Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogaty pacjent się leczy, biedny dogorywa w kolejce

Agata Pustułka
123rf
Obyśmy tylko zdrowi byli, bo choroba może nas puścić z torbami. W 2011 roku statystyczny Polak na leczenie wydawał średnio 51 zł miesięcznie, czyli 612 zł rocznie. Sześć lat temu wydawał 360 zł. A więc leczenie kosztuje nas już o 40 proc. więcej.

Dlaczego? Rosną ceny leków i badań diagnostycznych, które często, by przyspieszyć ich termin, musimy wykonać prywatnie. Wyższe ceny dyktują nam też specjaliści w prywatnych gabinetach, a jak wiadomo taka wizyta to też często przepustka na zabieg do szpitala. Już ponad 50 proc. gospodarstw domowych ponosi dodatkowe wydatki na prywatną opiekę zdrowotną. Coraz więcej osób płaci też w szpitalu publicznym za szybszą opiekę o wyższym standardzie. Analiza wydatków na opiekę zdrowotną w 2011 roku przygotowana przez firmę Medicover pokazuje, że w czasie jednego kwartału największą część budżetu pochłonęły konsultacje i badania (550 zł), leki (375 zł) i opłaty w szpitalu publicznym (285 zł).

Sporo wciąż wydajemy na tzw. dowody wdzięczności, czy jak kto woli łapówki (311 zł) oraz na "prezenty" (142 zł). Jak wynika z danych Śląskiej Izby Lekarskiej, przed medycznym sądem toczy się obecnie dziesięć spraw dotyczących podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowej (na 16 tys. lekarzy w regionie).

Przy okazji koszty opieki medycznej rosną, bo należymy do krajów o najwyższej absencji chorobowej w Europie. Według organizacji Pracodawcy RP, od 2002 do 2010 roku o 30 procent wzrosła liczba dni, które pracownicy spędzają na zwolnieniach.
- W ubiegłym roku, według danych ZUS, pracownicy byli nieobecni w pracy ok. 190 tys. dni. Zasiłki chorobowe kosztowały 11,7 mld zł, z czego 7,2 mld zł zostało sfinansowane przez Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, a 4,5 mld zł przez pracodawców - czytamy w raporcie Medicover. Najczęściej dostajemy zwolnienia na choroby układu oddechowego, z powodu ciąży oraz urazów i złamań.

Niestety, całkowicie lekceważymy profilaktykę, choć precyzyjne wyliczenia pokazują, jak bardzo jest opłacalna.
- Według danych europejskich, z każdego 1 euro zainwestowanego w profilaktykę uzyskamy zwrot 2 euro - mówi dr Katarzyna Gorzelak-Kostrzewska, kierownik ds. profilaktyki i medycyny pracy, Medicover.

Wzrastające wydatki na leczenie z prywatnej kieszeni to też efekt permanentnego niedofinansowania ochrony zdrowia, szczególnie w województwie śląskim. Podczas ubiegłotygodnio- wego spotkania szefa Śląskiej Izby Lekarskiej dr. Jacka Kozakiewicza z marszałkiem śląskim Adamem Matusiewiczem przedstawiono dane, z których wynika, że wysokość odprowadzanych składek zdrowotnych przez mieszkańców regionu jest większa od środków przekazywanych Śląskiemu Oddziałowi NFZ. Województwo śląskie w latach 2008 - 2010 dostało na finansowanie świadczeń w ramach NFZ o ponad 1,3 mld zł mniej niż odprowadziło do budżetu . Na 2012 r. dla większości dużych szpitali w Śląskiem zaplanowano niższe kontrakty niż te, jakie miały rok wcześniej. Powodem jest niekorzystny dla nas wzór podziału pieniędzy, które nie są w stanie sfinansować działalności tak wielu wysokospecjalistycznych placówek ochrony zdrowia.

Koszty rosną

Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach:
Ze wzrostem kosztów związany jest rozwój medycyny, która jest coraz nowocześniejsza, ale też jej funkcjonowanie coraz więcej kosztuje. Chodzi nie tylko o diagnostykę, ale też o procedury. W Polsce mamy do czynienia ze stałym niedofinansowaniem ochrony zdrowia, a brak pieniędzy przekłada się na gorszy dostęp do usług medycznych. Za-dłużenie szpitali generuje potężne koszty obsługi długów, wynoszące w danej placówce nawet kilka milionów. Drożeją też media i leki.

Upadek publicznej służby zdrowia

Z Adamem Sandauerem, przewodniczącym Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjentów "Primum non nocere" rozmawia Agata Pustułka
Rosną wydatki Polaków na zdrowie i widać selekcję pacjentów na biednych i bogatych.
Pacjent, który ma pieniądze, zapewnia sobie lepszy dostęp do ochrony zdrowia, bo stać go i na wykupienie leków, i na prywatną wizytę u lekarza specjalisty. Mamy do czynienia z upadkiem publicznej służby zdrowia i systemu ubezpieczeń, dlatego rosną koszty po stronie chorych. Ludzie biedniejsi są skazani na czekanie w ogromnych kolejkach, tracąc szansę na szybsze podjęcie terapii i na skuteczną diagnostykę.

Łatwiej dać dowód wdzięczności, dostać się prywatnie, załatwić. Jak za PRL-u?
Nie do końca jak za PRL-u, ale fakt: zamożni pacjenci szukają dziur w systemie, co powoduje korupcyjne zachowania.

Jak zmienić tę sytuację?
Musi być większy nadzór nad płatnikiem, czyli NFZ. To niedopuszczalne, by pozycja prezesa NFZ była większa od pozycji ministra zdrowia. Mamy system parabudżetowy, który jest nieporozumieniem. Trzeba wrócić do konkurencyjności, ale nie takiej, jak za czasów kas chorych. Nadzór władz publicznych nad ochroną zdrowia musi być zdecydowany.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Off Festiwal 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bogaty pacjent się leczy, biedny dogorywa w kolejce - Dziennik Zachodni