Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rośnie apetyt na unijne wsparcie

Agata Pustułka
Unia dołożyła się np. do  remontu Rynku w Żorach
Unia dołożyła się np. do remontu Rynku w Żorach fot. agnieszka materna
Gmina Czernichów, leżąca nad Sołą na Żywiecczyźnie, jest regionalnym liderem w pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej. Ma niewiele ponad tysiąc mieszkańców. Na każdego z nich przypada 1809 zł 99 groszy ze środków, jakie wpłynęły tu z unijnego budżetu jako dofinansowywanie inwestycji.

Tygodnik samorządowy "Wspólnota" przedstawił właśnie raport dotyczący wykorzystania środków unijnych. Choć województwo śląskie jest dopiero na 12. miejscu w kraju, jeśli chodzi o wykorzystanie pieniędzy z UE (49 zł na jednego mieszkańca), to poszczególne gminy i miasta radzą sobie bardzo dobrze. W pierwszej dziesiątce miast na prawach powiatu znalazło się aż pięć śląskich: Rybnik, Żory, Ruda Śląska, Częstochowa i Gliwice. Jaki jest sposób na sukces?

- Wiedzieć, czego się chce, precyzyjnie i bezbłędnie przygotować wniosek - taką receptę przedstawia Krzysztof Jaroch, szef wydziału promocji i informacji w Urzędzie Miasta w Rybniku. Ta gmina zajmuje drugą lokatę w kraju i pierwszą w regionie (liderem jest Konin, a trzecie miejsce przypadło Jeleniej Górze).

Za unijne pieniądze w mieście powstaje kanalizacja. Jej długość - bagatela, 540 km, to niemal odległość, jaką pokonujemy ze Śląska nad Bałtyk. By odpowiednio przygotować projekt, w urzędzie powołano nawet specjalną komórkę.

Rybnik od lat jest w czołówce "uniożerców". - Ze środków unijnych korzystaliśmy jeszcze na długo zanim do UE przystąpiła Polska. Np. zmodernizowaliśmy targowisko - wyjaśnia Jaroch. - To wieloletnie doświadczenie na pewno pomaga nam w skutecznych zabiegach o pieniądze. Cały czas zresztą się uczymy.

Najnowsze rybnicko-unijne przedsięwzięcie to projekt pod nazwą: "Rybnik to dobry adres". Ma przekonać przyjezdnych, że Rybnik jest równie atrakcyjny jak Wisła, czy Szczyrk.
- Kto nie gra, ten nie wygrywa. Przegrany można mieć pretensje tylko do siebie - ocenia Adam Kos, wójt gminy Czernichów. To do niej trafiło już ok. 20 mln złotych z unijnej kasy, w tym na budowę kanalizacji i oczyszczalni ścieków prawie 17 mln złotych. Powstało też boisko ze sztuczną nawierzchnią.

- Plany mamy bogate. Udało się nam pozyskać ok. 490 tysięcy złotych na stworzenie e-urzędu, czyli doprowadzenia jego pełnej informatyzacji. Rozwój usług elektronicznych będzie służył mieszkańcom - chwali się wójt Kos.

Ogromne apetyty na unijną kasę śląskich gmin potwierdza Małgorzata Staś, dyrektor wydziału rozwoju regionalnego Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego, który zajmuje się m.in. wykorzystaniem unijnych funduszy.

- Nasze gminy są świetnie przygotowane do korzystania z programów unijnych - twierdzi dyrektor Staś. - Błędy we wnioskach należą do rzadkości. Jednak popyt na wspólnotowe środki znacznie przekracza nasze możliwości. Np. jeśli chodzi o inwestycje kanalizacyjne jest 10 razy większy, zaś jeśli chodzi o inwestycje edukacyjne to 16 razy.

Wiele gmin jest bardzo rozczarowanych podziałem pieniędzy. Starcza ich bowiem dla niewielu szczęśliwców. I tak ostatecznie na 60 projektów dotyczących gospodarki kanalizacyjno-ściekowej tylko kilka zostało zaakceptowanych.

W Urzędzie Marszałkowskim wnioski gmin są oceniania pod względem formalno-prawnym i merytorycznym. O skali zainteresowania może świadczyć fakt, że tylko w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego do urzędu wpłynęło aż 900 wniosków, zaś projekty realizowane są za niemal 280 mln euro.

Nie wszystkie jednak gminy korzystają z możliwości, jakie daje UE. Np. Mysłowice znajdują się na szarym końcu, jeśli chodzi o wykorzystanie środków. Obecnie jedyną inwestycją realizowaną za europejską pomoc jest kanalizacja.

- To najpilniejsza potrzeba, bo miasto jest skanalizowane jedynie w 7 proc. - wyjaśnia Izabela Gołaszczyk-Sobczyk, rzeczniczka prasowa urzędu.

Fatalne miejsce Mysłowic w rankingu tłumaczy faktem, że zbyt późno sięgnięto po pieniądze z UE. - W przedniej kadencji musieliśmy radnych przekonywać, że warto dać własny wkład na realizację różnych projektów. Teraz już wszyscy są przekonani, że bez środków z UE nie da się zrealizować wielu ważnych zadań - mówi Gołaszczyk-Sobczyk.

Eurodeputowana Genowefa Grabowska podkreśla, że głównym błędem, jaki popełniają polskie gminy ubiegające się o pieniądze z UE, jest oderwanie niektórych projektów od potrzeb całego regionu.
- Nie można egoistycznie realizować nieprzemyślanych do końca inwestycji tylko dla własnej gminy, ale występować o środki dla kilku gmin. W ten sposób i łatwiej się przebić i zrobić coś pożytecznego. Nie chciałabym, żeby za środki unijne budowano np. tylko basenowe kompleksy - ocenia prof. Grabowska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera