Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś bejsbolowe kije, teraz kalkulatory, czyli co się stało ze śląską mafią

Teresa Semik, Aldona Minorczyk-Cichy
Barbara Kmiecik podejrzana o wyłudzenia. Została uniewinniona
Barbara Kmiecik podejrzana o wyłudzenia. Została uniewinniona Władysław Morawski
Krzysztof Sz., ps. Kwadrat, skazany za zabójstwo, wyszedł przed czasem na wolność, bo jest już łagodny jak baranek. Wrócił do Bielska. Wracają żołnierze Krakowiaka, Rzeźnika. Gangsterka zmienia szyld. Co się z nimi dzieje? Z wielkich miast przenoszą się do Polski powiatowej. Jednocześnie zmienia się przestępczość w ogóle. O 10 lat królują "białe kołnierzyki", którzy zamiast kija bejsbolowego i pistoletu używają kalkulatora i laptopa.

Kwadrat, oficjalnie biznesmen i właściciel wielu nieruchomości w Bielsku-Białej, nieoficjalnie znany w przestępczym półświatku niebezpieczny przestępca. Współpracował w Bielsku z Ryszardem Niemczykiem ps. Rzeźnik. To jego namawiał do zabicia bielskiego biznesmena, za co w 2007 roku sąd skazał go na 11 lat więzienia.

Jeszcze nie skończył odsiadki tego wyroku, a policjanci z tzw. Archiwum X udowodnili, że ponad 20 lat wcześniej zabił bogatą mieszkankę Chorzowa. Jednak kilka miesięcy temu sędzia Marek Bujak zgodził się na warunkowe przedterminowe zwolnienie Krzysztofa Sz., bo "skazany dobrze prognozuje na przyszłość". Dyrektor Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich, gdzie Kwadrat odsiadywał wyrok, sprzeciwiał się wypuszczeniu go na wolność, nie tylko względu na charakter przestępstw, które popełnił.

- Był więźniem ani szczególnie nagradzanym, ani szczególnie karanym - wyjaśnia podporucznik Katarzyna Idziorek, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Opolu. - Zdaniem dyrektora Zakładu Karnego, Krzysztof. Sz. może wrócić do przestępstwa.

Kwadrata obciążał również znany katowicki adwokat, nieżyjący już Marek Barczyk. Zeznał przed sądem, że w 2002 roku Krzysztof Sz. żądał od niego 800 tys. zł w zamian za "odstąpienie od realizacji zlecenia" na jego osobę. Ponoć groził mecenasowi bronią i pobiciem, a pewnego dnia powiedział: "Ciesz się ch..., że nie ma ze mną Rzeźnika, bo byś flaki za sobą po chodniku ciągnął".

Sąd zakreślił 55-letniemu dziś Krzysztofowi Sz. pięć lat próby. Ma zakaz kontaktowania się ze światkiem przestępczym. Czy w tym czasie będzie szanowanym biznesmenem na prowincji?

- Następuje rozwarstwienie świata przestępczego, który coraz bardziej wtapia się w społeczności lokalne - mówi Stanisław Pięta z Sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych. - Tam tworzą firmy wydmuszki, które mają legalizować pieniądze pochodzące z oszustw, wyłudzeń, handlu narkotykami.

Czasy, kiedy bossowie świata przestępczego z głowami ogolonymi na łyso paradowali po dyskotekach szastając plikiem banknotów, minęły szybko i bezpowrotnie. Już nie dzwonią złotymi łańcuchami zawieszonymi na szyi czy ręce. Stają się biznesmenami w modnych garniturach i butach. Lepiej nie rzucać się w oczy, nikomu.
Uwolnienie Kwadrata zbiegło się z sensacyjnymi informacjami na temat Igora M., ps. Patyk, schwytanego na Śląsku seryjnego złodzieja samochodów. Patyk też złagodniał i od 2001 roku grzecznie współpracuje z katowicką prokuraturą. Sypie kompanów, z którymi kradł auta, korzystając z przywilejów, jakie mają skruszeni przestępcy. Został świadkiem koronnym na wniosek katowickich śledczych, ale teraz łódzka prokuratura twierdzi, że to on zabił szefa polskich policjantów, gen. Marka Papałę.

