Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Markowski: Górnictwo - dylemat z realnym happy endem

Jerzy Markowski
Jerzy Markowski
Jerzy Markowski ARC Dziennik Zachodni
Co zrobić, aby nie zostać z węglem na zwałach kopalnianych i z górnikami na bruku a jednocześnie nie zniszczyć komfortu bezpieczeństwa energetycznego kraju - pisze Jerzy Markowski, były minister przemysłu i handlu oraz gospodarki, ekspert górniczy.

Polskie górnictwo staje przed jednym z najważniejszych dylematów w powojennej historii. O ile po II wojnie światowej najważniejszym dylematem było:
- co zrobić, aby wydobyć jak najwięcej,
zaś po roku 1990:
- jak zrestrukturyzować sektor, aby żył bez pieniędzy z budżetu państwa i wydobywał tylko tyle ile można sprzedać,
o tyle, teraz mamy dylemat najbardziej drastyczny dla istnienia górnictwa:
- co zrobić, aby nie zostać z węglem na zwałach kopalnianych i z górnikami na bruku a jednocześnie nie zniszczyć komfortu bezpieczeństwa energetycznego kraju jaki ma Polska z tytułu 100 % gwarancji dostępu do własnych surowców do produkcji energii elektrycznej w Polsce.

Dziwi spokój, jaki epatuje z oblicz polityków i brak refleksji wobec faktu, że już dziś 35 % energii elektrycznej produkowanej z węgla kamiennego, produkowanej jest z węgla importowanego! Politycy wolą widzieć zagrożenie dla górnictwa w unijnych limitach emisji CO2, niż zauważać zagrożenie, które wygenerowano w samym górnictwie.

Ministerstwo Gospodarki uśpione skromnymi zyskami producentów węgla postawiło na bierność, pozostawiając losy górnictwa w rękach kadr dobieranych wg kryteriów nie dających się logicznie zdefiniować. Warto zauważyć, że dziś żadną radą nadzorczą ani zarządem w górnictwie nie kieruje górnik! Koniunktura uśpiła wyobraźnię i stworzyła sytuację przy której kompetencje staniały.

Tymczasem prawne warunki funkcjonowania gospodarki w UE stworzyły dla polskiego górnictwa problem, którego nie znało ono nigdy wcześniej, jest nim - swobodny dostęp do polskiego rynku węgla z zagranicy. Efektem jest import węgla do kraju.
Liczby są bezlitosne. Import węgla do Polski na serio zaczął się 8 lat temu i dziś przekroczył 15 mln ton na rok i to w sytuacji kiedy na zwałach kopalń w Polsce zalega ponad 5 mln ton. Obie te liczby będą rosły ku zaskoczeniu uśpionych koniunkturą decydentów.

Uśpionych lub totalnie nieświadomych faktu, iż od 8 lat spada konkurencyjność polskiego górnictwa. Mało kto wie, że od 7 lat wydajność w górnictwie spada, wynik będzie jeszcze gorszy, jeżeli do załóg kopalń zatrudniających ok. 110 tys. osób dodamy załogi firm obcych, które zatrudniają w kopalniach ok. 30 tys. osób.
Koszty rosną, zaś inwestycje, jeżeli już jakieś nakłady ponoszono, to bez znaczącego związku z konkurencyjnością polskiego górnictwa i to jest "grzechem zaniechania" okresu ostatnich lat, czyli okresu niespotykanej w historii koniunktury na węgiel.
Przyznać jednak trzeba, że nowego i bardzo sensownego wymiaru nabrały w tym roku projekty inwestycyjne w Katowickim Holdingu Węglowym np. KWK Mysłowice -Wesoła, a zwłaszcza w kopalniach Kompanii Węglowej, gdzie po likwidacji bezsensownych centrów wydobywczych kierownictwa kopalń poczuły się odpowiedzialne za losy swoich kopalń i lansują ciekawe projekcje np. w kopalniach Halemba, Rydułtowy, Knurów- Szczygłowice. Natomiast Zarząd Kompanii lansuje spektakularną i taktyczną inwestycję Za rowem Bełckim oraz bezsensowną w złoże Pawłów w Lubelskim Zagłębiu Węglowym.
Statystyczna fascynacja rosnącymi nakładami inwestycyjnymi nie zauważa kierunków inwestowania i udziału w nich rosnących ekstremalnie cen dóbr inwestycyjnych, zwłaszcza maszyn i urządzeń - płaconych bijącym rekordy rentowności producentom maszyn górniczych.

Na to wszystko jeszcze nakłada się, odradzająca się jak hydra, patologia w handlu węglem, którą najlepiej ilustrują liczby:
- ponad 200 importerów węgla do Polski,
- ponad 1500 pośredników w handlu węglem w kraju.

W tym stanie rzeczy cena dla kupującego węgiel "gdzieś w Polsce" bywa 4-krotnie wyższa, niż na bramie kopalni.
"Fascynuje" rola "Węglokoksu" - spółki Skarbu Państwa powołanej do eksportu węgla, która przy pełnych zwałach w kopalniach, na których zalegają miliony ton, eksportuje jedynie niewiele ponad 3 mln ton/ rok, to jest tyle ile przeciętne wydobycie jednej kopalni w roku. Zarobione na eksporcie pieniądze górników przeznacza na akwizycje, zaniechując promocji polskiego węgla na europejskim rynku, na który sprowadza się ponad 70 mln ton węgla - ale nie polskiego!
Na największym rynku świata - w Azji - naszego węgla energetycznego nie ma wcale. Leży na zwałach w Polsce. Jest jedynie trochę koksowego.

Czy zbywające węgiel przez "Węglokoks" spółki węglowe nie zauważają, że jego zysk roczny z pośrednictwa w sprzedaży 3,5 mln ton węgla jest większy od zysku największych producentów węgla energetycznego wydobywających ponad 50 mln ton węgla?

W tym stanie rzeczy "Węglokoks" - chyba z nudów - śni o kosztownym zaangażowaniu się w wydobycie resztek złóż w kopalniach w czasie, kiedy kopalnie nie mogą doczekać się inwestycji w nowe szyby, czy poziomy o fundamentalnym wpływie na rentowność i bezpieczeństwo pracy w kopalniach.

Zagrożeń dla polskiego górnictwa będzie przybywać wraz z dalszą utratą konkurencyjności tego sektora, co w czasie zbiega się z powstaniem coraz to lepszych warunków dla importu węgla do Polski. Przełomem będzie kończony właśnie przez inwestorów zagranicznych węglowy port wyładunkowy na Bałtyku, którym do Polski wpłyną kolejne miliony ton węgla.
Zagraniczni inwestorzy rozumieją, że kraj energetycznie skazany przez najbliższe 30 - 40 lat na węgiel jest doskonałym rynkiem zbytu - my nie możemy tego zrozumieć a może nie chcemy? Wyhodowaliśmy w głowach rodaków - unijnego "czarnego luda" w postaci limitów CO2 i zamiast walczyć z CO2, walczymy z limitami, które zresztą same padają za sprawą niskich cen za tonę CO2, która spadając z 40 euro do kilku powodują, że nawet "producenci" CO2 wolą płacić, niż inwestować w nowoczesne technologie niskoemisyjne.

Na domiar złego od 1 stycznia wdrożono nowe Prawo Geologiczne i Górnicze, które potęguje finansowe uwarunkowania dla inwestorów i kompetencyjne dla samorządów, tak dalece, że inwestorzy zagraniczni, którzy jeszcze kilka lat temu palili się do inwestowania w Polsce, weryfikują swoje plany, jak chociażby Hindusi czy zagadkowo zachowujący się NWR w Kopalni "Dębieńsko". Dziś warto inwestować w górnictwo w Rosji, na Ukrainie a do Polski sprzedawać węgiel. My, zaś, będziemy tylko obserwować statystyki rosnącego bezrobocia.

Nawet najczystsza forma ratowania limitów emisyjnych CO2, jaką jest budowa elektrowni jądrowej, stoi w miejscu i wcale się nie dziwię, że Premier zdenerwowany brakiem efektów zdublował nieporadną Panią wiceminister gospodarki odpowiedzialną za budowę energetyki jądrowej swoimi ludźmi w nowej spółce z ministrem Gradem na czele, któremu przyszło za 50 mld złotych (bo tyle kosztuje jedna elektrownia jądrowa) naprawić kardynalny błąd ministra Syryjczyka - byłego ministra Przemysłu i Handlu w rządzie Premiera Mazowieckiego, który "za plecami" społecznego referendum zlikwidował budowaną Elektrownię Jądrową w Żarnowcu.

