Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Precz z drożdżówkami!

Michał Smolorz
Cieszę się, że moja prywatna wojna z ersatz-roladą i innymi podróbkami kuchni śląskiej - rozwinięta przez Redakcję DZ - przyniosła tak znakomite rezultaty. Nawet jeśli szynkarze nie zaczęli przyrządzać naszych przysmaków wedle ortodoksyjnych receptur, to przynajmniej poskreślali z jadłospisów przymiotnik "śląski". Wielce się ubawiłem, gdy w knajpie, gdzie od lat podawano ersatze pod śląskim szyldem, minionej niedzieli znalazłem w menu po prostu "roladę wieprzową" albo "żurek" - bez regionalnych rozwinięć. Tak jest uczciwie: nikogo nie zmusimy, by gotował wedle naszego upodobania, wystarczy, że nie mami fałszywą nazwą.

Ośmielony tym sukcesem, proponuję następną zabawę: poszukiwanie dobrego śląskiego pieczywa. Zdaję sobie sprawę, że dziś warunkiem przetrwania lokalnych piekarni jest oferta liczą-ca co najmniej kilkanaście (albo i więcej?) gatunków chleba, bułek i "pieczywa cukierniczego". Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tej masie pojawiło się przynajmniej kilka produktów odwołujących się do tradycyjnych receptur i tradycyjnego nazewnictwa. Szlag mnie trafia, gdy w piekarni sprzedają mi jakieś "drożdżówki" - obrzydliwy neologizm przywleczony nie wiadomo skąd (z Warszawy?) w latach osiemdziesiątych. Przez stulecia mieliśmy swoje "kołoczki", które w dodatku miały swój charakterystyczny skład, wygląd i smak. A tu nawet w najbardziej tradycyjnych śląskich piekarniach, położonych w matecznikach śląskości, przychodzą sędziwe śląskie omy i kupują "drożdżówki", jakby się wstydziły prosić o kołoczka.

W ostatniej "Polityce" przeczytałem, że w każdej szwedzkiej kawiarni do kawy obowiązkowo podaje się ciasteczka cynamonowe. Spojrzałem na zdjęcie i co widzę? Przecież to nasze stare, poczciwe "cymcioki", które jeszcze 30 lat temu były obowiązkowym towarem w każdej śląskiej piekarni: wałek ciasta drożdżowego o grubości palca, otoczony w cynamonie i zwinięty w ślimak, po upieczeniu obficie lukrowany. Genialny, niepowtarzalny smak. Komu to przeszkadzało, dlaczego piekarze tak powszechnie zeń zrezygnowali? Nie wiem. Przepis banalnie prosty, produkcja nieskomplikowana i niepracochłonna.

Nie wiem także, dlaczego ci sami piekarze i cukiernicy nie oferują tradycyjnego śląskiego kołocza ani porządnej śląskiej zisty (babki piaskowej) lub babówki (drożdżowej)? Wszędzie na półkach jakieś udziwnione, kolorowe paprochy, przekładańce różnobarwnych kremów, galeretek i polew, jakieś seromaki, jabłkośmietany, śliw-kosery oblane czekoladą, murzynki z bakaliami i marmoladą oraz inne wymyślne miszungi. Ze świecą szukać porządnego kołocza (koniecznie drożdżowego, nie kruchego!) z serem, makiem lub posypką. A jak już jest jakimś cudem, to piekarz też wstydzi się nazwać go po naszemu i sprzedaje jako "placek drożdżowy z kruszonką". Czasami jeszcze można zamówić, wtedy, owszem, upieką ci całą blachę, ale wszystko jakby w konspiracji, jakby rzecz działa się gdzieś na antypodach, gdzie drożdże są towarem zakazanym, dostępnym tylko w nielegalnym obiegu.

Wiem, mamy z kołoczem drobny kłopot natury prawnej, odkąd województwo opolskie zarejestrowało go w Brukseli jako swój produkt regionalny. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by w tamtejszym urzędzie marszałkowskim korespondencyjnie otrzymać stosowne upoważnienie do produkcji, a nawet powiesić je w sklepie jako element marketingowy (widziałem już takowe). Ale to dla wielu piekarzy zbyt wielki wysiłek.

Domyślam się, że chodzi też o zarobek. Porządny kołocz jest pracochłonny i ryzykowny, wymaga bezwarunkowego przestrzegania określonych warunków, pilnowania temperatury - chwila nieuwagi, jakiś niespodziany przeciąg i wszystko idzie na marne. Dopiero co wyrosłe ciasto nagle się zapada, tworzy się zakalec albo spód się spali. A nawet jak się uda, to trzeba go sprzedać w ciągu kilku godzin, potem czerstwieje i staje się bezwartościowy. Znacznie prościej upiec płaski kruchy spód (albo i kupić mrożony w hurtowni), w miskach pomieszać jakieś kremowe paskudztwa, poprzekładać to warstwami, polać galaretą i oferować dużo drożej przy dużo mniejszym wysiłku. Taki towar może być trzymany w chłodni i sprzedawany co najmniej kilka dni.

Ale nie ulegajmy wygodnictwu. Prośmy w piekarniach o żymły i kołoczki (precz z drożdżówkami!) pytajmy o porządny kołocz, ignorujmy podejrzane mikstury, od których tylko d... rośnie i cukier we krwi się podnosi. Szukajmy i premiujmy piekarzy, którzy przywrócą Śląskowi niezapomniane cymcioki i inne tradycyjne a zarzucone wypieki. Mnie w każdym razie proszę nie zapraszać na geburt-stagi i inne przyjęcia, na których do kawy nie podają porządnego kołocza.

PS
Profesor Jerzy Runge oznajmił na łamach DZ: "Pan Smolorz był w ostatnich dwóch latach kilkakrotnie zapraszany na konferencje organizowane przez Uniwersytet Śląski (...). Niestety, nie zjawił się ani razu". Informuję zatem, że w ostatnich dwóch latach uczestniczyłem w czterech konferencjach na UŚ. Nie przybyłem na tę organizowaną przez zespół profesora Runge, gdyż mimo moich próśb nikt nie potrafił przedstawić jej programu. Nie znałem wcześniej pojęcia "konferencji improwizowanej", nie wiedziałem też, że uczestnictwo w przedsięwzięciach Zakładu Geografii Społecznej UŚ jest obowiązkowe.
Od redakcji: dziś na str. 6 rela-cjonujemy finał akcji "Praw-dziwa kuchnia śląska" i zapo-wiadamy, że teraz będziemy przyglądać się produktom sprzedawanym jako "śląskie". Pieczywo - następne w kolejce. Pomysł znakomity.


*Tauron Nowa Muzyka ZNAJDŹ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*Beerfest 2012 zakończony ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Smolorz: Precz z drożdżówkami! - Dziennik Zachodni