Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziennikarze to kretyni? Zobacz słynne wpadki polskich dziennikarzy [WIDEO]

Maria Zawała
Piotr Kraśko w TVP "W ciągu minety, (minuty) zginęło tam niemal 60 osób"
Piotr Kraśko w TVP "W ciągu minety, (minuty) zginęło tam niemal 60 osób" youtube.pl
"O zakazie wyświęcania księży na homoseksualistów " albo " 2,5 mln Polaków cierpi na erekcję" - to tylko dwa z wielu przykładów dziennikarskich wpadek uwiecznionych w sieci. Dlaczego internauci uwielbiają polować na cudze błędy sprawdzała Maria Zawała

Cała Polska czyta dziennikarzom - tak nazywa się strona, założona niedawno w sieci przez Michała Zgutkę, studenta socjologii, na której umieszczane są dziennikarskie "babole" ze wszystkich polskich mediów. To tak naprawdę zbiór kilkuset wszelkiej maści redakcyjnych wpadek - od stylistycznych, poprzez byki ortograficzne, na błędach logicznych skończywszy. Skąd pęd do gromadzenia językowych potknięć dziennikarzy w sieci?

- Zdecydowanie bardziej heroicznie by wyglądało, gdybym zaczął mówić o pewnej formie sprzeciwu dla dziennikarskiej niedbałości, rzuceniu rękawiczki nierzetelnym redakcjom, o walce z "babolami", ale to nie do końca prawda. Przede wszystkim widzę w tym niesamowitą zabawę, której celem jest wywołać uśmiech na twarzach odbiorców - przyznaje twórca strony Michał Zgutka.

Takich stron, pokazujących potknięcia ludzi mediów w internecie jest wiele. Dlaczego ludzie lubią wytykać dziennikarzom błędy? - Polacy dzielą się na nieznanych, czyli "pan mnie dopiero pozna", ekshibicjonistów, czyli "ja panu pokażę" oraz nauczycieli, czyli, "ja pana nauczę". W sieci najwięcej mają do powiedzenia te dwie ostatnie grupy - wyjaśnia Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.

- Polak czerpie niebywałą przyjemność z tego, że może kogoś językowo poprawić, to cecha niespotykana w innych nacjach. Przykład? Niemiecki kanclerz Helmut Kohl popełniał sto razy więcej językowych gaf niż nasz prezydent Bronisław Komorowski, a w Niemczech nikomu nie przyszło nawet do głowy, by mu to wypomnieć - dodaje.

Wracając na dziennikarskie podwórko, łatwo zauważyć, że najwięcej filmów w sieci pokazuje wpadki kolegów z telewizji. "Ugotowanie się", jak w żargonie nazywa się tego typu sytuacje, najczęściej dotyczy ich wejść na żywo. Pomyłki mają na koncie nawet mistrzowie zawodu, znane i lubiane gwiazdy. I nie zawsze wywołują one uśmiech na twarzach widzów. Magda Mołek, gwiazda TVN, swego czasu uśmierciła na wizji Nergala, chorego wówczas na raka i oczekującego na przeszczep szpiku lidera grupy Behemoth. Internet, zamiast współczuć jej tak fatalnej pomyłki, nie zostawił na dziennikarce suchej nitki, podobnie jak na Ani Popek z TVP, która zaplątała się i członkom zespołu Paktofonika zadała pytanie, sprowadzające się najogólniej do stwierdzenia, czemu nie zapytali kolegi, dlaczego popełnił samobójstwo.
- To było zwykłe przejęzyczenie. Ja bardzo się tym samobójstwem przejęłam, byłam ciekawa, czy przed śmiercią kolegi jego najbliżsi kumple z zespołu niczego nie zauważyli, jakichś zmian w jego zachowaniu. Było mi jednak bardzo przykro, gdy internauci pastwili się nade mną z czystej przyjemności, jaką zazwyczaj odczuwają ludzie, którzy anonimowo mogą pokazać, że są od kogoś lepsi, bo w realnym świecie, niestety, niczego nie osiągnęli - przyznaje Ania Popek. Za swoją najśmieszniejszą z kolei pomyłkę do dziś uważa sytuację, w której powiedziała, "a teraz jak ugotować... dupę z dyni." Chodziło, rzecz jasna o zupę.

Popek uważa jednak, że dziennikarz, jak każdy twórca, musi umieć przyjmować krytykę, zwłaszcza jeśli jest konstruktywna.
Podobnego zdania jest felietonista i satyryk Michał Ogórek.

- To, że ktoś kontroluje to, co mówimy, jest zdrowe, bo niektórzy koledzy, zwłaszcza w radiu, potrafią nieźle popłynąć - przyznaje. On sam też popłynął w "Pytaniu na śniadanie" w TVP, zresztą też w odniesieniu do Nergala, dialogując na temat muzyka z Kamilem Dąbrową. "Mamy nadzieję, że złego diabli nie wezmą" - chciał zakończyć rozmowę o chorobie wokalisty Kamil Dąbrowa. "I że nie jest zepsuty do szpiku kości" - wypalił wówczas Ogórek.

- Wcale się nie przejęzyczyłem, realizatorzy życzyli sobie, żeby było śmiesznie, w końcu po to nas zaprosili do studia, a nagle jak zaczęliśmy rozmawiać o tym biednym chorym Nergalu, zrobiło się strasznie poważnie, no to wypaliłem z tym szpikiem. Tak mi się jakoś powiedziało. Fakt, potem miałem mieszane uczucia, czy nie przesadziłem, ale widać Nergal nie był zepsuty do szpiku kości, bo wyzdrowiał - nadal żartobliwie odpowiada nam Ogórek.

Dziennikarze to profesjonaliści. Na ogół wiedzą, co, jak i kiedy mówić, ale czasem, zwłaszcza w TV czy radiu, w trakcie wejść na żywo, język się poplącze, albo prompter (urządzenie pokazujące dziennikarzowi tekst do czytania - przyp. red.) się zepsuje i wychodzi, co wychodzi.

"Tydzień po zamachach w Londynie Europa zamilkła. W całej Europie dwiema minutami ciszy uczczono pamięć ofiar czwartkowych zamachów. Brytyjska policja zidentyfikowała przywódcę terrorystów, którzy wysadzili bomby w londyńskim metrze. Zatrzymany w Warszawie 40-letni mężczyzna to zdaniem policji autor ostatnich fałszywych alarmów. Powiemy o niezwykłym odkryciu polskiego naukowca, które... Przepraszam bardzo... Przepraszam bardzo państwa, jeszcze raz przeczytam tę informację. Tydzień po zamachach w Londynie Europa zamilkła.
Miliony Brytyjczyków oraz mieszkańcy całego kontynentu dwiema... Bardzo państwa przepraszam. Małe nieporozumienie. Policja zatrzymała 40-letniego Jacka K., który we wtorek... Cała Europa minutą ciszy, przepraszam bardzo za zamieszanie, cała Europa minutą ciszy uczciła pamięć ofiar czwartkowych zamachów w Londynie". Tak plątał się Maciej Orłoś w Teleexpressie z 14 lipca 2005 roku i bynajmniej nie było mu do śmiechu. - Wtedy doszło do jednej z większych awarii technicznych, nie byliśmy na nią przygotowani, nic wtedy nie zadziałało, nawet kartki, które zawsze mamy na wypadek awarii promptera, też były pomylone - wyjaśnia nam po latach Orłoś.

Do historii przeszedł też jego "Teleexpress" z 30 października 1999 roku, ale wtedy było bardzo śmiesznie.
"Dziś w nocy czas letni zamienimy na czas zimowy, a to oznacza, że już nie będzie ciepło, tylko zimno. Mimo wszystko jutro zapraszam na Teleexpress o zwykłej porze, czyli o 17.00, choć będzie to oczywiście 16.00, przepraszam 18.00 czasu letniego, tak że proszę uważać, żeby nie włączyć telewizora o godzinę za wcześnie, za późno. Natomiast Panorama dziś jeszcze oczywiście według czasu zimowego, letniego, przepraszam, czyli o 18.30, a my jutro o... 17.00".

- Wpadki dziennikarzy wchodzących na żywo są nieodłącznym elementem naszej pracy - twierdzi Orłoś. Jedną z nich, też związaną z czasem, zaliczył na antenie radiowej Wojciech Mann, który w programie "Zapraszamy do Trójki" powiedział: "Jest siedem... Hy, hy, chciałem powiedzieć, że siedem po dziesiątej! Kretyn prowadzący. Jest dziesięć po siódmej, proszę państwa".

- Widzowie tak naprawdę lubią takie sytuacje, jak coś się dzieje, jak np. prezenter spadnie z krzesła, albo się potknie, idąc po studiu. "Kurczę, on nie jest taki doskonały, jest zwykłym śmiertelnikiem, który popełnia błędy jak ja i przytrafiają mu się, tak jak mnie, różne nieszczęścia", mogą sobie wówczas powiedzieć i poprawić humor. Szkoda tylko, że czasem niesłusznie i nieelegancko wyżywają się potem na biedaku w sieci - mówi Orłoś, dodając, że dawno już przestał czytać złośliwe komentarze. - Po pierwsze nie mam na to czasu, po drugie nie mam ochoty się denerwować sączącym się w internecie jadem - twierdzi Orłoś.
Ania Popek też już nie czyta komentarzy ani na swój temat, ani na temat kolegów, a dla anonimowych internautów, wytykających dziennikarzom potknięcia, ma biblijną przypowieść. "Kto jest bez grzechu, niech rzuci kamieniem".

- Współczesny świat tak jest urządzony, że w internecie brakiem tolerancji dla chwil słabości medialnych celebrytów wykazują się ci sami ludzie, którzy czerpią satysfakcję z faktu, że panna młoda potknęła się w drodze do ołtarza - komentuje to zjawisko Krzysztof Łęcki.

Nie zmienia to faktu, że na co dzień macie Państwo prawo wymagać od nas, a my od siebie najwyższego profesjonalizmu. Dotyczy to także dbałości o język polski. - Cenię dziennikarzy, zwracających na co dzień uwagę na poprawność językową, choć tym, którzy się mylą, wybaczam - przyznaje prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca. - Nie pochwalam bowiem polowania na błędy ludzi mediów z niskich pobudek, tylko dlatego, by przez chwilę poczuć się lepszym - tłumaczy prof. Bralczyk.

A że błądzenie jest rzeczą ludzką, sami czasem z siebie się śmiejemy, jak np. z Piotra Kraśki, który relacjonując trzęsienie ziemi w Turcji powiedział, że "w ciągu minety, przepraszam, minuty, zginęło niemal 60 osób". Do historii telewizyjnych lapsusów przeszło też zdanie wypowiedziane przez prowadzącego w TVN24 Poranek Jakuba Poradę. "A za chwilę o zakazie wyświęcania księży na homoseksualistów". Podobnie jak zdanie Magdy Mołek "2,5 mln Polaków cierpi na erekcję".

- Każdy, kto występował kiedyś publicznie wie, jak łatwo palnąć głupstwo, a co dopiero, gdy ma się świadomość, że słuchają nas miliony - podsumowuje Michał Ogórek, apelując do dziennikarzy, by nie obrażali się na krytykę. - Koleżanki i koledzy - mówi - krytykują, to znaczy, że jeszcze nas oglądają, słuchają albo czytają. A to w dzisiejszych czasach najważniejsze.


*Tauron Nowa Muzyka ZNAJDŹ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*Beerfest 2012 zakończony ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo