Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urszula K., oszustka z fantazją złapana. Przeczytaj jej niesamowitą historię

Marcin Zasada
policja
Przez prawie dekadę łupiła hotele i restauracje w kraju i zagranicą. Przyjeżdżała, bawiła się po królewsku i zawsze znikała, zapominając zapłacić. Oszustka Urszula K. z Siemianowic po sześcioletnich poszukiwaniach została złapana przez policję. Grozi jej 8 lat więzienia.

Policjanci opowiadali sobie jej historię jak anegdotę. To historia na miarę pamiętnego filmu "Konsul" z Piotrem Fronczewskim w roli głównej, w którym główny bohater przez miesiąc prowadził fikcyjny konsulat austriacki we Wrocławiu. Po opuszczeniu Śląska na początku ubiegłej dekady Urszula K. urządziła sobie wesoły rajd po miejscowościach wypoczynkowych w Polsce i w Niemczech. Podawała się za rezydentkę biur podróży, powoływała na znajomości z lokalnymi notablami, raz twierdziła nawet, że przyjechała na pogrzeb swojego przyjaciela, Marka Grechuty. Hotelarze i restauratorzy sami nie dowierzali, w jaki sposób dali się naciągnąć pani K, bo nie stosowała zbyt wyrafinowanych metod. Jak wczoraj dowiedzieliśmy się w siemianowickiej policji, która wysłała za oszustką list gończy, kilka dni temu schwytała ją niemiecka policja.

- W trakcie poszukiwań ustaliliśmy, że 61-letnia Urszula K. przebywa na terenie Niemiec. Dzięki temu wydano za kobietą Europejski Nakaz Aresztowania i na tej podstawie złapali ją niemieccy policjanci - wyjaśnia Jagoda Tomanek-Olczak, rzeczniczka policji w Siemianowicach.

Z komendy policji w Lubaniu, gdzie przewieziono ją z Niemiec, Urszula K. trafiła do Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu. O jej dalszym losie zadecyduje Sąd Okręgowy w Legnicy.

PRZECZYTAJ NIESAMOWITĄ HISTORIĘ URSZULI K.

Kiedyś mieszkała w Siemianowicach, aż znudziło się jej to życie w śląskiej poniewierce i została konsulem. Jak młody Fronczewski w tamtym filmie, tyle że to dzieje się naprawdę. Bez pieniędzy i przedniego uzębienia, konsul Urszula urządziła sobie wesoły rajd po hotelach w Polsce i Niemczech. Wczoraj Wrocław, dziś Ełk, jutro Berlin, bo bycie sobą kosztuje. O kobiecie, która zamiast ciułać do emerytury, postanowiła się bawić, tropiąc ludzką naiwność.

- Jestem rezydentką biura podróży, z Deutschland, jawohl? Nazywam się Ingrid Langer. Langer, z "r" na końcu. Z Monachium często przyjeżdżam do Polen odpocząć. A jutro mam mittag, znaczy obiad z biskupem. Znamy się od dawna. Verstehen?

Człowiek nie pamięta nawet, kto jest w mieście biskupem, ale do kościoła chodzi, więc wie, że biskup to biskup. Ważny gość. A jak ważny gość ma na obiedzie gościa, to ten gość też musi być ważny. Ingrid Langer? No, ładnie się pani nazywa. Dowód ma na dnie walizki, niech nie wyciąga, bo przecież dane z pamięci recytuje. Po co fatygować panią Ingrid? Adres, data urodzenia, numer dowodu, paszportu - wszystko się zgadza, my wszystko verstehen. My nie tacy, żeby niemieckiemu turyście nie ufać. Nawet jeśli nie ma zębów na przodzie.

Ze swoich 61 lat co najmniej sześć Urszula K. spędziła w hotelach. Można powiedzieć, że zjadła zęby na naciąganiu jednego po drugim, najczęściej w podobny sposób: przyjeżdża z Niemiec, jest przedstawicielką renomowanych biur podróży, w Polsce relaksuje się najlepiej. Po kilku nocach, paru obiadach i kolacjach ulatnia się bez śladu i zapłaty. Czasem zostawia po sobie religijne książki, zawsze - kaca u hotelarzy i restauratorów, którzy post factum pukają się pięścią w czoło, nie dowierzając, że tak można się dać wystawić do wiatru.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Off Festiwal 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Urszula vel Ingrid często nawet nie próbuje zaczarować obsługi. W tym cały sekret. Zamiast podziwu, który wykorzystywali genialni oszuści, wzbudza współczucie. A efekt jest ten sam. Jej zdjęcie mówi wiele, ale na żywo wszystko widać jak na dłoni. Urszula nie wygląda na bon vivantkę, ale zmęczoną twarz, podpuchnięte oczy, rozwiane włosy i braki w uzębieniu tłumaczy przebytą niedawno chorobą nowotworową.

- Powiedziała, że jest świeżo po chemioterapii. Przyjechała do nas nabrać sił i zreperować zęby, bo w Polsce dentyści tani i solidni - mówi Katarzyna Rydzewska, dyrektor Hotelu Rydzewski w Ełku.

K. zatrzymała się w nim na początku lipca jako Ingrid Langer. W pokoju z widokiem na malownicze jezioro spędziła cztery noce. Podczas zameldowania w recepcji posłużyła się prostym fortelem: dowód miała na dnie wielkiej walizki, więc zaproponowała, że poda wszystkie dane z pamięci. Niemiecki turysta to dobry i solidny turysta, nawet jeśli na takiego nie wygląda. Recepcjonistka połknęła haczyk i tak rozpoczął się kolejny weekend "na koszt firmy" Urszuli vel Ingrid. Weekend kosztował firmę prawie 500 zł. - Lubiła dobrze zjeść i wypić. Paliła tylko marlboro. Ale nie szła na całość, bo za parę posiłków zapłaciła gotówką. Żeby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń - mówi Marek, barman w Rydzewskim.

Chwaliła się znajomościami w kościelnej hierarchii. W niedzielę była umówiona na obiad z biskupem ełckim, Jerzym Mazurem. Wymieniała go z imienia i nazwiska, wspominała nawet o jego poprzedniku, którego też rzekomo dobrze znała. Coś nam to przypomina? Może historię Czesława Śliwy alias Jacka Ben Silber-steina, słynnego z lat 60. hochsztaplera, którego życie posłużyło za scenariusz filmu "Konsul" z Piotrem Fronczewskim w roli głównej. Jego najsłynniejszym wyczynem było prowadzenie przez miesiąc fikcyjnego konsulatu niemieckiego we Wrocławiu. Jak głosi legenda, oszust, nazwany w filmie Czesławem Wiśniakiem, był inspiracją dla Urszuli K.

12 lat temu opuściła Siemianowice. Do dziś jest tu zameldowana i po każdej hotelowej przygodzie miejscowa policja sprawdza, czy przypadkiem nie wróciła na stare śmieci. Nie wraca. Tacy jak ona nigdy nie wracają. W Rydzewskim zostawiła swoją ciężką walizę. A tam? Książki. O księdzu Jerzym Popiełuszce, o czcigodnym Michaelu McGivneyu, twórcy Rycerzy Kolumba, o Janie Pawle II i Benedykcie XVI. Do tego garść religijnych broszur, album o naśladowcach Chrystusa. Obsługa hotelu już wymienia się dobrą nowiną w druku. Urszula zostawiła im też tubkę pudru w płynie o pojemności 100 ml. Może zapomniała.

Pamiętacie 2 kwietnia 2005 roku? O godz. 21.37 czasu polskiego zmarł Karol Wojtyła. Dzień później konsul Urszula przyjechała ukoić żałobę do hotelu Patio we Wrocławiu. Niedaleko stąd konsul Wiśniak otwierał w filmie lipną placówkę dyplomatyczną. W eleganckim hotelu biznesowym pojawiła się dobrze ubrana, wtedy jeszcze z kompletnym uzębieniem, za to z fałszywym dowodem osobistym. Jak zawsze miła i uprzejma. Wprowadziła się trzeciego, ale to nie był spóźniony prima aprilis. Metody działania były podobne do tych z Ełku. Niemieckie nazwisko, niemieckie znajomości i dobra znajomość niemieckiego. Chwaliła się spotkaniami z ważnymi ludźmi. Miała zostać na trzy doby, ale może nie odpowiadał jej miejski zgiełk ulicy Kiełbaśniczej, bo już po pierwszej nocy zniknęła jak kamfora. - Sprawiała wrażenie rzetelnej. Dużo mówiła o ludziach, z którymi zamierza się spotkać. Biskup miał czekać na nią z kolacją - wspomina Katarzyna Nowakowska z Patio.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Off Festiwal 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Po wizycie K. w hotelu zaostrzono przepisy. Bezwzględnie płaci się z góry, przy meldowaniu konieczny jest dokument tożsamości. Oszustów więcej nie było. Ale oszustów jest wielu, a konsul Urszula jest tylko jedna. W 2005 roku objechała Dolny Śląsk. Rok później była bardziej mobilna - zaliczyła hotele w Kaliszu i Poznaniu, po czym z Wielkopolski udała się w Kujawsko-Pomorskie. Tam naładowała akumulatory w hotelu Tramp w Szubinie. Jego właściciel do dziś podśpiewuje pod nosem przebój Kazika: "Dużo zjadła i wypiła, a rachunek ja płaciłem", bo Urszula ma słabość do dobrej kuchni. Z ziemi pałuckiej pojechała tam, gdzie ponoć wypoczywa najchętniej - na Warmię i Mazury. Tym razem do Ostródy. Wybrała hotel Promenada. Zapewne nieprzypadkowo, bo mając tak bogate doświadczenie w branży, potrafi odróżnić Sheratona od robotniczego. Potem odwiedziła jeszcze Lublin i okolice, podobno zawitała też do Gdyni.

W Promenadzie, i tu uwaga, mili państwo, pani K. była przejazdem, gdyż jak twierdziła, jechała na pogrzeb swojego przyjaciela, Marka Grechuty. Tyle było dni, ech... tyle było dni... Do Ostródy wpadła z Niemiec. W hotelu dowodu nie pokazała, bo za tydzień miał go dowieźć znajomy. Potem razem mieli wybrać się na ostatnie pożegnanie barda Mareczka. "Pani rozumie, tyle było dni...". Żal po Grechucie umilała jej uważna lektura karty dań i napitków w hotelowej restauracji. Kalbfleisch... ymh... cielęcina w sosie kurkowym? A może okonki po mazursku pieczone na boczku? Śląskie podniebienie za długo męczyło się z roladą i modrą kapustą. Do tego wino, małe piwo na sen i deser.

- Miło się rozmawiało. Opowiadała dużo o oodróżach - jak całe Niemcy zjeździła, kogo poznała. Zapraszała do Kolonii, do Drezna... Byliśmy wszyscy w szoku, gdy uciekła, zostawiając pokaźny rachunek. Początkowo myśleliśmy nawet, że coś się stało, i zgłosiliśmy zaginięcie - mówi Marta Czerwonka z Promenady.

Co prawda, w hotelach całej Polski nie wiszą jeszcze zdjęcia Urszuli K. z dopiskiem: "Tej pani nie obsługujemy", ale branża ma swój rejestr złych klientów. Więc jak to możliwe, że ich najgorszy klient, bezzębna zmora hotelarza, od sześciu lat łupi ich ze skutecznością niemal stuprocentową? Wanda Kamińska z Prokuratury Rejonowej w Ełku przypuszcza, że jedno, co konsul Ingrid opanowała do perfekcji, to usypianie czujności hotelowej obsługi. Prokurator liczy, że numer w Ełku był ostatni w jej karierze, i nie wyklucza, że za Urszulą K. zostanie wysłany list gończy. W tej chwili jej oszustwa zbierane są z całej Polski. Grozi jej osiem lat więzienia.

W swoim wątpliwym wyrafinowaniu K. nie dorasta do pięt takim oszustom, jak choćby Frank Abagnale. To o nim Steven Spielberg nakręcił film "Złap mnie, jeśli potrafisz" z Leo DiCaprio w roli głównej. Ale Urszula też wymyka się policji z kocią gracją. W dodatku, tak samo jak Abagnale, doczekała się naśladowców. Ewa R., też z Siemianowic, również jeździ na gapę po całej Polsce - niedawno była trzy dni w Kołobrzegu i zaliczyła rejs po Bałtyku, nie płacąc ani za jedno,' ani za drugie.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Off Festiwal 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!