Pokochali Załęże

Urząd miasta został powiadomiony zaledwie jednym faksem o powstaniu ośrodka na Załężu, a gdyby stało się inaczej, nie zgodziłby się na taką lokalizację. Gospodarze miasta są przekonani, że mają prawo wiedzieć, co się na ich terenie dzieje.

Rzecz w tym, że takiego prawa nikt im nie odmawia. Sprawy jednak nie powinno się rozpatrywać ambicjonalnie, gdy mamy do czynienia z tyloma duszami szukającymi w naszym kraju azylu i pomocy, zwłaszcza że wśród nich są małe dzieci oraz młodzież w wieku szkolnym, która od kilku miesięcy uczy się języka polskiego i zdołała na tyle poznać nowe miejsce, żeby za żadne skarby nie chcieć go opuszczać, mimo że katowicka dzielnica wcale nie uchodzi za idealne miejsce do życia.

Miasto tłumaczy, że to nie jest ich wina. Problem ma firma, która uruchomiła ośrodek i nie dopełniła procedur. Poza tym Załęże jest dzielnicą znajdującą się obecnie pod szczególnym nadzorem, a władze miasta starają się ją uzdrowić i zintegrować z resztą miasta.

Czy Czeczeni i ich dzieci, stanowią aż taką dużą przeszkodę w tej integracji? Czy miasto zgodziłoby się otworzyć ośrodek w centrum miasta, albo w jednej z dzielnic willowych...?

Starsi z ponad stu muzułmańskich rodzin mają jeszcze nadzieję, że sytuacja nie jest przesądzona. Ciągle więc oszczędzają swoim dzieciom tych przykrych wieści i nie wtajemniczają ich w arkana konfliktu. Liczą, że wszystko dobrze się skończy, bo w przeciwieństwie do wielu innych ludzi, wcale nie chcą Załęża opuszczać.