Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze do boju!

Agata Pustułka
Przed siedzibą Parlamentu Europejskiego protestowali już polscy stoczniowcy i górnicy. Teraz przyszedł czas na lekarzy. 15 grudnia zjadą do Strasburga, by wraz z kolegami z innych krajów walczyć o przestrzeganie 48-godzinnego tygodnia pracy i lepsze zarobki.

Organizatorem protestu jest Europejska Federacja Lekarzy Etatowych. Jej aktywistami są lekarze z Polski, najbardziej zaprawieni w bojach o pod-wyżki. - Liczymy na waszą obecność - mówił dr Claude Wetzel, przewodniczący Federacji, który był gościem ostatniego zjazdu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, członka Federacji. Chwalił wówczas polskich związkowców.

- Przewodniczący uważa, że nowi członkowie wniosą sporo świeżej krwi. Docenił siłę naszego protestu. Z regionu pojedzie 50 - 60 osób. Tak mało, bo koszty są duże - wyjaśnia dr Maciej Niwiński, szef śląskiego OZZL.

Jednym z uczestników demonstracji będzie dr Tomasz Underman, lekarz z Rudy Śląskiej oraz wiceprzewodniczący Zarządu Krajowego OZZL. W styczniu dr Underman ma wystąpić na forum Parlamentu Europejskiego i przedstawić eurodeputowanym informacje na temat sytuacji polskich lekarzy. Na początku przyszłego roku ma też dojść do pierwszego w historii ogólnoeuropejskiego strajku lekarzy etatowych. Obecnie uzgadniana jest jego formuła.

- Nie jest wykluczone, że na jeden dzień lekarze odejdą od łóżek chorych. Tak stało się niedawno w Berlinie. W szpitalach zostały tylko pielęgniarki - mówi dr Niwiński.

- W żadnym z europejskich państw nie ma zadowolonych lekarzy - podkreśla dr Underman. - Od nas koledzy z innych krajów mogą nauczyć się, jak skutecznie protestować. Nie zamierzamy składać broni, bo nasze postulaty nie zostały spełnione.

Solidarność lekarska w ramach UE ma drugie dno. Medycy z bogatych państw dążą do utrzymania swych wysokich zarobków. Popierają dążenia polskich, czeskich, czy węgierskich kolegów obawiając się, że ich masowy napływ doprowadzi do obniżki płac w krajach Zachodu.

Warto dodać, że z danych Europejskiej Federacji Lekarzy Etatowych wynika, że czeski medyk zarabia miesięcznie 1,1 tys. euro, węgierski ok. 1 tys. euro, zaś polski 800 euro. Tymczasem na konto lekarza w Austrii wpływa co miesiąc ponad 7 tys. euro.

Lekarzy nie przekonują ostatnie dane przekazane przez minister zdrowia Ewę Kopacz, która podczas debaty sejmowej powiedziała m.in., że lekarz z drugim stopniem specjalizacji zarabia ponad siedem tysięcy złotych. - Każdy minister takie idiotyzmy opowiada. Zapraszam do mojego szpitala - oburza się dr Underman.

Lekarz zatrudniony na umowę zarabia brutto bez dyżurów: w przypadku ordynatora 9642 zł. Lekarz z drugim stopniem specjalizacji - 7211 zł, z pierwszym stopniem specjalizacji - 6621 zł, a bez specjalizacji - 5160 zł. Takie dane dotyczące średnich płac lekarzy przedstawiła podczas debaty sejmowej minister zdrowia Ewa Kopacz.

- Nie mogę już słuchać tych bzdur - oburza się dr Tomasz Underman, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - Z racji swojej funkcji znam dane z 400 szpitali w Polsce. W żadnym z nich lekarze tyle nie zarabiają.

Środowisko medyczne jest zawiedzione niedotrzymaniem płacowych obietnic.

