Ligowi piłkarze zarabiają zdecydowanie za mało

Popatrzy, pomyśli, pogładzi wąsa i oceni. A czasem zdiagnozuje. Jak chociażby ostatnio, po żenującym serialu z udziałem nominalnie najlepszych ekstraklasowych klubów, dziejącym się w przedpokoju europejskich pucharów. Pan Piotr doszedł otóż do wniosku, że największym pro-blemem polskich piłkarzy są ich... zarobki.

- Jak taki zawodnik ma wyjść na rywali, którzy zarabiają kilkakrotnie więcej niż on, i walczyć z nimi jak równy z równym? - stwierdził i dodał: - Powinniśmy piłkarzom płacić co najmniej ty-le, ile płaci się w Bundeslidze. A wtedy będą grać też co najmniej tak samo, jak tamte gwiazdy.

I chociaż tę teorię - żartobliwą oczywiście i wynikającą z kibi-cowskiej frustracji po wyczynach eksportowego kwartetu - w praktyce sprawdził Józef Wojciechowski, to warto się nad nią zastanowić. I odwrócić kota ogonem. Tak jak zrobił to zięć pana Piotra w pełnej życiowych refleksji atmosferze męskich nocnych rozmów z widokiem na zachmurzone szczyty Beskidów.
- W sumie to dziwne, że właściciel Ruchu utrzymał skład z wiosny. Mógł przecież wszystkich sprzedać, a potem kupić kadrę Viktorii Pilzno (Niebiescy przegrali z nią w dwumeczu 0:7 - przyp. red.), dać Czechom 20 procent podwyżki i w efekcie miałby zespół dwa razy lepszy i dwa razy tańszy niż teraz. Wtedy ten biznes może wreszcie zacząłby się bilansować- stwierdził mój przyjaciel jakoś tak tuż przed północą.

Bo polska liga to rzeczywiście biznes, który nie ma w sobie logiki. I mieć nie będzie dopóki właściciele klubów wolą mieć mało za (bardzo) dużo, czyli wolą płacić zamiast wymagać. Pewnie ze strachu, że inni... zapłacą jeszcze więcej.

*Tauron Nowa Muzyka ZNAJDŹ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*Beerfest 2012 zakończony ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!