Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Farorzowi do sztambucha

Michał Smolorz
Arcybiskup posłał na emeryturę mojego farorza, co odnotowuję z żalem. Farorzów miałem już siedmiu, tego ostatniego najdłużej. Jako parafianin niepokorny, by nie rzec krnąbrny, za każdym razem potrzebuję długich lat, aby do nowego duszpasterza się przyzwyczaić. Podobnie jak duszpasterz potrzebuje lat, aby nieznośnego parafianina oswoić i nie irytować się za każdym jego wyskokiem. Już wydawało mi się, że po siedemnastu latach docierania osiągnąłem stan wzajemnego zrozumienia, a tu masz babo placek: trzeba będzie zaczynać od początku.

Oj, odebrałem od ostatniego farorza wiele lekcji pokory i tolerancji. Nasamprzód dlatego, że był on - jak większość konfratrów - zadeklarowanym PiS-owcem i nie wahał się uprawiać z ambony PiS-owskiej propagandy. Aczkolwiek przyznać trzeba, że czynił to inteligentnie i z polotem, a jako znakomity kaznodzieja potrafił największą demagogię ubrać w atrakcyjną retorykę (sztuka kaznodziejska to w Polsce rzadkość, więc mimo różnicy poglądów doceniam tę dobrą). Majstersztykiem było kazanie w dniu wyborów parlamentarnych w 2005 roku: "Kościół nikomu nie wskazuje, na jaką partię ma głosować, przypominam tylko słowa wielkiego polskiego poety Juliana Tuwima, który w 'Kwiatach polskich' pisał : Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość - sprawiedliwość". Sam dałem się złapać w pułapkę: w któreś święto farorz zaprosił mnie do czytań mszalnych. Niczego nie podejrzewając biorę lekcjonarz do ręki, atam akurat fragment z księgi Izajasza, w którym prorok sześć razy w kółko wychwala prawo i sprawiedliwość. Do dziś się rodzina i sąsiedzi śmieją, jak Smolorz z kazatelnicy PiS wychwalał. Pretensji nie mam, tu l`as voulu, Georges Dandin.

Wszystko to pryszcz wobec rozmiarów propagandy uszokowo-siejnej (na rzecz prezydenta Katowic i jego zastępczyni). W tej kwestii farorz był bezkompromisowy. Kolorowe reklamy wyborcze komitetu Piotra Uszoka zawsze znajdowały się w kościelnej gazetce, a gdy jakiś nieroztropny parafianin odważył się kandydować z innego ugrupowania, czekało go publiczne sponiewieranie z ambony. Widzę w tym biznesową lojalność proboszcza i troskę o substancję materialną kościoła - wspierającym go parafiom prezydent Katowic zwykle hojnie odpłaca, albo w formie bezpośrednich dotacji (zabytki), albo komunalnych prac wokół kościelnych obiektów (bruk, oświetlenie), albo przez lokalnych przedsiębiorców, którzy dostają zlecenia z magistratu, a zyskiem dzielą się z farą. Nie od dziś wiadomo, że marksistowska dialektyka ma w Kościele fundamentalne znaczenie, wedle niej dobre jest to, co Kościołowi służy.

Ale bywał też nasz proboszcz ostentacyjnym nonkonformistą, lubił narażać się ludowi Bożemu a nawet zwierzchnikom. Kurzył papierosy jak smok, przez otwarte drzwi świątyni najpierw wpadała chmura dymu (ostatnie sztachy pociągał jeszcze na progu), dopiero za nią wkraczał wielebny. Nie cierpiał chodzić po kolędzie, choć to dla większości księży najważniejszy w roku zastrzyk finansowy. On z tego dobrowolnie rezygnował i zapraszał zakonników, kurialistów i profesurę seminaryjną, by sobie dorobili. Etatu w szkole nie wziął, choć to stały pieniądz, a później emerytura. Choć biskup tego nie pochwalał, do służby przy ołtarzu zaprosił dziewczynki, co było w diecezji ewenementem. Kazania głosił krótkie i treściwe, za to długie i nudne listy episkopatu skracał do postaci możliwej do strawienia (zdarzało mu się odczytać tylko pierwszy i ostatni akapit). Kiedyś po prostu zakomunikował : "Zwykle w ten dzień czytamy list rektora KUL, jednak tym razem jest on tak przeraźliwie długi, że ograniczę się do przekazania Państwu świątecznych życzeń Jego Magnificencji". Za to akurat parafianie kochali go bezgranicznie. Gorzej było, gdy raz w Boże Ciało oznajmił: "Na dworze pada deszcz, widać Pan Bóg uznał, że mieszkańcy naszej parafii nie są godni iść z Najświętszym Sakramentem". I odwołał procesję, wywołując furię miejscowych dewotek ("Co łón sie niy myśli, przeca ludzie łod tego majóm parizole!").

I teraz przyjdzie nowy farorz, z nowymi przywarami i zaletami, z nowymi poglądami i nowymi porządkami, i od początku trzeba będzie przeżywać te wszystkie zachwyty, zwątpienia, zadowolenia i irytacje... Mam do Wielebnego Księdza Elekta jedną tylko prośbę: aby zachował uświęcony obyczaj przypominania parafianom, kiedy w piątek z powodów kanonicznych nie obowiązuje post. Ja osobiście bardzo ceniłem za to poprzednika, gdy z całym błogosławieństwem Kościoła mogłem w piątek zajadać wieprzowinę zamiast śledzia. Ze swej strony deklaruję ten sam krytycyzm, jakim przez minione 17 lat obdarzałem Wielebnego Księdza Emeryta.


*Marsz Autonomii 2012 ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Wielki koncert Guns N'Roses w Rybniku ZOBACZ ZDJĘCIA, WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Smolorz: Farorzowi do sztambucha - Dziennik Zachodni