Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa lata Komorowskiego: Zamiast na głuszce poluje na Gorzelika

Agata Pustułka
Bartek Syta
Dwa lata prezydentury Bronisława Komorowskiego. Zameczek w Wiśle stał się filią Pałacu Prezydenckiego ds. Śląska, a prezydent zamiast na głuszce, poluje na szefa RAŚ, Jerzego Gorzelika.

To swoisty paradoks - dziś na Śląsku głośniej i zwiększym przekonaniem chwali prezydenta Bronisława Komorowskiego opozycja, bo regionalna Platforma Obywatelska jest podzielona w swoich sądach. - Widzę możliwość współpracy z prezydentem w jego regionalnych inicjatywach, bo łączy nas negatywny stosunek do RAŚ - mówi bez ogródek szef regionalnego SLD Marek Balt.

Nadaktywność prezydenta

Jak prezydent rozumie Śląsk? Po dwóch latach jego urzędowania próbujemy odpowiedzieć na to niełatwe pytanie. Oczywiście, gdyby policzyć, ile razy w czasie tej kadencji przyjeżdżał już do Zameczku w Wiśle, to w klasyfikacji tej wygrywa ze wszystkimi dotychczasowymi głowami naszego państwa. Z pewnością jego obecność dowartościowuje mieszkańców.
Można mówić o nietypowej dla warszawskich polityków (nad)aktywności w śląskich sprawach. Cóż, nie jesteśmy do niej szczególnie przyzwyczajeni, bo na takie zainteresowanie do tej pory mogliśmy liczyć zwykle w okolicach Barbórki. Jednak w Wiśle, zamiast polowania na głuszce (z tej krwawej rozrywki prezydent dobrowolnie zrezygnował w czasie kampanii wyborczej), prezydent Komorowski woli zajmować się polowaniem na szefa Ruchu Autonomii Śląska Jerzego Gorzelika.

Kieruje nim przeświadczenie, że działalność autonomistów jest groźna dla spójności państwa polskiego, wprowadza chaos i niepewność. Sprawa jest niezwykle delikatna, bo dotyka też - rykoszetem - z takim trudem budowanych relacji polsko-niemieckich. Prezydent mówi jasno: samorządność - tak, autonomia - absolutnie nie.

Cel całego kraju najważniejszy

- W samorządzie można realizować aspiracje, także do podkreślania pewnych odrębności regionalnych, powiatowych i innych - pewnej odrębności kulturowej regionu. To się dzieje w całej Polsce. Nie może to jednak w najmniejszym stopniu zagrażać poczuciu wspólnotowości, poczuciu wspólnoty interesów, celów całego kraju - wyjaśniał prezydent w sierpniu 2011 roku podczas spotkania z bielskimi samorządowcami. I zdania nie zmienił.

Bez ogródek dał to do zrozumienia podczas niedawnego spotkania ze śląskimi parlamentarzystami PO, gdy wytknął marszałkowi województwa Adamowi Matusiewiczowi powierzenie Gorzelikowi w zarządzie spraw kultury. To, zdaniem Komorowskiego, jak wpuścić lisa do kurnika.

Trzeba przyznać, że prezydent jest konsekwentny. Przeciwko koalicji PO-RAŚ wystąpił tuż po jej narodzinach, uznając, że może być groźna dla polskiej racji stanu.
- Nie jest moją rolą namawiać kogokolwiek do takiego czy innego kształtu koalicji, ale chciałbym dać wyraz mojemu zaniepokojeniu tym, że być może zostaje uruchomiony mechanizm, nad którym nikt w przyszłości nie zapanuje i będzie on ze stratą dla państwa polskiego - stwierdził prezydent w grudniu 2010 roku.

Warto przypomnieć, że podobne poglądy głosił Jerzy Buzek, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Ale to górnośląskie lobby w PO, reprezentowane przez jej czołowych polityków: Tomasza Tomczykiewicza, Danutę Pietraszewską i Marka Plurę, ma największy wpływ na decyzję zarządu regionu tej partii. Ono wytycza kurs. Reszta, by nie podpaść, woli milczeć bądź krytykować anonimowo.

- Kiedy wystąpiłem przeciwko Gorzelikowi, wielu radnych wojewódzkich PO gratulowało mi, podnosząc kciuki do góry - twierdzi radny wojewódzki PiS Czesław Sobierajski.

Niewątpliwie, tocząca się dyskusja o wydźwięku przyszłej wystawy w budowanym Muzeum Śląskim daje Komo-rowskiemu oręż do ręki. Zarzuty, że planowano zdominować ją przez proniemieckie treści, może się skończyć decyzjami personalnymi (nacisk na władze regionalne, by odwołały dyrektora placówki). Wtedy jednak można być pewnym, że to RAŚ opuści, w sumie wygodną, koalicję z PO.

Cóż, to historia, którą tak kocha Komorowski, ma największy wpływ na jego śląską działalność.

Prezydent: To był powrót do macierzy

Apogeum konfliktu RAŚ - Komorowski przypadło na czas świętowania 90. rocznicy przyłączenia bądź też powrotu Śląska w granice Rzeczpospolitej. Zaczęło się od wojny na te dwa słowa.
Zwolennicy RAŚ, ale też odideologizowanego spojrzenia na historię, wolą w kontekście tego wydarzenia używać słowa "przyłączenie". Prezydent w specjalnym liście do redakcji "Dziennika Zachodniego" użył zwrotu: "powrót do macierzy".

Tekst dla DZ był swoistą odpowiedzią na wcześniejszą korespondencję, jaką Komorowski otrzymał od Gorzelika, który w liście otwartym napisał dla wielu, także dla wielu Ślązaków, bulwersujące słowa: "Spojrzenie w przyszłość Śląska w Polsce wymaga odważnej diagnozy stanu obecnego. Nie ulega wątpliwości, że w oczach wielu Ślązaków państwo polskie utraciło wiarygodność - wyczerpał się udzielony przez naszych przodków kredyt zaufania. Krytycznego stosunku do Rzeczpospolitej nie można tłumaczyć rzekomym antypolonizmem. To byłoby wątpliwym alibi, zwykłą wymówką, usprawiedliwiającą brak dialogu, którego mieszkańcy Górnego Śląska domagają się od lat".

List oburzył między innymi marszałka Matusiewicza, ale za całkiem wyważoną uznał tę korespondencję Tomasz Tomczykiewicz. Ostatecznie prezydent w sejmiku wojewódzkim się nie zjawił, bo obawiał się gwizdów, a z odsieczą nieoczekiwanie przyjechał do Katowic premier Donald Tusk, który bardzo zręczną wypowiedzią zaskarbił sobie wiele sympatii.

- Trzeba uczciwie zrównoważyć to, co Śląsk daje i to, do czego ma prawo za to, co dawał przez dziesięciolecia - stwierdził premier.

- Ta debata musi się toczyć nieustannie i każda władza centralna powinna być wrażliwa, może nie na każdy głos, bo nie każdy jest mądry, ale na wszystkie te głosy Ślązaków, którzy mają prawo do tego, żeby żyć w ojczyźnie, która daje poczucie sprawiedliwości. Lecz wiadomo - na sprawiedliwość przyjdzie jeszcze poczekać, bo wiele spraw nie zostało rozwiązanych - mówił premier.

- Mam nadzieję, że dla prezydenta nie jesteśmy zakamuflowaną opcją niemiecką. Liczę, że zrealizuje swoje wyborcze obietnice wobec Ślązaków, związane choćby z uznaniem śląskiego za język regionalny. Z drugiej strony, to pierwszy polityk tej klasy, który wykazuje tak duże zainteresowanie sprawami śląskimi i trzeba to mocno docenić - twierdzi Danuta Pietraszewska.
- Dla wielu Górnoślązaków prezydentura Komorowskiego okazała się wielkim rozczarowaniem - ostro ocenia natomiast Jerzy Gorzelik. - Niemal każda wypowiedź dotycząca Śląska wykazywała brak zrozumienia dla naszej specyfiki. Mam tu na myśli np. cytowanie Piłsudskiego pod pomnikiem Wojciecha Korfantego. Cóż, rzadko są to działania wyważone.

Jego zdaniem, duży wpływ na prezydenta mają jego doradcy: historyk, piłsudczyk prof. Tomasz Nałęcz oraz były poseł z Katowic Jan Rzymełka, który nie ukrywa dystansu wobec RAŚ. - Wciąż liczę, że prezydent - jako człowiek inteligentny - nauczy się Śląska. Ma jeszcze trochę czasu - dodaje Gorzelik, któremu wtóruje senator Kazimierz Kutz, guru autonomistów.

- Prezydent podzielił Ślązaków na gorszych, czyli zwolenników RAŚ, i lepszych, czyli krytyków autonomistów. To fatalne zagranie, które świadczy o tym, że Śląska pan prezydent nie zna - kwituje Kutz.

Jak należy patrzeć na Śląsk

Wychowany w tradycjach niepodległościowych, romantycznych, jak się mówi "arcypolski" prezydent Bronisław Komoro-wski, na Śląsk cały czas patrzy z perspektywy losów zaboru rosyjskiego i wcale nie jest w tym odosobniony. Tak właśnie na RAŚ i śląskie zawiłości patrzy polska inteligencja, w tym większość mieszkańców regionu. Wyniki spisu powszechnego z największą w Polsce śląską mniejszością nie zostały w żaden sposób rzetelnie i wiarygodnie przeanalizowane.
Wiele racji mają ci, którzy mówią: im więcej bogactwa na Śląsku, im więcej pieniędzy na zdrowie i inwestycje, tym mniejszy entuzjazm do separatystycznych idei.

Szef śląskiego PiS-u, poseł Wojciech Szarama, w zachowaniu Komorowskiego widzi bardziej grę niż szczególne zaangażowanie w śląskie sprawy.

- Ponieważ brak jest jakichkolwiek efektów jego działań - mówi Szarama - RAŚ zawłaszcza naszą historię i kulturę. Odnoszę wrażenie, że władze PO i prezydent rozgrywają Ślązaków tak, aby utrzymać w elektoracie Platformy zarówno tych, którzy są za autonomią, jak i tych, którzy są przeciw autonomii Górnego Śląska. Na taką ocenę prezydenta wpływa fakt, że ustawę o języku śląskim wnieśli posłowie Palikota i kilku posłów Platformy. Powszechnie znane są przecież bardzo dobre kontakty prezydenta Komorowskiego i Janusza Palikota.

Wisła, idealne miejsce do refleksji

Z pewnością sprawdzianem będą kolejne wybory prezydenckie, bo Komorowski będzie walczył o reelekcję, a wtedy wszystkie głosy Ślązaków i nie-Ślązaków - przy wyrównanej stawce konkurentów - mogą okazać się bezcenne. Każde słowo, każdy gest będzie wówczas ważny. I o tym, nie tylko w Wiśle, myśli prezydent Komorowski.

Agata Pustułka
publicystka DZ

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dwa lata Komorowskiego: Zamiast na głuszce poluje na Gorzelika - Dziennik Zachodni