Intencja tego zabiegu jest oczywista. "Komunikacją miejską do pracy - to się opłaca!" - można przeczytać na stronie KZK GOP. Moment do takiej akcji jest bardzo dobry. Kierowcy mają już serdecznie dość wysokich cen paliw. Nie tylko zresztą oni.
- Po Euro 2012, które było "czasem żniw" dla sprzedających paliwa, ceny na stacjach powinny spaść - twierdzi wicepremier Waldemar Pawlak.
CZYTAJ KONIECZNIE:
Śmierdzi w autobusie? KZK GOP: Śmierdzący pasażer to delikatna sprawa
Porównaliśmy koszty codziennego dojazdu do pracy samochodem, pociągiem i autobusem (względnie tramwajem) w realiach aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej. Okazało się, że - wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu - transport publiczny wcale nie musi być najkorzystniejszy. O ile dla "singli" najlepszym rozwiązaniem jest komunikacja publiczna, to w przypadku rodzin samochód zyskuje na opłacalności. I tak - dojeżdżając z Gliwic do Katowic pociągiem co miesiąc trzeba wydać 100 zł, za miesięczny bilet autobusowy 124 zł, a za paliwo do samochodu 592 zł. Kiedy jednak kierowca znajdzie sobie 4 współpasażerów, którzy podzielą koszty takiej przejażdżki, to jej cena stanie się porównywalna. Ale zyskiem są też czas i możliwość dojechania bez przesiadki w dowolne miejsce Katowic.
Paliwo w Polsce jest za drogie - pod tym stwierdzeniem mógłby podpisać się każdy kierowca. Co tu zresztą dużo gadać, skoro nawet przedstawiciele branży paliwowej mają świadomość, jak dużym obciążeniem dla posiadaczy samochodów są obecne ceny.
- Dla przeciętnego Polaka zatankowanie samochodu do pełna, to wydatek kilkunastu procent jego dochodów netto, podczas gdy dla przeciętnego obywatela Niemiec, Austrii czy Francji to jest raptem kilka procent - przyznaje Bogdan Kucharski, prezes zarządu BP Polska.
Już w zeszłym roku 58 procent kierowców ograniczyło korzystanie z samochodu, motywując to właśnie rosnącymi kosztami paliwa. Takie dane przynosi przynajmniej raport przygotowany przez ING Bank Śląski. Z tego samego badania wynika, że co 20. kierowca w Katowicach zdecydował się w ogóle zostawić samochód w garażu i postawić na transport publiczny - dla porównania: w Trójmieście na taki krok zdecydowało się 11 procent kierowców - wyprzedzając tym samym postulat KZK GOP.
Czy jednak wysoka cena benzyny jest wystarczającym argumentem do pozostawienia samochodu w garażu i przesiadki do komunikacji publicznej?
By znaleźć odpowiedź na to pytanie, porównaliśmy koszty codziennego dojazdu do pracy samochodem, pociągiem i autobusem (względnie tramwajem) w realiach aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej. Zrobiliśmy to z inspiracji Komunikacyjnego Związku Komunalnego, który na swojej stronie internetowej podał link do kalkulatora umożliwiającego porównanie miesięcznych wydatków na paliwo i na bilety komunikacji miejskiej. Wniosek z tej analizy był jasny: jedziesz samochodem - przepłacasz.
Postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy aby na pewno wyliczenia Związku są poprawne. W tym celu porównaliśmy koszty dojazdu do pracy (22 dni w miesiącu) samochodem, pociągiem i autobusem lub tramwajem na ośmiu szlakach komunikacyjnych aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej .
Podobnie jak KZK GOP założyliśmy, że osoba korzystająca regularnie z komunikacji publicznej posiada bilet miesięczny. W przeciwieństwie do tamtego zestawienia nie ograniczyliśmy się jednak do sytuacji, gdy do pracy dojeżdża jedna osoba, lecz przeanalizowaliśmy, jak zmienia się bilans kosztów z chwilą, gdy kierowca - zamiast "wozić powietrze" - bierze na pokład współpasażerów, którzy, rzecz jasna, dzielą się kosztami takiej przejażdżki.
Wzięliśmy też pod uwagę kursy między miastami, które obsługują różni przewoźnicy (w sytuacji, gdy nie ma wspólnego biletu oznacza to konieczność zakupu dwóch różnych biletów). Kiedy wziąć poprawkę na te czynniki, to okaże się, że wnioski z wyliczeń KZK GOP wcale nie są już takie oczywiste.
Autobus czy auto? Kwestia wyboru
Z Anną Koteras, rzeczniczką KZK GOP, rozmawia Michał Wroński
Ceny paliwa wciąż są wysokie, a tymczasem liczba osób korzystających z komunikacji publicznej wciąż spada. Dlaczego nie staracie się przyciągnąć do siebie tych ludzi?
Sądząc po wpływach ze sprzedaży biletów pod koniec ubiegłego roku przybyło nam pasażerów. W dłuższej perspektywie przekonać ich do komunikacji miejskiej może jednak wyłącznie poprawa stanu taboru. To już się odbywa, ale podnoszenie jakości usług jest procesem długofalowym.
Nie jest jednak przypadkiem, że właśnie teraz zachęcacie kierowców do oszczędzania poprzez wybór komunikacji publicznej...
Oczywiście, choć mamy świadomość, że to trudne zadanie. Samochód wciąż pozostaje u nas wyznacznikiem bogactwa. Ludzie myślą, że jeśli ktoś jeździ komunikacją publiczną, to nie stać go na własny samochód.
Bez przesady. Samochód jest po prostu wygodniejszy od autobusu.
I zawsze tak pozostanie. Wiadomo, że na duże zakupy do marketu lepiej jechać autem niż autobusem. Kiedy już jednak przychodzi codziennie dojeżdżać do pracy, to okazuje się, że wybierając autobus oszczędza się pieniądze i nie trzeba tracić czasu na szukanie miejsca do parkowania. To kwestia wyboru.
*Burze szaleją nad Śląskiem. Idą kolejne. Zobacz zdjęcia
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?