Igor M. - Patyk, król dyskotek, protegowany bossów Pruszkowa, swój pierwszy samochód ukradł w wieku 16 lat, buchnął mazdę sąsiada, którą potem odsprzedał za 1,5 tys. dolarów. Do złodziejki szybko namówił kolegów z podwórka. Kradli luksusowe wozy, potem odsprzedawali, także gangsterom. Rośli w siłę, mieli pieniądze na kaucje, adwokatów i policjantów, których opłacali. Cały czas na haju, ich życie zmieniało się powoli w wielką, niekończącą się imprezę. Kradł na potęgę.
Potrafił odbić rannego kolegę ze szpitala i wyskoczyć na dyskotekę do Łeby.

Historia Patyka jest historią polskiej przestępczości lat 90., zupełnie różnej niż ta dzisiaj. Bo choć o gangsterach z Pruszkowa czy Wołomina mówiło się: mafia, to tak naprawdę mafijne powiązania świata przestępczego z polityką bardziej widać teraz niż w latach świetności grupy Pershinga, Dziada, Słowika.

Zbigniew Sz. z Pruszkowa przyjechał do Katowic pod koniec lat 80. Z tych stron pochodziła jego żona, piękna i elegancka blondynka. Oficjalnie prowadził firmę budowlaną, handlował spirytusem, który wtedy zalewał całą Polskę. Zdaniem śledczych Pruszków rozpiął nad nim parasol ochronny.

Zbigniew Sz., ps. Simon, trafił za kratki pod zarzutem kierowania grupą przestępczą, wymuszania haraczów i usiłowania zabójstwa. Z powodu błędu sądu, czy raczej sprytu jego obrońców, wyszedł na wolność i wrócił do swojej restauracji Zielone Oczko w katowickim Parku Kościuszki. Na początku marca 1999 roku ktoś zadzwonił w nocy na jego telefon komórkowy. Simon szybko wyszedł z restauracji w towarzystwie ochroniarza, wsiadł do swojego auta. Nie zdążył zapalić silnika, bo z ciemności wyłoniła się postać i przez szybę padło kilka strzałów. Napastnik zniknął wśród drzew i nigdy nie został schwytany. Simon trafiony w okolicę serca zmarł w szpitalu.

Jakiś czas potem pojawiły się pierwsze sygnały, że zleceniodawcą zabójstwa mógł być Ryszard Bogucki, były mąż Miss Polonia, skazany za zastrzelenie w Zakopanem domniemanego szefa mafii pruszkowskiej. Zamachowiec był profesjonalistą.
W latach 90. szerzył się terroryzm bandycki, przestępcy czuli się bezkarni, na oczach ludzi załatwiali swoje gangsterskie porachunki, policja wydawała się bezradna.
Gang Krakowiaka był zdaniem prokuratury jedną z najgroźniejszych grup przestępczych, gotową przyjąć każde zlecenie od świata przestępczego.

Banda została rozbita w 1999 roku. W ciągu jednego dnia do aresztu trafiło 20 osób, a w następnych kilkunastu tygodniach - ponad 50. Było to największe mafijne śledztwo na Śląsku.

Niektórzy są już po wyrokach, Janusz T., ps. Krakowiak także, ale niektóre wątki tej sprawy są ciągle w sądzie.

Na początku procesu Krakowiak udawał wariata. Na zmianę krzyczał, śpiewał, rzucał obelgi w stronę sędziów i prokuratora. Powtarzał: "To ja jestem chłopak z miasta, biorę wszystko na siebie" i w ogóle wszystkich wyślę do piachu. Pochodził z Krakowa, stąd jego ksywa. Mieszkał w Będzinie, gdzie wiódł spokojne życie, niczym nie niepokoił sąsiadów. Jego banda, jak dobrze zorganizowane przedsiębiorstwo, napadała na ludzi w całej Polsce w sposób bezwzględny, katowała swoje ofiary, okradała i więziła. Kradła auta, handlowała narkotykami. Ofiar bardzo często szukali wśród osób, które miały kłopoty z prawem. Za cyngiel pociągał Zdzisław Ł. ps. Zdzicho, z Sosnowca.

Krakowiak skazany został m.in. na 25 lat za przyjęcie w 1997 roku od "Oczki" (szefa mafii ze Szczecina) zlecenia zabójstwa Wiktora F. z Białorusi. Do egzekucji doszło właśnie w Szczecinie. Ofiara dostała sześć strzałów w plecy i szyję. Strzelał Zdzicho i sąd wymierzył mu za to pierwszy wyrok dożywotniego pozbawienia wolności.

Wymuszenia w latach dziewięćdziesiątych były w Bytomiu na porządku dziennym. Właściciele sklepów, dyskotek, nocnych lokali płacili za "ochronę" po kilka tysięcy miesięcznie, często bez wezwania do zapłaty. Bali się, że przyjdą inni i będzie jeszcze gorzej. Aż trudno uwierzyć, że miasto było terroryzowane przez tyle lat.

Do bytomskiej grupy "sportowej", w której dominował Jacek Sz. , były znakomity dżudoka, dołączył Wiesław Cz. ps. Kastor, bliski współpracownik najpierw gangu Sandokana, potem Krakowiaka. To on został świadkiem koronnym i pomógł wsadzić ich do więzienia. Dla bandytów to był szok, bo Kastor pozostawał w gangu postrachem dla innych.

Jeden z najgroźniejszych polskich gangsterów Ryszard Niemczyk, ps. Rzeźnik, jest już ostatecznie skazany na 25 lat więzienia, m.in. za udział w zabójstwie szefa gangu pruszkowskiego Andrzeja Kolikowskiego, ps. Pershing. Zanim trafił przed sąd, brawurowo uciekł z więzienia w Wadowicach. Miał na swoim koncie m.in. porwania dla okupu, podpalenia i podkładanie bomb. Gdy na przełomie 1999 i 2000 r. policja zatrzymała kilku bossów gangu pruszkowskiego, wpadł też Niemczyk.
Zabójstwo Pershinga zorganizował Ryszard Bogucki, związany wcześniej ze Śląskiem, który chciał awansu w światku przestępczym. W 1999 roku Bogucki zastrzelił Pershinga w biały dzień na parkingu w Zakopanem. Niemczyk stał obok i strzelał w górę z broni maszynowej dla odwrócenia uwagi osób postronnych. Takie są ustalenia sądu.

Bogucki składał zeznania podczas procesu Niemczyka. Sam był już po prawomocnym wyroku. - Zostałem skazany za coś, czego nie popełniłem - przekonywał. - Mam ochotę krzyczeć na tej sali: - Ludzie, co wy ze mną robicie! Nie jestem agentem 007 i nie mam licencji na zabijanie.

Bogucki zaprzeczał wtedy, że miał coś wspólnego ze śmiercią gen. Papały, choć postawiono mu taki zarzut. Dziś pojawiły się w mediach prokuratorskie przecieki, że za śmiercią szefa policji stoi Igor M., Patyk, od 11 lat świadek koronny katowickiej prokuratury. - Po doniesieniach prasowych na ten temat zwróciliśmy się do łódzkiej Prokuratury Apelacyjnej z zapytaniem, na jakim etapie jest śledztwo i jakie zarzuty postawiono Igorowi M. Do tej pory nie mamy odpowiedz - twierdzi Marta Zawada-Dybek z katowickiej Prokuratury Okręgowej

Ulubionym miejscem spotkań świata przestępczego był zawsze Szczyrk, a także ośrodki nad zalewem żywieckim. Zdaniem śledczych, to mafia pruszkowska zapoczątkowała w Polsce modę na chowanie się przed ludźmi. To właśnie ludzie z Pruszkowa i Wołomina najdotkliwiej poczuli na własnej skórze skutki nadmiernego afiszowania się przynależnością do przestępczego biznesu. Przestali jeździć na Kubę, Florydę, Cypr, Sardynię, czy do Hiszpanii, a bywali w takich miejscach, o jakich nie śniło się przeciętniakom - kasyna, jachty i dziewczyny, z których każda miała szansę znaleźć się na okładce "Playboya".

Od czarnej roboty zawsze mieli swoich żołnierzy. Teraz zamykają się w swoich willach z wysokim parkanem, jeśli jeszcze nie zamknęła ich policja. - Kiedy stara gwardia została w części wyeliminowana z gry, wielu ich dawnych żołnierzy dostało skrzydeł, ale i one zostały przetrzebione - twierdzi gen. Adam Rapacki, jeden z twórców CBŚ.

Zmienili się sami przestępcy, a także ich metody. Większość gangsterów ma dzisiaj firmy, są biznesmenami, przynajmniej na takich się kreują. Dziś w walce z przestępczością zorganizowaną potrzebni są biegli księgowi. - Wcale przez to nie złagodnieli - mówi poseł Pięta. - Jeśli poczują, że ich interesy są zagrożone, gotowi są do najokrutniejszych mordów.

Także prokurator Leszek Goławski z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach podkreśla, że skończyła się epoka bandziorów uzbrojonych w bejsbole i pistolety.
- Ostatnie 10 lat to przede wszystkim przestępstwa gospodarcze. Wyspecjalizowały się w nich nawet takie grupy jak wołomińska i pruszkowska. To wyłudzanie należności za fikcyjne towary, fałszowanie paliw, wyłudzanie podatku VAT i akcyzy, obrót złomem i nielegalnymi papierosami - wylicza prok. Goławski.

