Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Koj odwołany. Kto będzie następny?

Michał Wroński
arc.
Od mocnego uderzenia rozpoczął się tegoroczny sezon referendalny w Śląskiem. W niedzielę mieszkańcy Bytomia powiedzieli "dziękujemy" prezydentowi Piotrowi Kojowi oraz miejskim radnym. W następną niedzielę rozstrzygną się natomiast losy Grażyny Dziedzic - prezydent Rudy Śląskiej i Jacka Śleczki - burmistrza Koziegłów.

Za odwołaniem prezydenta Koja głosowało 28 154 osób - niewiele ponad 15 procent mieszkańców Bytomia. To jednak w zupełności wystarczyło. W myśl ustawy o referendum lokalnym, aby było ono ważne liczba głosujących musi bowiem stanowić co najmniej 60 procent liczby tych, którzy stawili się przy urnach podczas wyborów. Im zatem niższa w nich była frekwencja, tym łatwiej teraz odwołać wybranego w nich prezydenta, burmistrza, czy wójta.

Kolejna tura referendalnego serialu już w najbliższą niedzielę. Wówczas to taki test przejdzie Grażyna Dziedzic - prezydent Rudy Śląskiej i burmistrz Koziegłów Jacek Śleczka. Nie można wykluczyć, że w dalszej przyszłości swojej pozycji będzie musiał bronić Zygmunt Frankiewicz w Gliwicach, czy Wiesław Stambrowski w Lędzinach (trwa tam zbieranie podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum).

W każdym z tych przypadków z dużą dozą pewności można założyć, że do urn pójdzie więcej przeciwników obecnej ekipy aniżeli zwolenników - referendum to swoisty wniosek o wotum nieufności względem władzy, więc bardziej mobilizują się ci, którzy chcieliby ją odesłać na "zieloną trawkę". Pytanie brzmi tylko, czy w dostatecznie dużej liczbie stawią się oni przy urnach.

Sprawdziliśmy zatem jak to wygląda w Rudzie Śląskiej i Koziegłowach. W tym pierwszym przypadku, aby referendum było ważne musi w nim wziąć minimum 20 326osób, w tym drugim niezbędne minimum to 3967 mieszkańców. Przeciwnicy urzędujących władz liczą na to, że przykład Bytomia podziała mobilizująco na wszystkich niezadowolonych.

- Powinien zadziałać "efekt domina". - mówi Piotr Wesołowski, pełnomocnik referendum w Rudzie Śląskiej.
- Ja takich socjologicznych analiz nie przeprowadzam. Robię swoje. Są już widoczne efekty zapoczątkowanych przeze mnie inwestycji i zmian. Mam nadzieję, że mieszkańcy to doceniają - odpowiada prezydent Grażyna Dziedzic.

Kto ma rację? Dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego woli nie ryzykować kategorycznych sądów.

- To nie jest tak, że każda niezadowolona z rządów danego prezydenta grupa jest w stanie doprowadzić do jego odwołania. Sprawa musi być na tyle poważna, żeby ludzie chcieli pójść do urn - podkreśla dr Słupik.

W Bytomiu najwyraźniej mieszkańcy uznali, że sprawa jest bardzo poważna. Aby odwołać prezydenta Piotra Koja musiały zostać spełnione 2 warunki: po pierwsze większość w referendum musieli uzyskać jego przeciwnicy, po drugie ogólna liczba głosujących musiała sięgnąć minimum 21 585 osób. Bytomianie wypełnili oba warunki z naddatkiem - do urn poszło niemal 29 tysięcy mieszkańców, z czego jedynie 771 chciało, by Koj kontynuował swoje rządy.

Brzmi imponująco, choć warto pamiętać, że Bytom zamieszkuje ponad 180 tysięcy osób. Wymianę ekipy rządzącej dokonała więc znikoma mniejszość lokalnej społeczności. Dr Słupik uważa jednak, że trudno z tego czynić zarzut.

- W Polsce ten próg i tak jest ustawiony na wysokim, choć rozsądnym poziomie. Ludzie muszą mieć jakieś narzędzie do sprawowania kontroli nad wybraną przez siebie władzą - komentuje dr Słupik.

Tadeusz Wrona padł jako pierwszy

Pierwszym prezydentem z województwa śląskiego, który został odwołany ze stanowiska w drodze referendum był Tadeusz Wrona. Prezydent Częstochowy pełnił swój urząd przez niespełna 2 kadencje. 15 listopada 2009 odbyło się referendum w sprawie jego odwołania (przeciwnicy zarzucali mu złe zarządzanie miastem, podają nieudane inwestycje - np. remont Alei Najświętszej Marii Panny - oraz wzrost zadłużenia miasta). Wzięło w nim udział niemal 42 tysiące mieszkańców Częstochowy - prawie 40 tysięcy z nich głosowało za odwołaniem Wrony.

Premier wyznaczy komisarza

Z chwilą ogłoszenia niekorzystnych dla prezydenta i Rady Miasta wyników referendum następuje zakończenie ich działalności. W takiej sytuacji premier musi wyznaczyć tzw. osobę pełniącą obowiązki organów gminy (nazywaną czasami komisarzem). Ma ona takie same uprawnienia jak prezydent miasta - zaciągać kredyty, podpisywać umowy, czy rozstrzygać przetargi.

Teoretycznie ów stan powinien mieć charakter przejściowy (do czasu przyśpieszonych wyborów), w praktyce komisarz może rządzić nawet rok - tak było w Częstochowie po odwołaniu Tadeusza Wrony.


*Euro 2012 w DZ: eksperci typują wyniki meczów, wywiady z gwiazdami, strefa kibica
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!