Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Impact Festival w Warszawie: Red Hot Chili Peppers na Bemowie [ZDJĘCIA]

Ola Szatan
Nie mieli łatwo. Artyści, którym przyszło występować zarówno na dużej scenie jak i tej mniejszej scenie Eventim, przed głównym daniem wieczoru czyli zespołem Red Hot Chili Peppers, który był największą gwiazdą Impact Festivalu na warszawskim Bemowie.

Tropikalna pogoda jaka panowała w piątek w Warszawie i palące niczym mała papryczka chili, słońce spowodowały, że wielu osobom udzieliła się sielska atmosfera pikniku i jeśli słuchali dźwięków któregoś koncertu to raczej na siedząco lub w pozycji horyzontalnej. Na szczęście z godziny na godzinę przybywało też fanów, dla których brak szaleństwa pod sceną to jak żołnierz bez karabinu.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z KONCERTU KASABIAN NA BEMOWIE

Zainteresowanie na pewno wzbudzał występ I Blame Coco, angielskiej wokalistki i multiinstrumentalistki, która talent wyssała z mlekiem matki, choć w zasadzie należałoby powiedzieć ojca... Bo to, że jest córką Stinga było widać słychać i czuć. Nie do końca udało się porwać widownię zespołowi The Vaccines. Czy wpłynęła na to dziwna akustyka, wrażenie jakby głos wokalisty płynął z innego koncertu, czy po prostu fakt, że niespełna trzy godziny jakie pozostały wówczas do show Red Hotów, dużo osób postanowiło przeznaczyć na skorzystanie z bogatej gastronomii, czy wylegiwanie się m.in. na piasku. Bo na Bemowie mieliśmy do dyspozycji mini plażę, z palmami i leżakami.

Spory ruch w strefie Golden Circle, czyli tej najbliżej sceny zaczął się robić, gdy na scenę wyszedł John Lydon, legendarny wokalista Sex Pistols, który w Warszawie pojawił się ze swoją niemniej legendarną kolejną formacją Public Image Limited.
Kto rok temu zaliczył jego koncert na katowickim Off Festivalu, ten wie, że Lydon i spółka to nie jest skład, który poddaje się prostym klasyfikacjom. Ale też wiele racji mają ci, którzy twierdzą, że jak raz posłucha się PIL-a, tego charakterystycznego donośnego wokalu, to już nie da się od niego uciec. Ich warszawski koncert miał całkiem niezłą energię o czym świadczyła reakcja fanów pod sceną. Podczas ich występu doskonale bawił się m.in. wokalista Bic Cyc czyli Skiba. Jakoś zupełnie się temu nie dziwimy...

Przed daniem głównym dobrze jest sięgnąć po przystawkę, która jeszcze bardziej rozbudzi apetyt. Miano najlepszej z nich zdecydowanie należy się Kasabian. O tym, że świetnie sprawdzają się na festiwalu wiedzą openerowicze. O tym, że swoją muzyką potrafią porwać nawet osoby, które na Impact Festival przyszły w "jedynym słusznym celu" (jakim, zdradzały koszulki z logo Red Hot Chili Peppers, w których paradowała znakomita większość festiwalowiczów) przekonaliśmy się obserwując pospolite ruszenie zarówno w Golden Circle jak i na dalszej płycie lotniska. Znakomity kontakt z publicznością, soczyste gitary, świeżość, przeboje śpiewane z publicznością... tych państwa zdecydowanie prosimy o jeszcze. I to na odrębnym, regularnym koncercie.

Gdy Kasabian zakończył koncert na dużej scenie, od razu zaczęły się ostateczne przygotowania do występu Red Hot Chili Peppers. Na mniejszej scenie pojawił się za to The Charlatans, któremu przyszło zmierzyć się z ciężką dolą wykonawcy, jakiego "można poświęcić" w imię zagospodarowania sobie dobrej miejscówki przed koncertem największej gwiazdy wieczoru.

Nastrój wielkiego oczekiwania zauważalny był z każdą minutą zbliżającą nas do początku tego występu. "Papryczki" wyszły na scenę kilka minut po czasie, ale czym to jest w porównaniu do spóźnienia Guns N' Roses w Rybniku (swoją drogą naliczyliśmy na Bemowie kilkanaście osób w koszulkach "Gunsów"). Amerykańscy mistrzowie koktajlu z funkowych i rockowych brzmień rozpoczęli swoje show podobnie jak na innych koncertach tej trasy czyli od "Monarchy Of Roses", utworu otwierającego ich ostatni album "I'm With You". I od razu nastąpiło powitanie z warszawską publicznością (choć pewnie znajdą się tacy, co będą narzekać, że wokalista Anthony Kiedis, prezentujący się w swym charakterystycznym od premiery albumu wąsiku, nie mówił po polsku). A potem "Around the world", "Snow (Hey Oh), "Scar Tissue" czy "Look Around", które utwierdziły w przekonaniu, że Red Hoci postanowili sięgnąć po sprawdzony zestaw hitów połączony z nowalijkami. W swoim zwyczaju mają, że w koncertowym repertuarze znajdują się 3-4 utwory z promowanej aktualnie płyty. Z "I'm With You" pojawił się jeszcze "The Adventures Of Rain Dance Maggie", który zwiastował ostatni krążek. Nie zawiedli się ci co czekali m.in. na "Californication", "Can't Stop" czy "By the way". Pięknymi momentami tego koncertu była odrobiona przez "Papryczki" lekcja z ich chorzowskiego występu. Na Bemowie polska publiczność w końcu miała okazję wysłuchać dwóch żelaznych hitów: "Under the Bridge" oraz "Give it Away", który jednocześnie był ostatnim akcentem tego show.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z IMPACT FESTIVALU NA BEMOWIE

Co na pewno zapamiętamy? Las rąk przy scenie wymachujący białymi skarpetkami na początku koncertu. To akcja zorganizowana przez polskie forum fanów Red Hot Chili Peppers, która mimo niespecjalnie szeroko zakrojonej promocji medialnej wyszła doskonale. W głowie na pewno pozostaną nam popisy poszczególnych muzyków, niezwykłe duety na gitarę i bas, jakie tworzyli Flea i Josh czy to co na perkusji wyczyniał Chad. Aktualne pozostanie też pytanie graniczące z podziwem "skąd oni czerpią tę energię", by wyginać śmiało swe ciała przez większość koncertu czy wchodzić na scenę na... rękach - to popis popularnej "Pchełki". Choć gdy "na tapecie" pojawia się Flea to mamy pewne podejrzenia. Basista Red Hot Chili Peppers kilka godzin przed koncertem (w trakcie występu PIL) jeździł sobie na rowerze, wykorzystując do tego zaplecze (m.in. obok strefy medialnej) wzbudzając tym samym spore zainteresowanie wśród tych, którzy rozpoznali na rowerze postać odzianą jedynie w czerwone spodnie i charakteryzującą się niebieską czupryną. I nie możemy też zapomnieć o utworze "Warszawa", który pojawił się tuż przed "Californication". Cover utworu Dawida Bowie w wykonaniu Kiedisa i jego szalonych kolegów był znakomitym dopełnieniem tej muzycznej uczty.

Niespełna dwugodzinny koncert Red Hot Chili Peppers był bardzo udanym finałem pierwszej edycji Impact Festival. Oby nie ostatniej. I obyśmy na kolejny występ "Papryczek" nie musieli znów czekać 5 długich lat.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Impact Festival w Warszawie: Red Hot Chili Peppers na Bemowie [ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni