Owoce kontra chipsy. Jaki będzie finał wojny w szkołach?

- W programie bierzemy udział od samego początku - mówi Regina Wygoda, koordynator akcji w Szkole Podstawowej nr 11 w Dąbrowie Górniczej. I jak dodaje, są zadowoleni. - Jedynym minusem jest to, że porcji owoców i warzyw nie otrzymują dzieci z klas starszych (od IV do VI).

Dąbrowska szkoła jest jedną z 987, które brały udział w programie w poprzednim roku szkolnym na istniejących 1200 podstawówek, co stanowi prawie 80 proc. Od początku programu to jeden z najlepszych wyników w kraju, plasujący nasze województwo w ścisłej piątce.

A jest tym bardziej ważny, że żywimy się coraz gorzej. Według GUS, dzienne spożycie warzyw i owoców w roku 2011 drastycznie spadło. Statystyczny Polak zjadł ich o 2 kg mniej niż w 2010. Dzieci, nie dość, że za owocami i warzywami z zasady nie przepadają, mają coraz łatwiejszy dostęp do łakoci. Półki szkolnych sklepików uginają się pod ciężarem niezdrowej żywności: chipsów, żelków czy batoników. Coraz więcej dzieci ma problemy ze zdrowiem i otyłością.

Instytut Żywności i Żywienia przeprowadził badania w klasach trzecich podstawówek i okazało się, że ulubionymi owocami dzieci są: jabłka, maliny, truskawki, banany, mandarynki i gruszki. Ich ulubionym warzywem jest ogórek, na drugim miejscu wybierają marchewki, pomidory, sałatę czy rzodkiewki.

Tymczasem nie każda szkoła chce wziąć udział w programie, bo dyrektorzy odrzucają takie propozycje. Piotr Spanek, kierownik administracji Szkoły Podstawowej nr 45 w Sosnowcu, mówi, że u nich rada rodziców zrezygnowała z pomysłu widząc, jak akcja jest zorganizowana w innych szkołach.

- Ich zdaniem sposób dystrybucji owoców jest mało higieniczny. Podawane są w plastikowych woreczkach - dodaje.

Być może gdyby podawane były częściej w formie np. jednodniowego soku w atrakcyjnym opakowaniu zmieniliby zdanie?
Jednak większość rodziców, których dzieci uczą się w szkołach, gdzie akcja "Owoce" działa, są z niej zadowoleni.

- Córka to łasuch, który słodyczom nie odpuści - mówi Aneta Zielonka z Katowic, mama 9-letnia Oliwii, która dostaje w szkole owoce. - Nigdy nie przepadała za nimi, nie wspominając o warzywach. Słysząc o programie liczyłam, że jej podejście się zmieni. I tak się stało. Pomidor czy ogórek na kanapce przestał być problemem - dodaje.

W tym roku szkolnym budżet programu to 54,8 mln zł. Stawka za porcję dla jednego dziecka to 1,20 zł. Akcja organizowana jest przez Agencję Rynku Rolnego.

Oto co trafi do szkół biorących udział w programie
Dyrektorze, jeśli jeszcze nie zapisałeś swojej szkoły do programu "Owoce w szkole", podpowiadamy, co otrzymasz w ramach owocowej akcji.

A jeśli to zrobisz, to przez dwa semestry szkolne, przez okres dziesięciu tygodni, dzieci dostawać będą minimum dwa razy w tygodniu porcję świeżych owoców i warzyw. W jej skład wchodzą następujące produkty: jabłka, gruszki, marchewki, rzodkiewki, sok owocowy, warzywny bądź mieszany. Na liście zdrowych smakołyków znajdują się również owoce i warzywa sezonowe. Są to truskawki i słodka papryka. Każdy z tych produktów, oprócz truskawek, musi zostać podany dziecku co najmniej dwa razy w semestrze.

A który z nich uczniowie lubią najbardziej? - Zdecydowanie gruszka - odpowiada bez wahania 9-letnia Oliwia Zielonka. Z warzyw dziewczynka uwielbia natomiast chrupać marchewkę.

Zdaniem nauczycieli, którzy zgłaszają placówki do programu, największą radość uczniom sprawiają jednak owocowe soki.

Czy rozdawanie owoców w szkole to dobry pomysł? Chciałbyś, by dostawali je też starsi uczniowie? Skomentuj

*Śtowarzyszenie Ślązaków legalne. Sąd uznał narodowość śląską? CZYTAJ TUTAJ
*Gwarki 2012, czyli bez pochodu nie ma zabawy ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS MŁODA PARA: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!