Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moda na śląski slow food, czyli czas na szlagry?

Marcin Zasada
Śląska jest kiełbasa i wódka, ale w tej materii powodów do dumy nie mamy, tym bardziej że to produkty śląskie tylko z nazwy. Na szczęście coraz częściej regionalni producenci żywności zapełniają sklepowe półki lokalnymi cymesami i nie trzeba być prawdziwym Ślązakiem, by ulegać modzie na kupowanie szkloków zamiast cukierków i richtig nudli zamiast makaronu.

Od miesiąca na śląskim rynku spożywczym działa marka "Ślunski byfyj", wzorowana na dobrze znanym nie tylko w Małopolsce "Krakowskim kredensie", oferującym produkty przygotowywane według tradycyjnych receptur i z użyciem tradycyjnych składników. Pod tą nazwą można kupić m.in. amoloki (cukierki miętowe), anyżoki (anyżowe) czy mandle (migdały). Ale jej flagowym rarytasem jest makaron "Richtig śląskie nudle", reklamujący się jako "pieroński szlagier".

- Znalazłem wytwórnię makaronu w Czechowicach-Dziedzicach. Właściwie to nie wytwórnia, tylko prawdziwa manufaktura: wszystko robią ręcznie, według oryginalnych, starych śląskich receptur. Na kilo mąki osiem jaj, nie żadna mączka czy susz - zachwala Bogusław Boczar, twórca "Ślunskiego byfyju". - Makaron był wspaniały, tylko koszmarnie sprzedawany - jako makaron swojski, jakich setki na rynku, w fatalnym opakowaniu w stylu siermiężnej komuny. Trzeba tylko było go odpowiednio wypromować.

Udało się - dziś "richtig nudle" wsypują do rosołu gospodynie nie tylko na Śląsku, ale i we Wrocławiu czy Krakowie, a makaron zaczyna podbijać też Niemcy. Tę drogę przetarła pszczyńska firma Visa Bell, producent śląskich oblatów, szkloków, kopalnioków i prawdziwego żuru na gruboziarnistej mące żytniej.

- Żur eksportujemy dziś do Niemiec, Anglii i Irlandii. Polskie sklepy i markety same się do nas zgłaszają, bo chętnie tworzą u siebie stoiska regionalne - mówi Michał Dreinert z Visa Bell. - Oblaty to dziś przebój nie tylko regionalnego rynku. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu na Śląsku oferowali je obwoźni sprzedawcy, potem tradycja jedzenia oblatów zanikła, nam powiodło się ją wskrzesić. Wypiekamy je zgodnie z dawną recepturą.

Moda na tradycyjną regionalną żywność, niezepsutą przemysłem, dopiero raczkująca na Śląsku, to zjawisko, które w Europie czy USA od lat stanowi ważny segment rynku spożywczego. Tylko w nowojorskim Brooklynie pączkują setki małych manufaktur, w których powstaje czekolada, sery, piwo czy masa mięsnych i warzywnych przetwo- rów. Wszystko, co rzadkie w Ame- ryce, robione jest ręcznie, starymi metodami, w stylizacji na XIX-wieczne rzemiosło. Popularność ekożywności i całego ruchu "slow food" (przeciwieństwo fastfoo-dowej papki: kuchnia zgodna z lokalnymi wzorcami) od dawna nie jest skutkiem fanaberii celebry-tów lub hipsterów. Dr Grzegorz Odoj, etnolog, podkreśla, że w naszym przypadku początki podobnej mody to społeczne odreagowanie na zachłyśnięcie się globalizacją i "makdonaldyzacją".

- W kuchni zaczynamy mieć dość masówki, a ponieważ lokalne upodobania kulinarne rozwijają się w opozycji do upodobań globalnych, Ślązacy też poszukują nowych, a właściwie dawnych, zapomnianych smaków - mówi Odoj. - Hipermarkety nam się przejadły, a określenia "regionalny" i "tradycyjny" na opakowaniu dowolnego produktu przyjęliśmy jako gwarant jakości.
Wobec tego nikogo nie powinno dziwić, że w Sosnowcu są piekarnie, w których najlepiej sprzedaje się… chleb śląski. Też tradycyjny, niepolepszany, wypiekany na kwasie własnej roboty. - Od lat pieczemy chleb śląski i zagłębiowski, klimontowski. W kilku sklepach w Sosnowcu klienci chętniej kupują ten śląski - potwierdza Izabela Cieślik z sosnowieckiej piekarni Kiełek.
Po tym, jak na łamach DZ wytropiliśmy wszystkie ersatz-rolady na rynku restauracyjnym, teraz będziemy przyglądać się lokalnym produktom kupowanym w sklepach właśnie dlatego, że kuszą nas swym lokalnym charakterem. A kuszenie wiedzie czasem na manowce. Bo co to za smalec śląski z Warszawy, wódka śląska z Oborników lub parówki śląskie z Białegostoku? Sprawdziliśmy. Na własnych żołądkach.


*Tauron Nowa Muzyka ZNAJDŹ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*Beerfest 2012 zakończony ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Moda na śląski slow food, czyli czas na szlagry? - Dziennik Zachodni