I niezmiennie, gdy wyruszamy, mijając znajome krajobrazy, wspominamy, jak jechaliśmy tam pierwszy raz w 1990 roku...
Bez pośredników. Cudem zdobyty na giełdzie mały fiat, ledwo ciągnął ukraińską przyczepę namiotową, jechaliśmy w ciemno. W końcu kempingi są wszędzie. Liczyło się tylko jedno. Zobaczyć kawałek lepszego świata. No i wyszło o wiele taniej niż z biurem podróży. Los zatrzymał nas nad Adriatykiem, w nagrodę dostaliśmy słońce od rana do wieczora i to cudowne dolce far niente, czyli słodkie urlopowe nicnierobienie. Z czasem zamieniliśmy camping na apartament, a malucha na auto z klimatyzacją. Zaprzyjaźnili z miejscowymi, nauczyli języka, rozsmakowali w prostych, samodzielnie przyrządzanych daniach.
CZYTAJ KONIECZNIE KOLEKCJONERÓW WAKACYJNYCH WRAŻEŃ
Pięć gwiazdek w Egipcie? Co to, to nie, nie ten klimat. My najlepiej czujemy się pod słońcem Romanii. Co roku czeka na plaży ta sama parasolka, a obok te same włoskie rodziny. Wyściskamy się zawsze serdecznie i cały dzień upłynie nam na opowieściach, co u kogo wydarzyło się przez ten rok. Adriana z piekarni bez pytania rano poda mojemu mężowi jego ulubione bułki, sąsiad Franco przyczłapie z butelką swojskiego wina, a Carmen (nazywana przez moje dziecko włoską ciotką), podrzuci skrzynkę brzoskwiń (bo te ze sklepu nie są takie jak trzeba - doda), i zaraz zacznie się zastanawiać, jakich to miejscowych potraw jeszcze nie kosztowaliśmy. - Może zrobimy tort z bakłażanów? - wymyśliła w tym roku.
Polecamy takie powolne wakacje, podczas których nie trzeba się ani śpieszyć na posiłki, ani martwić, czy biuro podróży nie zbankrutuje, ani smucić, że było się w jakimś miejscu tylko przez tydzień i tak naprawdę poza hotelem niczego innego nie widziało. Kiedy wiele razy wraca się w jedno miejsce, jest dużo czasu, by naprawdę dobrze je poznać. Zresztą my to uwielbiamy.
Dzień za dniem, urlop za urlopem - śniadanie, plaża, czytanie albo zwiedzanie okolicy bliższej i dalszej. Wieczorna passeggiata, czyli spacer, na którym co chwilę trzeba przystanąć i z kimś pogadać, zjeść lody. Taka letnia pochwała powolności (polecam książkę Carla Honore pod takim tytułem). Powoli sączone różowe Bardolino i melony z parmeńską szynką. Gwar i odgłosy skuterów, ballady Antonacciego i leniwe bicie dzwonów na wieczorną mszę. Takie włoskie tempo giusto, czyli właściwy niespieszny czas, by cieszyć zmysły każdym zapachem, każdym posiłkiem i każdą dobrą chwilą, jaką dostajemy od losu.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO
*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?