Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beskidy uratowane z ekologicznej katastrofy. Nedleśniczy: Ładnie będzie za pięć lat

Andrzej Wiśniewski
Jacek Drost
Beskidzkie lasy zaczynają ożywać po gigantycznych zniszczeniach wywołanych przez korniki. Skutki ekologicznej katastrofy, która ogołociła stoki w rejonie Wisły, Istebnej i wielu innych gmin w powiecie cieszyńskim, będą jednak długo usuwane.

- Ładnie zrobi się już za pięć lat. Ale na pełną odbudowę lasu potrzeba wieku - mówi Witold Szozda, nadleśniczy Nadleśnictwa Wisła.

Jeszcze kilka lat temu całe połacie gór straszyły rudawym kolorem ginących świerków. Pozbawione igieł drzewa można było spotkać na 60 tys. ha lasów. Mieszkańcy początkowo sądzili, że przyczyną wymierania drzew jest zanieczyszczone powietrze znad zakładów w czeskim Trzyńcu. W rzeczywistości ekologiczną bombę, która eksplodowała w 2006 r., podłożono jeszcze w XIX wieku. Zrobili to Habsburgowie, będący wówczas właścicielami dużej części beskidzkich terenów. A decyzje, których fatalne skutki objawiły się dopiero w naszych czasach, sprowokował gwałtowny rozwój przemysłu. Szybko powstające zakłady potrzebowały surowca. W Węgierskiej Górce zaczęła działać huta szkła i zakład suchej destylacji drewna, w Złatnej kolejna huta szkła, w Milówce fabryka papieru. Habsburgowie rozpoczęli masowy wyrąb lasów dla pozyskania budulca. Wtedy w Beskidach przeważały buki, jawory i jodły. Dwa pierwsze, ze względu na świetne właściwości energetyczne, używane były w rozbudowujących się hutach do wytwarzania węgla drzewnego. Świerka było mniej. Ale znakomicie nadawał się do celów budowlanych - używano go m.in. do produkcji stempli stosowanych do podpierania i obudowywania chodników w kopalniach.

Wszechwładny świerk
Świerk był przy tym niezwykle wydajny, zapewniając ok. 1,2 tys. kubików drewna na hektar. Dlatego sadzono go coraz więcej, aż zmieniła się struktura drzewostanu. Na terenie Wisły, na niektórych stokach świerki zaczęły stanowić 100 proc. wszystkich nowych drzew.

Popyt był tak ogromny, że sadzonki sprowadzano skąd tylko się dało, m.in. z rejonu austriackich Alp, a nawet spod Wiednia i z Transylwanii. Wprowadzono zasady niemieckiego leśnictwa: gospodarka leśna została podporządkowana polityce uzyskiwania maksymalnych przychodów, co początkowo dało bardzo dobre efekty. Świerki znakomicie przyjęły się na dobrych warunkach glebowych i klimatycznych (duża ilość opadów, znaczna wilgotność powietrza). Dzięki wytrzymałości i plastyczności cenione były w całej Europie. A przede wszystkim dawały olbrzymią rentę gruntową, której nie mógł dostarczyć żaden inny gatunek drzewa w tej strefie klimatycznej.

Ale po kilkudziesięciu latach ta monokultura zaczęła przynosić skutki odwrotne od zamierzonych. Okazało się, że lite świerkowe drzewostany nie są przystosowane do tego środowiska.

- Wcześniej nikt nie wiedział ani o genach, ani o tym, że świerk rosnący na wysokości 200 metrów nad poziomem morza różni się od tego, który porasta regiel górny - mówi Mirosław Nowak, naczelnik Wydziału Ochrony Lasu w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Wyszło na jaw, jak ważne jest pochodzenie nasion, z których hoduje się sadzonki. Że nie mogą być sprowadzane z miejsc przypadkowych, ponieważ potomek drzewa rosnącego w dolinie, nie będzie się prawidłowo rozwijał w górach.

Początek wymierania świerków zaczął się już pod koniec lat 50-tych ubiegłego wieku w reglu dolnym Beskidu Małego i Śląskiego. W kolejnych dekadach klęska zaczęła się rozszerzać.
Królestwo kornika
Na wymieranie drzew złożyło się wiele przyczyn. Jedną z nich były niekorzystne procesy zachodzące w glebie, która ulegała coraz większemu zakwaszeniu. Na przykład w gminie Ujsoły odczyn kwasowości sięgnął Ph 3 - to więcej niż w przypadku cytryny.

Niekorzystny układ wiatrów wiejących z kierunków południowo-zachodnich przynosił zanieczyszczenia z rejonu Karwiny, Ostrawy i Trzyńca. Do tego dochodziły zanieczyszczenia z terenu Górnego Śląska. W rezultacie prawie 6,8 tys. ha lasów z terenów Wisły oraz Istebnej zostało zaliczonych do I strefy zagrożenia przemysłowego, a 1,6 tys. do II strefy, a w niektórych miejscach jony glinu przekroczyły dopuszczalne normy od 100 do 1000 razy.

Do tego dołożyły się grzyby: drzewa były atakowane przez opieńki, które rozkładają 30-50 proc. korzeni, powodując ich gnicie. To z kolei przyciągało kornika, który wgryzał się w wysuszoną korę odciętą od soków.

Obrazu klęski dopełniła pogoda. Świerki potrzebują do prawidłowego wzrostu niewielkiej ilości ciepła i dobrze znoszą mrozy w zimie. Jednak szkodzą im przymrozki, często występujące w Wiśle na przełomie maja i czerwca. Fatalne skutki miały też susze, które wystąpiły na Podbeskidziu - w 2006 r. lato było najsuchsze i najgorętsze w całym powojennym okresie pomiarów meteorologicznych. Negatywne skutki dla drzew przyniosły także wzrosty średnich temperatur. Temperatura lipca była o przeszło 4 stopnie wyższa od średniej wieloletniej, a miesięczne wartości opadów stanowiły zaledwie 22-30 proc. tego co w latach poprzednich. W rezultacie zginęły setki tysięcy drzew. Tylko przez dwa tygodnie lipca 2006 roku w Beskidzie Śląskim oraz Żywieckim wycięto ich 120 tysięcy (wcześniej, jesienią 2005 r. huragan wywrócił kilkaset tysięcy drzew).

Najgorsze przyszło wtedy, gdy drzewa zaatakowały korniki. Świerki zaczęły schnąć, a plaga owadów szybko się rozprzestrzeniała. By ją zatrzymać, konieczna była potężna wycinka.

Walka na wszelkie sposoby
Walkę z kornikami prowadzi się na kilka sposobów. Najważniejszym jest wycinanie i usuwanie drzew, w których znajdują się owady. W czasie największego nasilenia działań wycinano rocznie blisko 300 tys. drzew. Usuwano także wiatrołomy oraz gałęzie pozostałe po zrębie, gdzie owady chętnie się zagnieżdżają.

Z części przewróconych przez wiatr drzew tworzy się tzw. pułapki klasyczne: korniki drążą w nich chodniki, w których składają jaja. Takie drzewa ogałaca się w odpowiednim czasie z kory, która jest palona. Kolejnym etapem jest instalacja pułapek feromonowych - niewielkich skrzynek z substancjami wabiącymi, w których korniki giną. Szacuje się, że co miesiąc do każdej z nich wpadało po kilkaset tysięcy owadów.

Równolegle, na ogromną skalę prowadzona była akcja produkcji nowych sadzonek. Nasiona przygotowano w Karpackim Banku Genów, a szykując się do sadzenia drzewek Rejonowa Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach zmodernizowała nawet szkółki leśne. Wprowadzono też nowoczesną metodę polegającą na hodowli drzewek z zakrytymi korzeniami, aby zmniejszyć szok w trakcie przesadzania. Pozwala to uzyskać szybszy wzrost sadzonki.
Sporym problemem okazała się kwestia własności lasów. Przykładowo na terenie Nadleśnictwa Wisła ok. 40 proc. lasów należy do indywidualnych właścicieli. Duża część prywatnych lasów nie ma uregulowanego stanu prawnego, a objęte plagą kornika tereny miały często kilkunastu spadkobierców. W całych Beskidach jest przeszło 200 tys. osób, które są posiadaczami jakiegoś kawałka lasu, a część z nich nie chciała współpracować z leśniczymi. Stanowiło to duże zagrożenie dla lasów państwowych, bo skażone drzewa na prywatnych terenach mogły "zarażać" zdrowe uprawy. W sytuacji, gdy liczył się pośpiech - należało jak najszybciej wycinać lub korować drzewa, w których zagnieździły się korniki - nadleśnictwo próbowało wpłynąć na decyzje takich osób poprzez zwracanie się do dzieci i młodzieży z okolicznych szkół. W jednym z liceów w Istebnej uczniowie uczestniczyli nawet w projekcie badawczym "Drzewa umierają stojąc" - opiekowali się pułapkami na korniki. Wydano także kilkanaście tysięcy ulotek.

Krajobraz po katastrofie
Klęska świerków okazała się jednak bardzo pożyteczna dla lokalnego rynku pracy. Nadleśnictwa w Beskidach na okres realizacji programu ratowania lasów stały się największym pracodawcą w gminach, które od lat zagrożone są strukturalnym bezrobociem. Jak podaje miesięcznik "Trybuna Leśnika", w latach 2008-2010 tylko w Nadleśnictwie Węgierska Górka codziennie przy pracach związanych z usuwaniem świerków zatrudnionych było 2 tys.osób. W sąsiednim Nadleśnictwie Ujsoły przy zrywce, korowaniu i paleniu gałęzi pracowało kolejne tysiąc osób. Co prawda obecnie pracy jest mniej, ale zajęcia dla mieszkańców jeszcze długo nie zabraknie.

- Na stałą pracę może liczyć ponad 200 pilarzy i 120 zrywkarzy - mówił "Trybunie Leśnika" Józef Worek, nadleśniczy z Ujsoł.

Sezonowo zatrudnianych jest także 150 osób przy zalesieniach, a od lipca do sierpnia 100 pracowników zostanie przyjętych do korowania. Nadleśnictwa oferują także pracę przy pielęgnowaniu młodników i przy naprawie dróg zniszczonych podczas transportu wyciętych drzew. Jest także praca dla kobiet, przede wszystkim przy sadzeniu lasu.

Walka z kornikami przyczyniła się także do rozwoju technologicznego w Beskidach. Pojawiły się maszyny i sprzęt do ścinania, korowania, ładowania i wywożenia drewna, jakiego tu wcześniej nie było.

Ile potrwa odbudowa zniszczonych lasów? Choć teraz wycięte połacie gór zazieleniły się młodymi drzewkami, na powrót do dojrzałego drzewostanu trzeba będzie poczekać przynajmniej kilkadziesiąt lat. Przykładowo jodła, której w beskidzkich lasach ma być znacznie więcej, musi rosnąć w zacienieniu. Więc najpierw sadzony jest modrzew, a jodła znajdzie się pod nim, ale dopiero kilkanaście lat później. Leśnicy chcą odtworzyć drzewostan sprzed 200 lat: świerków będzie w nim znacznie mniej, przybędzie też buków i jaworów.

Czy klęska wymierania drzew może się powtórzyć? Nowy, różnorodny drzewostan, będzie bardziej wytrzymały. Ale na wszystkie zagrożenia nie ma jeszcze zabezpieczeń.

- Mamy teraz, jak na te lasy, dobrą sytuację zdrowotno-sanitarną. Udało nam się powstrzymać kornika, ale nie uporaliśmy się z opieńką. Ona pozostaje dalej w glebie i w czasie jakiegoś kryzysu klimatycznego, podobnego do tego z 2006 r., może dać o sobie znać - ostrzega Mirosław Nowak, naczelnik Wydziału Ochrony Lasu w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!