłem jednak na czymś budować swoją opowieść.
O tym, że pierwszego gola dla reprezentacji narodowej Niemiec na mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1934 roku strzelił Stanislaus Kobierski, Polak z pochodzenia. A dla reprezentacji Polski w kolejnych mistrzostwach w 1938 roku Fryderyk Scherfke, z pochodzenia Niemiec. Stał się wtedy bohaterem narodowym. Na krótko; za rok był już w Wehrmachcie. Dopiero po wojnie wyszło na jaw, że Scherfke jako urzędnik, pomagał polskim sportowcom, bramkarza reprezentacji Mariana Fontowicza wyciągnął z więzienia. Gestapo miało go na oku.

W 1924 roku niemieckie kluby na terenie Górnego Śląska weszły w skład PZPN w Krakowie. Aż w Krakowie, bo związek w Katowicach odmawiał ich przyjęcia. Umywał ręce też związek piłki nożnej w Niemczech, bo nie potrzebował kłopotów. Pojawił się problem, bo szansę na tytuł najlepszego klubu w młodziutkiej polskiej lidze miał - niespodzianka - 1.FC Kattowitz, całkowicie niemiecki. Zgroza dla Polaków.

CZYTAJ WYWIAD Z AUTOREM KSIĄŻKI O ŚLĄSKIEJ PIŁCE NOŻNEJ

- Doszło do skandalicznego meczu z Wisłą Kraków we wrześniu 1927 roku - opowiada Urban. - Niemcy mieli już pretekst, żeby się skarżyć.

Komentator, niejaki Georg Niffka, który podczas wojny objawi się na Śląsku jako esesman i szef sportu, zakazujący Polakom gry w piłkę pod karą śmierci, mocno ubolewał nad losem klubu z Katowic. Jego zdaniem Niemcy zostali oszukani. Mecz był naprawdę niebezpieczny. Polska prasa pisała, że sędziego Zygmunta Hanke chroniły dwie kampanie policji. A kibice niemieccy ogarnięci byli nacjonalistycznym szałem.

Sędzia przerwał mecz na 12 minut przed czasem, gdy wygrywali Polacy. Wcześniej nie uznał gola, który Ernst Joschke strzelił głową. Kiedy po gwizdku Niemcy zeszli z boiska, sędzia ogłosił, że się jednak pomylił. Gdy wrócili, jednego z nich odesłał za dotknięcie piłki ręką - zawodnik chciał ją tylko podnieść i podać sędziemu. Katowiczanie w proteście opuścili boisko. Zostali na nim Polacy, którzy przerzucali między sobą piłkę. W końcu wrzucili ją do pustej bramki. Wynik meczu 0 do 2 dla Wisły.

"Oszustwo! Oszustwo! Oszustwo!" - krzyczały niemieckie gazety. Patriotyczna "Polska Zachodnia" tłumaczyła, że sędzia przerwał mecz pod wpływem "groźnej postawy tłumu", który zamierzał wkroczyć na boisko, ale cofnął się przed policją. Wtedy mecz wznowiono, ale drużyna gospodarzy "postąpiła nie po sportowemu", bo się obraziła.

Kapitanem Wisły był Henryk Reyman, były powstaniec śląski. Niemcy nie znosili go z wzajemnością. Czy rzeczywiście faulował przeciwników tak skutecznie, że grało ich tylko dziewięciu? To on powiedział dla pisma "Stadjon": "Niech możność noszenia Białego Orła na swej piersi nie będzie czymś błahym dla tego, który dostępuje zaszczytu bronienia barw ojczystych".
Był twardym zawodnikiem. Podczas kampanii wrześniowej, ciężko ranny trafił do niewoli niemieckiej, ale w 1940 roku uciekł ze szpitala dla jeńców wojennych. Do końca wojny skutecznie ukrywał się przed Gestapo, które marzyło, żeby go dopaść.
Dziwnie układały się wojenne losy piłkarzy z 1.FC Kattowitz, którzy wtedy przegrali z Wisłą i nie ukrywali swojego oburzenia.
Bramkarz Emil Goerlitz był pierwszym Ślązakiem, który wystąpił w przedwojennej polskiej reprezentacji. W 1924 roku Polska grała ze Szwecją. Szwedzi wbili nam wtedy aż pięć goli, my jej tylko jednego. Goerlitz grał w koszulce z białym orłem łącznie 17 miesięcy, bronił w niej bramek w ośmiu mieczach.

CZYTAJ WYWIAD Z AUTOREM KSIĄŻKI O ŚLĄSKIEJ PIŁCE NOŻNEJ

W 1934 roku Emil Goerlitz wyjechał do Altenburga. Wrócił jednak do Katowic po wybuchu wojny. Nie bawił się w politykę, nie należał do NSDAP, uniknął też wcielenia do armii. Przez całą wojnę pracował w hucie "Ferrum", był dyspozytorem transportu. Ale w 1945 roku Rosjanie zgarnęli go do obozu. Goerlitz został kierowcą ciężarówki. Był, jak na warunki obozowe, dobrze traktowany, chyba jako piłkarz polskiej reprezentacji i zwykły robotnik. Postanowił więc skorzystać z piłkarskiej przeszłości i wydostać się z obozu pod pretekstem starej kontuzji. Tak prowadził rozklekotany pojazd bez resorów, że kolano znowu bardzo mu spuchło. I nastąpił cud, Rosjanie go zwolnili. Były bramkarz osiadł w Zgorzelcu, w końcu jednak wyjechał do NRD. Nie udał mu się już drugi cud, nie pokonał Muru Berlińskiego. Zmarł w 1987 roku w Altenburgu. Spotykał się z kolegami w stowarzyszeniu, do którego należeli byli piłkarze 1.FC Kattowitz w mieście Salzgitter.

W meczu z Wisłą grał także Karol Kossok, młody napastnik urodzony w Katowicach, nazywany "śląskim olbrzymem". Był bardzo wysoki, silny i odważny. On również występował w polskiej reprezentacji, a przyjął ten zaszczyt z radością. W sumie grał w niej pięć razy. Został też królem strzelców polskiej Ligi, trafił na listę "Klubu 100". Opuścił już wtedy katowicki klub, bo uważał, że grając w niemieckim klubie, nie ma szans na karierę w polskim futbolu.

Miał rację, w 1937 roku Kossok trenował polską reprezentację. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" w 1930 roku mówił, że jego ojciec zawsze chciał, aby syn grał dla polskich klubów.

Historia mu jednak nie odpuściła. Podczas wojny jako Ślązak został obywatelem niemieckim, a w lecie 1944 roku wcielono go do Wehrmachtu. Trafił do radzieckiego obozu jenieckiego i tam zmarł w marcu 1946 roku. Miał tylko 39 lat. - Dawny król strzelców Kossok zaopatrywał swoich polskich kolegów w żywność Wehrmachtu - mówi Urban. - Przyprowadzał zaufanych żołnierzy niemieckich, żeby posłuchali relacji Polaków o zbrodniach hitlerowskich.

Erwin Nytz, rocznik 1914, również reprezentant Polski, wywodził się z Pogoni Katowice. Zagrał na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 1938 roku. W sławnym meczu z Brazylią, który zakończył się dogrywką, Nytz w ostatnich minutach niestety strzelił w poprzeczkę.

Dramat podzielił z Gerardem Wodarzem, który podobnie stracił szansę na gola. Polska przegrała wtedy 5:6. Ale mecz przeszedł do legendy polskiego futbolu. Nytz rozegrał w reprezentacji Polski 11 oficjalnych meczów.

W czasie wojny Gestapo zagroziło mu obozem koncentracyjnym, jeśli nie zagra dla 1.FC Kattowitz i niemieckich drużyn. Kiedyś krzyczał na ulicy, że nienawidzi Hitlera. Wtedy koledzy z polskiego ruchu oporu uratowali mu skórę, wciągając do mieszkania jednego z nich. Nytz z wielką odwagą współpracował z AK. Przez kolegów polskich piłkarzy załatwiał broń. Niemcy stracili do takiego zawodnika zaufanie. W 1942 roku wcielono go do Wehrmachtu.

Po wojnie stanął przed polskim sądem oskarżony o zdradę. Broniło go wielu Polaków. Wrócił do Pogoni Katowice, zmarł w 1988 roku w Piekarach Śląskich. Stary Wilimowski chciał przyjechać do Polski na 75-lecie Ruchu Chorzów, w 1995 roku. Weterani klubu się nie zgodzili. Ezi spoczywa w Karlsruhe, na grobie kazał sobie wypisać imię po niemiecku, a nazwisko po polsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Święte wojny białych i czarnych orłów [ZDJĘCIA ARCHIWALNE] - Dziennik Zachodni