Warto również zauważyć, że za te same pieniądze czyli 50 mld złotych, których zresztą w Polsce nie ma, powstałyby w Polsce co najmniej 3 nowoczesne jak np. Elektrownia Opole czy kopalnie Budryk lub Bogdanka, kompleksy paliwowo - energetyczne tzn. kopalnia i elektrownia. Jeden taki kompleks byłby zdolny wydobyć ok. 4 mln ton węgla na rok i oferować moc zainstalowaną na poziomie co najmniej 2500 MW. Przykład istnieje w TAURONIE, gdzie kompleks węglowo - energetyczny powstały w połowie lat 90-tych stale się rozwija. Razem taki projekt dałby efekt wydobycia do 16 mln ton węgla, czyli tyle, ile dzisiejszy import węgla do Polski oraz efekt energetyczny do 9000 MW mocy zainstalowanej tzn. trzy razy więcej niż planowana za te same pieniądze elektrownia jądrowa. Zaś sama elektrownia powinna i tak powstać, ale będzie to jak widać, za co najmniej kilkanaście lat, czyli trafi swoją zdolnością produkcyjną na okres rosnącego deficytu energii elektrycznej w Polsce, który przewidziany jest nawet w Rządowym dokumencie "Polityka Energetyczna Państwa". Program ten byłby skutecznym wsparciem dla rynku pracy, dając tysiące miejsc pracy w samych tylko kopalniach i elektrowniach.

Jak na razie importując do Polski 16 mln ton węgla - polski podatnik finansuje utrzymanie ok. 30 tys. miejsc pracy w państwach, które nam ten węgiel dostarczają ! Warto o tym pomyśleć skoro naukowcy wyliczyli, że minimalny, prowokujący dla inwestycji, poziom cen emisji 1 tony CO2 to 13 EURO wobec dzisiejszych 8 EURO, nie mówiąc już o istniejącej nadwyżce w posiadanych już limitach emisji.
Warto jednocześnie podejść do limitów CO2 mniej politycznie a bardziej praktycznie , tak jak to zrobiliśmy na początku lat 90-tych ze stężeniami tlenków siarki - obniżając ich emisję o 600 %, czyli zamiast walczyć z UE powalczmy z CO2!
Wracając jednak do węgla i odradzającej się potężnej nadpodaży tego surowca w kopalniach przy jednoczesnym deficycie na rynku, zdefiniować należy tego najprostsze przyczyny:
- dla węgla energetycznego to wygórowana cena za sprawą wysokich kosztów wydobycia, która na krótką metę ma ratować wynik ekonomiczny, ale obniża jego konkurencyjność (!),
- dla węgla koksowego to również ograniczanie w produkcji stali, które najlepiej obrazuje fakt, iż obecne na 75 wielkich pieców w Europie w roku bieżącym zatrzymano już 15 - to musi skutkować spadkiem popytu na koks a zatem na węgiel koksowy; zaś z kosztami wydobycia jest analogicznie, jak z węglem energetycznym.

Obu węgli tzn. energetycznego i koksowego jesteśmy największym producentem w Unii Europejskiej, chociaż w skali świata nasze wydobycie węgla to tylko 1 % po takich potęgach jak Chiny, USA, Indie, Rosja czy Australia lub Indonezja. Zatem co robić ?

Państwo, zamiast mnożyć preferencje inwestycyjne, mnoży utrudnienia zwłaszcza fiskalne, podobnie jak przy gazie łupkowym na który ponoć stawia? A jednak, po wzorcach takich kopalń, jak oddane do ruchu w latach 90-tych kopalnie Bogdanka czy Budryk są dowody i jest wiara w efektywność kopalń.

Warto pamiętać, że w tych kopalniach, chociażby udział kosztów płac w kosztach wydobycia nie przekracza 30% wobec 60 % średniej w sektorze i to nie za sprawą niskich płac, ale nowoczesnego modelu tych kopalń i łaskawej natury, która pozostawiła tam optymalne warunki geologiczne.

Za przykładem tych kopalń powstaną w Polsce nowe kopalnie, o ile nie zniszczy ich w zarodku fiskalna i samorządowa pazerność oraz związkowa arogancja, których najboleśniej doświadcza Jastrzębska Spółka Węglowa sensownie planując nowe inwestycje z kopalń "Borynia" oraz "Pniówek". Jest bowiem wiele przykładów na wyobraźnię samorządowców i odpowiedzialność związkowców, którzy jeżeli "przełkną" 6-dniowy tydzień pracy, , jak w czeskiej Kopalni "Silesia", ale nie broń Boże 7-dniowy, to zrobią milowy krok do odbudowania konkurencyjności polskiego węgla. Tymczasem największym sprzymierzeńcem górnictwa jest wysoki poziom cen tego surowca, które wprawdzie oscylują w okolice spadku o 10-15%, jednakże jest to prawie bez skutku dla sektora.

Rola państwa w inwestycjach górniczych powinna się ograniczyć wyłącznie do preferencji podatkowych znanych chociażby ze Specjalnych Stref Ekonomicznych i odstąpienia od niedorzecznego opodatkowania, np. podziemnych wyrobisk czego nie robi żadne państwo świata, poza Polską której bezpieczeństwo energetyczne zależy od węgla!
A swoją drogą, refleksje budzić musi matematyka, która w górnictwie nieubłagalnie wykazuje, że dziś przy 3-krotnie większych przychodach, niż w połowie lat 90-tych ze sprzedaży dwukrotnie mniejszej ilości węgla przy trzykrotnie niższym zatrudnieniu niż w połowie lat 90-tych i w 30-tu z ówczesnych 74 kopalniach - wynik jest stale na granicy rentowności.

Ludzie pamiętający ostatnie 20-lecie w górnictwie już zauważyli, że np. 15 lat temu, przy ówczesnych niskich, bo sterowanych przez Państwo i dołujących górnictwo cenach, nie sposób było "zrobić" zysku, zaś dziś, przy dzisiejszych - bo światowych ale wylansowanych przez Chiny i Indie - nie sposób "zrobić" stratę - chyba, że dalej rosnąć będą koszty, eliminujące polski węgiel z rynku światowego, co już się stało ale i polskiego, co też już się dzieje!

Pamiętamy jak "uczeni" ekonomiści dowodzili, że cena węgla nie może rosnąć bo - już 5% wzrostu ceny powoduje lawinę inflacyjną w kraju. Dziś okazało się, że cena wzrosła o 1000% a inflacja spadła! Efektem tego durnego fiskalizmu wobec węgla była trwała nierentowność, którą dwukrotnie likwidowano - najpierw postępowaniem układowym za rządów Premier Suchockiej i Bieleckiego a potem oddłużaniem na kwotę 18,5 mld zł rządów L. Millera, co tak naprawdę uratowało istnienie górnictwa umęczonego "restrukturyzacją likwidacyjną".

Państwo powinno również skuteczniej kreować politykę energetyczną a zwłaszcza ją prognozować. Aktualnie rolę tę niezwykle kompetentnie sprawuje Instytut Sobieskiego. Państwo niewiele z tego dorobku korzysta, a szkoda, bo bezpieczeństwo energetyczne kraju jest bowiem sprawą zbyt poważną, aby zostawić ją wyłącznie prawom rynku - bo kraj to zaś więcej niż tylko rynek!

Niemniej trzeba jakoś przetrwać te najbliższe 30-40 lat, które staną się schyłkiem okresu kopalnych paliw stałych na rzecz źródeł odnawialnych czy jądrowych. Na razie, na szczęście dla polskiego węgla, mamy trochę czasu, bowiem świat za wiele zainwestował, aby odejść od zdobytych surowców energetycznych na rzecz dojrzewających w laboratoriach i sejfach wyników badań nad energetykę wodorową z wodoru, który jest wszędzie! Ale czas ten musimy wykorzystać bowiem w przemyśle - bierność znaczy cofanie się!

Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki, senator IV i V kadencji


*Śtowarzyszenie Ślązaków legalne. Sąd uznał narodowość śląską? CZYTAJ TUTAJ
*Gwarki 2012, czyli bez pochodu nie ma zabawy ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS MŁODA PARA: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Markowski: Górnictwo - dylemat z realnym happy endem - Dziennik Zachodni