Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hajer znów rusza w świat. Rowerem chce dotrzeć do Czeczenii

Anna Ładuniuk
Mieczysław Bieniek "Hajer" z żoną Iwoną w Katowicach w dolinie Trzech Stawów w przeddzień wyjazdu
Mieczysław Bieniek "Hajer" z żoną Iwoną w Katowicach w dolinie Trzech Stawów w przeddzień wyjazdu Anna Ładuniuk
Katowicki górnik-podróżnik, Mieczysław Bieniek, pseudonimem "Hajer", rusza 18 czerwca w kolejną swoją wyprawę. Tym razem ma to być wyprawa rowerowa. Na dwóch kółkach z Katowic zamierza m.in. przez Ukrainę, Rumunię, Bułgarię, Turcję dojechać do Armenii, a stamtąd przez Gruzję dostać się do Rosji. Jego cel to Czeczenia.

Na razie Hajer chce dojechać rowerem do stolicy Armenii, Erewania. Tam kolejny cel - zdobycie rosyjskiej wizy. Czy będzie to możliwe, okaże się na miejscu.. To będzie już drugie podejście, bo w Krakowie w konsulacie rosyjskim mu odmówiono. Co, jeśli i tym razem będzie odmowa? - Może Azerbejdżan - mówi Hajer nie wątpiąc, że gdziekolwiek go nogi (i rower) zaniosą, będzie na pewno interesująco. Bo Bieniek ma wyjątkowe szczęście do przygód. Że i tym razem tak będzie, nie wątpią ci wszyscy, którzy od lat śledzą przygody i podróże Hajera (spisał je w dwóch popularnych książkach - "Hajer u Dalajlamy i "Z Hajerem na kraj Indii", a wkrótce ukaże się kolejna - "Z Hajerem na 4 kontynenty").

Jego momentami szaleńcza wyprawa przez świat zaczęła się 12 lat temu, kiedy po poważnym wypadku w kopalni (Bieniek jest górnikiem, stąd pseudonim), postanowił przewartościować swoje życie. Wtedy spakował się i pojechał do Indii. Od tego czasu, jak policzył, był w 97 krajach na 4 kontynentach i ciągle ciągnie go dalej i dalej. W ubiegłym roku 5 miesięcy spędził w Ameryce Południowej, potem jeszcze wybrał się rowerem do Albanii. -Prawie nie ma go w domu, bo albo jest gdzieś w świecie, albo jeździ na spotkania autorskie, albo przygotowuje się do kolejnej wyprawy - mówi żona Iwona dodając, że nie ma tego mężowi za złe, bo "najpiękniejsze to żyć i pozwolić bliskiej osobie żyć swoją pasją".

Jaka jest recepta Hajera na udaną wyprawę? - Dla mnie podróżowanie to nie wypruwanie żył, gnanie przed siebie, na siłę trzymanie się planu. Jeśli ktoś np. zaprasza mnie na wesele, widzę, że jest jakiś temat, zaczyna się coś dziać, zatrzymuję się. Mi się nie spieszy. Lubię ludzi, lubię z nimi rozmawiać - mówi. Podaje przykład, jak w ubiegłym roku w podróży rowerem do Albanii rozbił namiot u pewnej przypadkiem spotkanej staruszki w Bośni i Hercegowinie. - Mieszkała w malutkiej chatynce, nie miała ręki. Straciła ją podczas wojny w latach 90. W tej samej wojnie straciła też trzech synów i męża. W podzięce za bohaterstwo rodziny dostała od rządu tę rozwalająca się chatę i… trzy kozy. To było niesamowite, słuchać tej opowieści i patrzeć na tę kobietę - mówi Hajer. Podczas tej samej podróży, już w Albanii został zaatakowany nożem przez złodzieja, któremu usiłował zrobić zdjęcie.

W niedzielę Hajera można było spotkać w Katowicach, w Dolinie Trzech Stawów, jak ze spakowanymi już na rower bagażami robi ostatni trening przed podróżą do Armenii i (oby się udało) Rosji.

Ormiańsko-rosyjską wyprawę Hajera dziennikzachodni.pl objął swoim patronatem. Będziemy śledzić ją na bieżąco i zamieszczać relacje z trasy. Znajdziecie je pod adresem dziennikzachodni.pl/blogi


*Euro 2012 w DZ: eksperci typują wyniki meczów, wywiady z gwiazdami, strefa kibica
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!