Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Belwederski autorytet końcowy

Michał Smolorz
Prezydent Bronisław Komorowski znów przywiózł nam szereg ojcowskich nauk i napomnień, w kilku sprawach nie omieszkał pogrozić paluszkiem. W sumie nic nowego ponad znane już poglądy na temat śląskości "a la Belvedere". Spośród szeregu prezydenckich złotych myśli, wygłoszonych w Katowicach, nad jedną zatrzymam się chwilę: oto dowiedzieliśmy się, że w sprawach naszej mowy, "autorytetem końcowym" dla Pierwszego Obywatela jest pani wicemarszałek Senatu Maria Pańczyk-Pozdziej.

Nie wiem wprawdzie, co znaczy "autorytet końcowy", domyślam się jedynie, że chodzi o głos rozstrzygający. A ściślej: w tej sprawie słuchał będę wyłącznie głosu Marii Pańczyk-Pozdziej oraz tych głosów, które Maria Pańczyk-Pozdziej uzna za warte słuchania. Jeśli taka była intencja prezydenta, to mam kilka pytań i wątpliwości.

Najpierw chciałbym wiedzieć, jak zostaje się "autorytetem końcowym": czy przemawiają za tym jakieś dokonania naukowe, liczba opracowań i publikacji w fachowych periodykach, a w ślad za nimi liczba cytowań i tłumaczeń - jak to się dzieje w światowym obiegu eksperckim? Czy też po prostu idzie się do prezydenta i deklaruje: hej, to ja, jestem autorytetem, chętnie panu podoradzam?

Niestety, polskie życie publiczne obfituje w autorytety samozwańcze, które albo mają coś do załatwienia, albo po prostu kochają być u władzy i mieć w rękach losy innych. Sterowanie życiem publicznym z pozycji "doradcy" jest komfortowe: ma się w rękach władzę nieograniczoną przy zerowej odpowiedzialności. Polityk za błędne decyzje płaci przynajmniej utratą funkcji, jego "autorytety" nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, nikt ich z niczego nie rozlicza.

Mam do pani Marii Pańczyk wiele niekłamanego szacunku i dozgonnie sławić będę jej wiekopomne dokonania na rzecz śląskiej godki. Ale też pani senator powinna wiedzieć, że jest wtej sprawie stroną, jest zaangażowanym politykiem, który nie może być sędzią we własnej sprawie. A skoro przyjmuje pozycję "autorytetu końcowego" u głowy państwa, to znaczy, że do niej ma należeć ostateczna decyzja w sprawie rozwiązań prawno-ustrojowych.

Prezydent bez ogródek wieści, że zawetuje ewentualne nadanie śląskiemu dialektowi statusu języka regionalnego, i że będzie w tej sprawie kierował się opinią Marii Pańczyk. Czy panią senator stać na chwilę refleksji nad ogromem władzy, jaką właśnie dostała do ręki, nad długofalowymi skutkami decyzji politycznych, które zapadną za jej poduszczeniem?

Stoimy przed wielkimi wyzwaniami, które być może zdecydują o być albo nie być śląskiej tożsamości, której najważniejszym atrybutem jest język. Wszyscy wiemy, że to język ginący i to akurat jest bezsporne. Nie dlatego, że tak uznali amerykańscy eksperci, którzy wpisali nas na jakąś światową listę zagrożonych dialektów. Nie trzeba tej listy, by dostrzec zagrożenie, wszystko dzieje się na naszych oczach, każdy widzi, jak "godka" topi się w zalewie języka medialnego, znika z domów, rodzin, placów i ogródków, gdzie jeszcze niedawno żyło jej się dobrze.

Sama Maria Pańczyk przyznaje, że jest kwestią lat kilkunastu, może dwudziestu, a piękną tradycyjną śląszczyzną z jej bukietem archaicznych zwrotów, konstrukcji i form nie będzie już nikt rozmawiał, nikt nie będzie znał barwnych bohemizmów, germanizmów, a nawet romanizmów, które zaszczepili tam przodkowie. Pozostanie tandetna i prostacka "masztalszczyzna", czy polski język z byle jak pochylonymi zgłoskami.

Wszystkie zastrzeżenia i oba-wy stronników Marii Pańczyk są warte uwagi i nikt ich nie kwestionuje, począwszy do trudnego problemu mnogości śląskich dialektów. Jedno nas wszelako różni: ani "autorytet końcowy", ani stojąca za plecami profesura nie przedstawiają żadnego pomysłu na ochronę i zachowanie tego podstawowego atrybutu śląskości. Co więcej, gorliwie torpedują jedyny dostępny sposób przedstawiany przez drugą stronę sporu: czyli prawną ochronę języka regionalnego. Jest w tym sarmackość, by "raczej pogrzebać się podgruzami, niźli wroga do twierdzywpuścić". Po nas choćby potop, najważniejsze, aby wyszło namoje. Jeśli to nieprawda, jeśli się mylę, to proszę "autorytety" o karty na stół i przedstawienie katalogu alternatywnych rozwiązań. Na razie ani nie widzę, ani nie słyszę. Przerażające, jak niewielka w sumie, ale krzykliwa grupa ludzi odwołujących się do swojej wielopokoleniowej śląskości robi dziś wszystko, aby tę śląskość ostatecznie utopić w zalewie ogólnonarodowego zglajchszaltowania, materializując tym samym idee Grażyńskiego i komunistów głoszących "jedność moralno-polityczną narodu".

Czy po to zostaje się "autorytetem końcowym"?


*Euro 2012 w DZ: eksperci typują wyniki meczów, wywiady z gwiazdami, strefa kibica
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!