Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzelik: Dlaczego nauka i kultura nie mogą być wasalami polityki

Jerzy Gorzelik
Pani redaktor Teresa Semik oznajmiła światu, że Ruch Autonomii Śląska zawłaszcza. Zawłaszcza śląskość. W sposób konsekwentny i perfidny. Tak, że inni, którzy w śląskości chcieliby znaleźć bezpieczną przystań, czują się wykluczeni. Bo ta śląskość, która miła jest pani Teresie Semik, wypierana jest przez tę, za którą stać ma RAŚ. Tę, która w koszmarze pani redaktor znajdzie swój wyraz w stałej wystawie w nowej siedzibie Muzeum Śląskiego.

Na pretensje pani redaktor można by machnąć ręką niczym na żale domokrążcy, oferującego ręczną pralko-wyżymarkę "Frania", utyskującego na dystrybutorów pralek automatycznych wypierających go z rynku. Wizja dziejów Śląska, utożsamiana przez panią Teresę Semik z RAŚ, jest bowiem po prostu bardziej atrakcyjna od ksenofobicznych, akademijnych frazesów, przez dziesięciolecia pieszczących uszy dziennikarki i jej ideowych powinowatych.

Tych, dla których Johann Wolfgang Goethe, to jakiś tam niemiecki poeta, a nie światowego formatu twórca, rozpoznawalny przez każdego wykształconego Europejczyka. Przedstawiciel znienawidzonego Herrenvolku, a nie postać, której wizyta w Tarnowskich Górach, gdzie Goethe oglądał symbol nowoczesności - sprowadzoną z Anglii maszynę parową, nadaje prezentacji górnośląskich dziejów w murach nowego Muzeum Śląskiego prawdziwie europejski wymiar.

Można by również skwitować wzruszeniem ramion kwiecistą krytykę założeń ekspozycji poświęconej historii Górnego Śląska, wskazującą na to, że pani redaktor założeń tych po prostu nie czytała. Jak inaczej bowiem wyjaśnić, że - wbrew faktom - pani Teresa Semik twierdzi, iż wśród znaczących postaci pominięto Wojciecha Korfantego, i że muzealna opowieść ma nie obejmować okresu przed końcem XVIII wieku i nie uwzględnia Śląska Austriackiego?

Można by przywołać słynną trzecią prawdę ks. Józefa Tischnera jako wystarczający komentarz do twierdzenia pani Teresy Semik, jakoby "aktywiści RAŚ zajmowali miejsca w spółkach przynależnych marszałkowi". Choć nie ukrywam, że z niecierpliwością czekam na uja-wnienie nazwisk owych "aktywistów" i nazw spółek - może pani redaktor posiadła jakąś tajemną wiedzę na temat personalnej polityki mojego stowarzyszenia.

Można by wreszcie z humorem potraktować wewnętrzną sprzeczność, w którą zaplątała się autorka pisząc, że "znaczenie RAŚ-iu nie wynika z jego siły intelektualnej", choć parę akapitów wyżej zdemaskowała wybitne postaci nauki jako "kojarzone z RAS-iem". A cały swój wywód oparła na tropieniu związków między środowiskiem akademickim a autonomistami.

Nie można jednak bez reakcji pozostawić obrażających ludzką inteligencję teorii spiskowych, redukujących naukowców o nierzadko międzynarodowej reputacji, ludzi kultury czy działaczy organizacji pozarządowych do roli bezwolnych narzędzi, rzekomo realizujących polityczny zamysł Gorzelika. Jakie w opinii pani Teresy Semik są elementy owego szatańskiego planu?
Po pierwsze, fundacja, której prezeska "mocno jest związana z »Nową Gazetą Śląską«, której lekturę gorąco poleca w intern-cie Jerzy Gorzelik", otrzymała dotację na wystawienie w Teatrze Śląskim sztuki "Miłość w Königshütte". Otrzymała, dodajmy, w trybie konkursowym na wystawienie sztuki znanego dramaturga, która w ostatnich miesiącach doczekała się więcej komentarzy w mediach o zasię-gu ogólnopolskim niż jakikolwiek inny utwór dotykający historii Górnego Śląska. Pozostałą część kosztów spektaklu pokrył Teatr Korez w ramach Letniego Ogrodu Teatralnego - ten element sieci, jaką RAŚ podstępnie oplótł górnośląską kulturę, pani redaktor o dziwo przeoczyła.

Po drugie, koncepcja ekspozycji historii Górnego Śląska w Muzeum Śląskim konsultowana była z naukowcami powiązanymi z RAŚ lub przynajmniej z Gorzelikiem - profesorami Ewą Chojecką i Ryszardem Kaczmarkiem oraz dr hab. Irmą Koziną. Obie panie, o zgrozo, pracują "w tym samym co Gorzelik Zakładzie Historii Sztuki UŚ". Nieszczęśliwie innego Zakładu Historii Sztuki na UŚ nie ma. Oczywiście, wobec tego braku można było poprosić o ekspertyzę pracowników Zakładu Doświadczalno-Diagnostycznego Silników Spalinowych Politechniki Śląskiej, ale z sobie tylko wiadomych względów ekscentryczny dyrektor Muzeum zwrócił się do naukowców prowadzących od lat badania śląskoznawcze.

Przypomnę, że prof. Ewa Chojecka jest redaktorem pionierskiej syntezy "Sztuka Górnego Śląska", prof. Ryszard Kaczmarek współredaktorem najnowszej "Historii Górnego Śląska", zaś dr hab. Irma Kozina autorką m.in. wysoko ocenianej książki "Chaos i uporządkowanie", poświęconej architekturze regionu. No ale cóż - okazuje się, że osiągnięcia te, choć gwarantują renomę w świecie nauki, nie są wystarczającą legitymacją do udziału w pracach nad koncepcją wystawy w Muzeum Śląskim, jeśli jest się znajomym Gorzelika.

Mogę jedynie prosić o wybaczenie, że - w przeciwieństwie do wicewojewody Spyry, przywoływanego przez panią redaktor jako autorytet - nie zakończyłem przygody z nauką na złożeniu egzaminu magisterskiego i wciąż pozostaję pracownikiem wyższej uczelni, przez co moje kontakty z wyżej wymienionymi pracownikami UŚ są regularne. A to przecież dla profesorskiego grona - w oczach pani redaktor - dyskwalifikujące.

Po trzecie, prof. Ryszard Kaczmarek został w wyniku konkur-su kierownikiem Instytutu Badań Regionalnych. A to przecież afront dla elit kulturalnych Zagłębia Dąbrowskiego, reprezentowanych przez innego ubiegającego się o stanowisko kandydata, którego autorytetem wspiera się pani redaktor w swoich wywodach. I oczywiście, za wyborem tym stoją machinacje Gorzelika, a nie kompetencje profesora - jednego z najbardziej uznanych obecnie śląskoznawców o imponującym doświadczeniu w kierowaniu projektami naukowymi. Interesujące, jak pani Teresa Semik skomentuje fakt, że również w wyniku konkursu zatrudnienie w Instytucie znalazła była asystentka… wicewojewody Piotra Spyry.
Po czwarte, jedna z marszałkowskich instytucji kultury oś-mieliła się sfinansować wydanie kwartalnika "Fabryka Silesia". A przecież jedyny periodyk zasługujący na finansowanie ze środków samorządu wojewódzkiego to miesięcznik "Śląsk". I ponownie wszystko dla pani redaktor jest jasne - redaktor kwartalnika "nie kryje sympatii z RAS-iem". Ktoś jednak ukrył przed Teresą Semik informację, że rze-czona instytucja kultury nie podlega nadzorowi Gorzelika.

Pani Teresa Semik postanowiła wyjaśnić zmieniającą się wokół niej rzeczywistość, uciekając się do teorii spiskowej. Nie własnej - jej tekst jest wtórny wobec rozważań warszawskiego publicysty, Piotra Semki, który tym samym zyskał w osobie pani redaktor regionalnego eksponenta swoich poglądów. Poglądów, które służyć mają odsunięciu myśli najwyraźniej nie do zniesienia dla rzeczników jedynie słusznej wizji dziejów regionu, bynajmniej nie skupionych w RAŚ.

Oto wokół śląskości toczy się żywa i nieskrępowana dyskusja. I nie da się jej ponownie wtłoczyć w ramy nacjonalistycznego dyskursu, do czego nawołują wicewojewoda Spyra i pani redaktor Semik, postulując ingerencję marszałka województwa w działalność instytucji kultury i nauki. Dziś o wynikach badań naukowych czy artystycznych poszukiwań nie decydują już polityczni oficerowie. A jeżeli mądre korzystanie z tej wolności przez autorytety tej miary, co profesorowie Ewa Chojecka i Ryszard Kaczmarek, odbierane jest jako zbieżne z myśleniem o Śląsku obecnym w RAŚ, to jako przewodniczący stowarzyszenia czuję się zaszczycony.

Dopominanie się interwencji "czynnika politycznego" - który miałby zdyscyplinować niesforną dyrekcję Muzeum Śląskiego - nie przeszkodziło pani redaktor postawić tezy: "Związki kultury i nauki z polityką zawsze były niebezpieczne". Zgodzę się, że związki te są niebezpieczne, gdy przybierają wymiar, jakiego domagają się pani Teresa Semik i pan Piotr Spyra, wzywając na pomoc marszałka województwa. Nauka i kultura nie mogą być wasalami polityki. Źle jednak, gdy politykom brakuje kultury i naukowej wiedzy. Nie tylko politykom.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gorzelik: Dlaczego nauka i kultura nie mogą być wasalami polityki - Dziennik Zachodni