W lipcu 2006 roku po fali protestów rząd PiS dla świętego spokoju, przed wyborami, zgodził się na podwyżki. Potem w grudniu 2007 i styczniu 2008 roku rozstrzygały się sprawy wejścia w życie unijnego wymogu dotyczącego 48-godzinnego czasu pracy lekarzy. By zapewnić pacjentom całodobową opiekę w szpitalach na gwałt powstawały grafiki dyżurów. "Nagle" okazało się, że mamy za mało specjalistów. Poza tym stawki oferowane za 48 godzin nie satysfakcjonowały medyków.
Lekarze, aby więcej zarabiać, w większości podpisali specjalne klauzule opt aut, które umożliwiły im pracę w godzinach ponad limitem. - Tylko dzięki temu wzrosły nasze płace. Klauzule "opt aut" stały się narzędziem nacisku i wyzysku. Znów musimy pracować po kilkaset godzin miesięcznie - wyjaśnia dr Underman.

Obecnie lekarze z bogatych krajów UE zabiegają o utrzymanie 48-godzinnego tygodnia pracy i zniesienia "opt aut" w ciągu trzech najbliższych lat. Naszym zależy na takim wzroście płac, by w przyszłości też zrezygnować z podpisywania klauzuli.

OZZL nie składa broni i zamierza protestować, ale tym razem poza granicami kraju - w Strasburgu, gdzie swoją siedzibę ma Parlament Europejski. 15 grudnia zjawi się kilkuset protestantów z całej Polski, w tym 50 - 60 z województwa śląskiego.

Polscy lekarze znaleźli sojuszników nie tylko wśród kolegów z tzw. nowych państw Unii, ale też w Niemiec, Francji, Austrii.

Jeden ze wspólnych postulatów dotyczy znacznego podniesienia, ponad średnią krajową, wynagrodzenia podstawowego dla lekarzy z co najmniej 10-letnim stażem. Medycy są też zaniepokojeni emigracją zarobkową, która przyczynia się do obniżenia zarobków lekarzy w państwach bogatych.

Choć w Polsce ubiegłoroczne protesty objęły ponad 100 tysięcy medyków to do strajków dochodziło także w Hiszpanii i Niemczech, gdzie protestowano przeciwko zbyt małej podwyżce płac.
W Polsce problemy środowiska lekarskiego są zdecydowanie inne. Strasburg daleko, a siedziba śląskiego NFZ blisko i napływające z niej sygnały nie napawają optymizmem - w 2009 r. może zabraknąć pieniędzy na podwyżki.

- Trudno dalej utrzymywać sytuację, gdy w budżecie danego szpitala 80 proc. przeznaczanych jest na płace, a 20 proc. na usługi medyczne - powiedział w wywiadzie dla naszej gazety szef śląskiego oddziału NFZ Zygmunt Klosa.

- Z przyszłorocznych kontraktów nie wystarczy nam na podwyżki dla pracowników - mówi jeden z dyrektorów szpitali. - By uniknąć jeszcze bardziej kosztownego strajku wolę zadłużyć placówkę.
To byłaby katastrofa, bo w ciągu kilku ostatnich miesięcy udało się zmniejszyć tempo narastania zadłużenia. Wiele szpitali przymierza się też do komercjalizacji, w tym najbardziej zadłużone szpitale wojewódzkie, których właścicielem jest marszałek śląski.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL:

Informacja pani minister o płacach lekarskich jest nieprawdziwa. Wysokość płac - podawana jako wartości średnie - jest bardzo zawyżona. Wynagrodzenie zasadnicze lekarza specjalisty zatrudnionego na umowę o pracę, bez dyżurów wynosi obecnie najczęśćiej od 3500 do 4 500 złotych brutto, co z dodatkami daje kwotę od 3800 do 5500 złotych - brutto (czyli ok. 2600 - 3600 zł netto). Oczywiście są również - rzadziej - kwoty niższe lub wyższe.

Podana przez minister zdrowia kwota 7211 złotych oznacza płacę zasadniczą ok. 6000 - 6500 złotych brutto, co jest absolutnym wyjątkiem, a nie regułą. Podobnie sfałszowane są informacje dotyczące płac innych grup lekarzy.

Jeżeli płace lekarskie są takie, jak podaje minister zdrowia, to OZZL postuluje aby wpisać podane kwoty do ustawy o wynagrodzeniach lekarskich, co nie spowoduje przecież żadnych kosztów! Odrzucenie tej propozycji oznaczać będzie, że nawet rządzący nie wierzą w informacje minister zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!