Te przestępstwa wymagają wiedzy, finezji. Są trudne do wykrycia. Wymagają żmudnej pracy, badania przepływów finansowych. - Prokuratorzy i policjanci są dobrze przygotowani do wykrywania takich przestępstw. Mamy wiedzę i narzędzia - uspokaja prok. Goławski.

Afera Amber Gold rozpala nasze umysły. Tymczasem to pestka. Mieliśmy na Śląsku afery większe i głośniejsze. Śląsk przyciąga przestępców. Wielu z nich zamiast przetrącać kolana, obijać to i owo rywalom - wyszukuje luk w prawie, korzystając z ludzkiej naiwności i nieruchawości niektórych instytucji. Zarabiają krocie. Naszym, czyli Skarbu Państwa, kosztem.
Józef Jędruch - wyglądał jak milion dolarów i zdaniem sądu miliony wyłudził. Razem z Piotrem W., wiceprezesem KFI Colloseum - aż 385 mln zł. Wyrok to 8 lat więzienia i 720 tys. zł grzywny.

Biznesmen musi też częściowo naprawić szkodę i zwrócić Enionowi 55 mln zł. Dodatkowo przez 10 lat nie może pełnić żadnych funkcji kierowniczych w spółkach prawa handlowego. Jest na wolności i od nowa układa sobie życie. Jako szef Luksemburskiej Fundacji Praw Człowieka walczy o prawa poszkodowanych przez sądy i prokuraturę. Przez chwilę był też sponsorem katowickiego GKS-u. Startował bez powodzenia do Europarlamentu. Podawał się też za konsula Republiki Gwinei, ale MSZ nie potwierdził jego akredytacji. No i czeka na rozprawę apelacyjną. Od wyroku odwołał się i on, i prokuratura. Ta ostatnia domaga się surowszego wyroku, on utrzymuje, że jest niewinny.

- Do sprawy wyznaczono dwóch sędziów. Zapoznają się z aktami. To bardzo skomplikowana i obszerna sprawa. Niebawem zostanie wyznaczony termin posiedzenia - mówi sędzia Waldemar Schmidt, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
Założone w 1996 roku KFI Colloseum początkowo handlowało samochodami. Potem przestawiło się i... kupowało polskie huty. Efekt: wyłudzenie z Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego (obecnie Enion) 385 mln zł tytułem wierzytelności wobec Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE).

W 2001 roku plakaty z twarzą Jędrucha patrzyły na nas z tysięcy billboardów w całym kraju. Już wtedy też interesowało się nim CBŚ oraz służby specjalne. Zatrzymywano go dwa razy, ale decyzją sądu wychodził na wolność. W końcu w 2002 roku wyjechał z kraju. Ukrywał się m.in. w Izraelu, gdzie go w końcu zatrzymano i przekazano do kraju. Areszt w Katowicach opuścił w grudniu 2007 roku po wpłaceniu rekordowej kaucji - 3 mln zł.
Na długo śledczy zapamiętają wpadkę, jaką zaliczyli przy rzekomej aferze korupcyjnej Krzysztofa Porowskiego. Wiosną przed krakowskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces o rekordowe, 26 mln zł, odszkodowanie. Śląski biznesmen wcześniej został uniewinniony z oskarżeń.

Jesienią2000 roku Porowskiego w domu w Międzybrodziu Żywieckim zatrzymali funkcjonariusze katowickiej delegatury UOP-u. Porowski odpowiadał m.in. za przekupstwa urzędników państwowych i wyłudzenie od ZUS w latach 1992-1999 prawie 7 mln zł zasiłków chorobowych i innych świadczeń. Miał to robić rzekomo w porozumieniu z byłym wiceprezesem Sądu Okręgowego w Katowicach Andrzejem H. Ten miał otrzymać od Porowskiego 100 tys. dolarów łapówki i w zamian za to nakłaniać komornika do sprzedaży dużej liczby samochodów firmie biznesmena.

Proces rozpoczął się przed krakowskim sądem w listopadzie 2002 roku. Oskarżeni nie przyznali się do winy. Porowski twierdził, że proces jest spreparowany przez służby specjalne. Siedem lat później zapadł wyrok - uniewinniający. Krakowski sąd uznał, że prokuratura nie przedstawiła dowodów potwierdzających zarzuty, a w niektórych przypadkach postawiła je bez dowodów lub nawet wbrew nim. Teraz Porowski chce odszkodowania.

