Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiątka z wakacji w PRL? Gumowa ośmiornica i czułki kosmity [ZDJĘCIA]

Justyna Przybytek
Jak wspominacie wakacje w PRL? Prawie dziesięć lat temu zadaliśmy to samo pytanie czytelnikom Dziennika Zachodniego. Wspominali Jugosławię, obiady w jadłodajniach, placki ziemniaczane, dziurawe namioty na Mazurach i godziny spędzone w pociągach.

Dziś rozpytaliśmy redakcyjnych kolegów. Co pamiętają z wczasów sprzed kilkudziesięciu lat? Redaktor z działu sportowego… gumowe ośmiorniczki, jak twierdzi, taki wakacyjny gadżet. W sekretariacie redakcji i newsroomie króluje za to wspomnienie o saturatorach i syfonach.

- W największe upały, i nie tylko, na posterunku zawsze trwali ludzie z saturatorami. Wózek na kółkach, grube szklanki, coś, co pozwalało je jakoś opłukać i dwa szklane pojemniki: jeden z czerwonym sokiem, drugi z żółtym. Tak, ta mieszanka doskonale gasiła pragnienie…

Owszem gasiła, ale kiedy władza pozwalała. A pozwalała tylko od 1 lipca do 30 września. Ten okres, to sezon na saturatory. - Przed tą datą, choćby żar lał się z nieba (co nie jest rzadkie w maju czy czerwcu) obowiązywał absolutny zakaz ich instalowania przez "Społem", które było głównym dysponentem wózków. A wszystko dlatego, że termin działalności saturatorów jak wszystko w PRL było regulowane prawnie - wspomina redakcyjny kolega.

Mimo to nostalgia za saturatorami została, bo inny z redaktorów tłumaczy: Zniknęły z naszych ulic niemal wraz ze zmierzchem słusznie minionej epoki, ale nic nie stoi na przeszkodzie (pewno oprócz rachunku ekonomicznego), by mogły wrócić. Dziś saturatory również mogą być instalowane na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia z 2 kwietnia 2012 r. w sprawie określenia wymagań, jakim powinny odpowiadać zakłady i urządzenia lecznictwa uzdrowiskowego. W art. 7 par. 18 czytamy: a. saturatory powinny zapewniać minimalne nasycenie CO2 wody o naturalnej temperaturze w ilości 2.200 mg/l b. butle z CO2, zarówno pełne, jak i puste, powinny być umieszczone w uchwytach.

Były też syfony i Polak, który potrafi... - Dziś nie do pomyślenia, woda każdego rodzaju jest w sklepach. Wtedy, by mieć dużo dobrej (jak na ówczesne standardy) wody do picia chodziło się do zaradnych prywaciarzy, którzy wstawiali do piwnic butle z gazem i w jakiś tajemny sposób "nabijali" nimi specjalne butelki z wodą. Co kilka dni dzieciaki latały z wielokrotnego użytku butelkami do takich punktów - całe peerelowskie rodziny nie były więc spragnione (wody, bo wolności i normalności spragnione były cały czas). W opowieści o syfonach widać też szczegóły: punkt w piwnicy domu jednorodzinnego przy ulicy Sławików w Rybniku. Istnieje jeszcze? Na pewno nie. Woda była dobra? Bardzo dobra, zwłaszcza, że lato było wtedy jakieś cieplejsze. Jak każde wspomnienia z dzieciństwa…

Szczególnie jednak ciepłe i to dosłownie, gdy wakacyjna podróż odbywała się cudem techniki - maluchem. Pojazd, który kończył się, zanim na dobre zaczął musiał pomieścić całą rodzinę, bagaże całej rodziny, nie daj Boże psa, obowiązkowo - turystyczny odbiornik TV - i spory zapas części zamiennych. Bo a nuż, coś zazgrzyta, zakopci i padnie, co zdarzało się nadzwyczaj często. Ale jakoś wtedy byliśmy bardziej cierpliwi, albo wyrozumiali, albo było tak oczywiste, że coś nie zagra, że kilkugodzinny postój z otwartą maską na poboczu mniej dziwił i mniej irytował. Tak samo zresztą, jak kilkudniowe, przymusowe wakacje na bocznicy kolejowej.

Zresztą wakacyjny wojaż z PKP to całkiem inna bajka. PKP psikusy robi nam i dziś i dawniej, gdy było jeszcze jednym przedsiębiorstwem. - Na przykład odłączało jeden z wagonów w połowie trasy między wybrzeżem, a Katowicami. Wagon, wagonem, gorzej, że przy okazji całą gromadką pasażerów.

A jak tam wspomnienia w redakcji internetowej? Rządzi… pizza. - Pierwsza pizza na deptaku w Ustroniu Morskim. Był jakiś 83 lub 84 rok, nad głową latały radzieckie myśliwce z pobliskiego lotniska wojskowego, a nad deptakiem unosił się egzotyczny zapach przypalonego sera, pieczarek i prawdopodobnie bazylii, bo oregano było jeszcze w Polsce nieosiągalne. W kioskach z pamiątkami królowały koszulki z załogą G i Sindbadem z kreskówek oraz opaski na głowę z czułkami kosmitów. Plażowym hitem był latawiec w kształcie spadochroniarza.

A, co Wy wspominacie z dawno minionych wakacji? Jakie gadżety królowały w uzdrowiskach, jakie z nich przetrwały do dziś. Gdzie spędzaliście wczasy i jak nieprzewidywalne były to przygody. PISZCIE W KOMENTARZACH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pamiątka z wakacji w PRL? Gumowa ośmiornica i czułki kosmity [ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni