Mimo zielonej murawy zimowa aura i tak miała wpływ na poziom spotkania, które było kiepskim widowiskiem. Na boisku mnożyły się niedokładności, a fauli było znacznie więcej niż strzałów. Na tym większe słowa uznania zasłużyli więc kibice "niebieskich", którzy w liczbie prawie 10 tysięcy zasiedli na trybunach i przez całe spotkanie głośnym dopingiem wspierali swoich ulubieńców. Niespełna tysiąc sympatyków gości również nie żałowało gardeł, więc atmosfera, w przeciwieństwie do temperatury, była w Chorzowie naprawdę gorąca.
W I połowie częściej przy piłce była Legia, ale z jej przewagi poza kilkoma rzutami rożnymi niewiele wynikało. Najbliższy szczęścia był Maciej Iwański. Po strzale lidera warszawian z 10 m Krzysztof Pilarz instynktownie odbił piłkę, a ta otarła się jeszcze o słupek i wyszła na róg. Gospodarze atakowali rzadziej, lecz za to byli groźniejsi. W 22 minucie mieli wymarzoną okazję do zdobycia prowadzenia. W polu karnym Jan Mucha staranował grającego po raz pierwszy od 7 grudnia ub. r. w podstawowej jedenastce Remigiusza Jezierskiego. Lubelski sędzia Paweł Gil chwilę się wahał, ale w końcu odgwizdał faul bramkarza Legii i podyktował jedenastkę. Do ustawionej na "wapnie" piłki podszedł Wojciech Grzyb. Niestety kapitan chorzowian strzelił w sposób sygnalizowany i słowacki golkiper popisał się skuteczną interwencją, którą naprawił swój wcześniejszy błąd.
- Gdybym wykorzystał karnego, to pewnie wygralibyśmy ten mecz, bo Legia wcale nie była od nas lepsza. Powinienem strzelić mocniej, a wówczas bramkarz nawet jeśli wyczułby moje intencje, to i tak nie zdołałby odbić piłki. W szatni przeproszę kolegów za tą jedenastkę. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że był to mój pierwszy przestrzelony karny w lidze - powiedział Wojciech Grzyb.
Po przerwie śnieg padał jeszcze gęstszy, w końcu padła też bramka. Po dośrodkowaniu Macieja Iwańskiego z najbliższej odległości piłkę w siatce umieścił Takesure Chinyanama. Była to odpowiedź warszawian na niewykorzystaną przez chorzowian sytuację Marcina Zająca. Chwilę wcześniej potężnie z dystansu strzelał pomocnik Ruchu Maciej Scherfchen. Jan Mucha odbił piłkę przed siebie i dopadł do niej popularny "Kicaj", który miał przed sobą pustą bramkę, a jednak strzelił wprost w bramkarza. Ruch do końca starał się zmienić niekorzystny rezultat, lecz nie potrafił już postraszyć Legii. Po raz kolejny chorzowianie stracili punkty z powodu własnej nieskuteczności.
- Po ostatnich nieudanych wyjazdach chcieliśmy tu za wszelką cenę wygrać i bardzo cieszymy się, że przełamaliśmy tą kiepską passę na obcych boiskach i wywieźliśmy z Chorzowa trzy punkty - stwierdził najlepszy gracz gości Maciej Iwański.
Zdaniem trenerów
Bogusław Pietrzak (Ruch Chorzów)
Dziękuję zawodnikom za bardzo dobrą grę i duże zaangażowanie. Obawiałem się Ruchu, ale okazało się, że byliśmy dobrze przygotowani motorycznie do tego spotkania. Nasze zwycięstwo było w pełni zasłużone. Gdybyśmy mieli więcej szczęścia to mogliśmy w Chorzowie wygrać jeszcze wyżej.
Jan Urban (Legia Warszawa)
To był mecz walki i moi zawodnicy podjęli walkę ze Śląskiem. Niestety po raz kolejny nie potrafiliśmy wykorzystać naszych sytuacji strzeleckich. Przez pierwsze minuty II połowy myślami byliśmy chyba jeszcze w szatni i przeciwnik nas pokarał dwoma bramkami. Śląsk rzeczywiście wygrał zasłużenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?