- W wyniku aresztowania i oskarżenia moja reputacja i interesy legły w gruzach - mówił dziennikarzom przed rozprawą.
Uniewinniona została także Barbara Kmiecik. Była oskarżona o wyłudzenie 2 mln zł i usiłowanie wyłudzenia 700 tys. zł. Proces trwał 6 lat. Wyrok zapadł w maju. Jest nieprawomocny. Prokuratura złożyła apelację. Pani Barbara stara się wrócić do biznesu. Pomysłów jej nie brakuje. Prokuratura 3 lata ścigała śląską Alexis (jak ochrzciły bizneswomen media). W areszcie wydobywczym przesiedziała ponad rok. Prokurator domagał się go także dla jej córki. Przedstawiano jej kolejne zarzuty: płatna protekcja, próba wyłudzenia pieniędzy od Tramwajów Śląskich i Siemianowickiej SM. Za taką prowizję Kmiecik obiecywała załatwić zwrot państwowych pieniędzy za straty wskutek szkód górniczych. Pieniędzy nie dostała. Zapłaciła jej Hydrobudowa Śląsk (2 mln zł) prowadząca prace przy regulacji Rawy w Katowicach. W 2003 roku zadłużenie inwestora wobec tej firmy wynosiło 12,5 mln zł. Kmiecik zobowiązała się po-móc za 7 proc. od uzyskanej kwoty.

Wierzytelności Hydrobudowy zostały spłacone z dotacji przyznanych przez: resort gospodarki (na naprawę szkód górniczych)- 4 mln zł oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - 8 mln zł. Zdaniem prokuratury zabiegi Kmiecik były fikcyjne, bo pieniądze i tak zostały przyznane na tę inwestycję. Kmiecik według śledczych powoływała się przy tym na kontakty polityczno-biznesowe. W tej sprawie jako świadek zeznawali: Barbara Blida (popełniła samobójstwo przy próbie zatrzymania przez ABW) oraz Jacek Piechota, b. minister gospodarki. To właśnie także przy okazji tej sprawy wyszła na jaw umowa o współfinansowanie przez Alexis domu Blidy w Szczyrku.
Mieliśmy też na Śląsku jedną z największych w kraju mafii paliwowych. Jej założyciel Henryk Musialski (poprosił media, aby podawały jego nazwisko) wyłudził niemal pół miliarda złotych podatków! Usłyszał wyrok -6,5 roku więzienia, 240 tys. zł grzywny i przepadek mienia, który ma pokryć w części uzyskane bezprawnie 495 mln zł. Współpracujący z nim przez pewien czas detektyw Krzysztof Rutkowski dostał 2,5 roku więzienia za wystawianie fikcyjnych faktur na łączną sumę 2,5 mln zł oraz powoływanie się na wpływy w kręgach władzy, które pomogą zatuszować sprawę.

Proces ruszył w listopadzie 2008 roku. To była jedna z najobszerniejszych spraw w historii śląskiego sądownictwa. Już na etapie postępowania przygotowawczego śledczy zgromadzili 160 tomów akt głównych i kilkaset tomów załączników.

Założona przez Musialskiego w połowie lat 90. firma EM-Trans początkowo obracała paliwami zupełnie legalnie. Zmieniło się to w 1997 roku. Spółka kupowała od tego czasu nieobjęte wówczas akcyzą komponenty paliw, które były mieszane, przetwarzane na gotowe paliwo i legalnie sprzedawane odbiorcom. Od sprzedaży tego paliwa nie odprowadzano jednak akcyzy. Jednocześnie między EM-Transem a siecią tzw. firm-słupów utworzonych przez Musialskiego i jego wspólników zaczęły krążyć faktury. Dokumenty potwierdzały rzekome transakcje kupna przez te firmy od EM-Transu komponentów, a potem odsprzedawania EM-Transowi paliwa.

W ślad za fikcyjnymi fakturami przelewane były pieniądze z wyłudzonego podatku. Do prania pieniędzy, pochodzących z tych przestępstw, wykorzystywano inne firmy, ich konta bankowe.

Musialski już w czasie śledztwa przyznał się do zarzutów. Zaczął współpracować z prokuraturą w czasie 5-letniego aresztowania. W procesie, podobnie jak pozostali podsądni, odpowiadał z wolnej stopy. Raz na rozprawę przyszedł kompletnie pijany. Dlaczego? Przepraszał, że do późna w nocy imprezował, słuchając bluesa ukochanego zespołu Dżem.


*Tauron Nowa Muzyka ZNAJDŹ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*Beerfest 2012 zakończony ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!