Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Kotański nie wypowiedziałby Korze wojny za marihuanę, ale...

Ola Szatan
19 sierpnia minęła 10. rocznica śmierci Marka Kotańskiego
19 sierpnia minęła 10. rocznica śmierci Marka Kotańskiego arc.
Kiedy odszedł Marek Kotański, wieszczono upadek Monaru. Pojawiały się głosy, że wszystko się rozleci. Co pozostało z dzieła legendarnego Kotana w dziesiątą rocznicę jego tragicznej śmierci? Pisze Ola Szatan

Jechał prostą drogą przez Nowy Dwór Mazowiecki, gdy na jezdnię wszedł pijany pieszy prowadzący rower. Markowi Kotańskiemu udało się go ominąć, ale kiedy chciał wrócić na swój pas jezdni, jego samochód wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. 19 sierpnia tego roku minęła 10. rocznica jego śmierci. Kotański z zawodu był psychologiem, który ludziom poświęcił całe swoje zawodowe życie.

Na portalu Adonai.pl, internautka o imieniu Beata napisała: Rodzice zamykali mnie w domu. Ale to i tak nic nie dało. Tata przywiózł mnie na odtrucie. Miałam termin detoksu za miesiąc. Marek powiedział: zbieraj się, jedziesz ze mną i żyjesz na trzeźwo. Pojechałam po ciuchy i od razu na Marywilską. "Widzę na twoim czole nalepkę: będę żyć" - powiedział Marek. "Nie u każdego widzę, ale u ciebie tak". I ja w to uwierzyłam.

Monar jest jak religia

W Markocie na ulicy Marywilskiej w Warszawie do dziś znajduje się jego pokój. Trochę książek, parę sprzętów. Na krześle ciągle wisi jego koszula. Krzesło jest puste, bo przecież Marka Kotańskiego nie da się zastąpić.

A co dzisiaj zostało po legendarnym Kotanie? - Kiedy odszedł Marek, wieszczono upadek Monaru, nawet w samym Monarze - wspomina Małgorzata Sioma, kierowniczka ośrodka dla uzależnionych Monar w Kęblinach koło Łodzi.

- Pojawiały się głosy, że wszystko się rozleci, a już szczególnie Markoty, w których są bezdomni. Ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, podopiecznych przybywa.

Lidia Dybiec, terapeutka w Kęblinach, pamięta swoje spotkanie z Markiem na początku lat 80., kiedy przyjechał na którąś z pierwszych rocznic ośrodka w Sokolnikach.

- Uderzyło mnie wtedy, że powiedział, iż Monar jest jak religia i że w Monar i w leczenie, jakie się tu proponuje, trzeba wierzyć. Zbulwersowało mnie to. Myślałam, że jemu chodziło o to, by w niego wierzyć. A on po prostu chciał, żeby ludzie zrozumieli, o co w tym wszystkim chodzi, by pojęli sens idei leczenia Monaru. Wtedy zadał też pytanie: Co się stanie, jak mnie zabraknie? Dziwiło mnie, dlaczego Marek ma taką małą wiarę w to, że Monar przetrwa po nim.

Przetrwał. Może jest tylko bardziej zbiurokratyzowany, bo zmienił się sposób zarządzania Stowarzyszeniem Monar, które teraz jest organizacją posiadającą certyfikat ISO, co wymaga m.in. zinformatyzowania, prowadzenia baz danych o pacjentach i posiadania profesjonalnej kadry. Po tragicznej śmierci Marka Kotańskiego funkcję przewodniczącego zarządu głównego Stowarzyszenia Monar objęła Jolanta Łazuga-Koczurowska, psycholog kliniczny, która jednocześnie jest twórcą programów terapeutycznych adresowanych do dzieci i młodzieży, a także programów profilaktycznych i szkoleniowych. Co ważne, związana z Monarem od 1981 roku.

Grunt to bunt

Być może nie byłoby ruchu monarowskiego w Polsce, gdyby Marek Kotański, młody absolwent psychologii, nie zbuntował się w 1978 roku przeciwko sposobowi leczenia narkomanów w szpitalu psychiatrycznym w Garwolinie.

Doskonale wiedział, że narkomani po kryjomu i tak biorą narkotyki. Powiedział im, że albo godzą się na śmierć, albo pójdą z nim. Część poszła.

Pierwszy ośrodek Monaru powstał 15 października 1978 roku w Głoskowie pod Garwolinem. Stał się także początkiem nowego ruchu społecznego na rzecz przeciwdziałania narkomanii, a od 1981 roku organizacji zarejestrowanej w sądzie pod nazwą "Stowarzyszenie Monar".

Ponad 100 placówek

W trakcie minionej dekady z jednej strony powstały nowe placówki, inne zostały łączone w ramach restrukturyzacji, zaś niektóre uległy likwidacji.

Ale liczby i tak robią wciąż spore wrażenie. W obszernym raporcie poświęconym ubiegłorocznej działalności, czytamy, że w 2011 roku Stowarzyszenie Monar świadczyło pomoc w 31 ośrodkach rehabilitacyjno-readaptacyjnych dla osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, 32 poradniach profilaktyki i terapii uzależnień oraz punktach konsultacyjnych, 51 placówkach dla osób bezdomnych, 10 hostelach readaptacyjnych.

A ponadto w innych placówkach, na przykład: oddziałach detoksykacyjnych dla osób uzależnionych od narkotyków i alkoholu, świetlicach socjoterapeutycznych, centrach redukcji szkód, młodzieżowych ośrodkach profilaktyki i wczesnej terapii.

- Prowadzimy zarówno ośrodki stacjonarne, jak i pobytu dziennego dla osób wychodzących z uzależnienia, a także dla bezdomnych, oraz noclegownie, poradnie i punkty konsultacyjne. Ponad 50 naszych placówek posiada uprawnienia do prowadzenia terapii i rehabilitacji osób z problemem narkotykowym - mówi Przemysław Bogusz z biura zarządu głównego Stowarzyszenia Monar.

- Zajmujemy się także szeroko rozumianą profilaktyką uzależnień. Nasi specjaliści spotykają się z młodzieżą w szkołach oraz poza nimi: w klubach, na koncertach, imprezach masowych - dodaje.

Cztery lata temu Monar po raz czwarty poprowadził działania profilaktyczne na największym polskim festiwalu, czyli Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą

Największą grupę pacjentów w zeszłym roku stanowiły osoby w przedziale wiekowym powyżej 24. roku życia - było ich ponad 1,8 tys. Pacjentów poniżej 18. roku życia było blisko 400.

W 2011 r. w monarowskich poradniach i punktach konsultacyjnych w całej Polsce udzielono przeszło 100 tys. różnego rodzaju porad. Ponad 9 tys. osób zgłosiło się po raz pierwszy. Wśród zgłaszających się najwięcej było uzależnionych od wielu substancji (3,5 tys. osób).

Nawet z dna można się podnieść

Na terenie województwa śląskiego funkcjonują obecnie trzy placówki: Poradnia Profilaktyki i Terapii Uzależnień Monar w Częstochowie, Centrum Pomocy Bliźniemu w Lublińcu, a także NZOZ Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny znajdujący się w Dębowcu. I nikt nie narzeka na brak zainteresowania.
- Cały czas jest komplet, zmieniają się tylko ludzie. Leczy się tu około 50 osób - mówi Adrian z Katowic, który nie chce jednak podawać swojego nazwiska. Podopiecznym ośrodka jest od roku, drugie tyle jeszcze przed nim. Trafił tu, bo był już na dnie.

- Narkotyki sprawiły, że wylądowałem na ulicy. Brałem przez 10 lat, od marihuany, przez amfetaminę, po dopalacze. Ćpałem i kradłem. Wprawdzie była dla mnie praca na budowie, ale tam też się więcej piło niż pracowało - szczerze opowiada.

Pobyt w ośrodku, który - jak sam twierdzi - był dla niego "ostatnim punktem zaczepienia", sprawił, że już czuje się innym człowiekiem.

- Dobrze, że są takie miejsca, że można się spotkać z innymi ludźmi, posłuchać historii innych osób, wspólnie zmieniać swoje wartości. Chciałbym, aby po dwóch latach leczenia, po wyjściu z tego miejsca, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Takie mam marzenie. No i jeszcze studia. Chciałbym kształcić się na Akademii Wychowania Fizycznego na kierunku turystyka. Wierzę, że mi się to uda - snuje plany Adrian.

- Myślę też, że Marek zmienił mentalność ludzi, że narkoman to jest osoba chora, a nie ktoś z marginesu, komu nic się nie należy i trzeba go zamknąć do więzienia - podkreśla Lidia Dybiec.

- Cenne było to, że angażował się w profilaktykę, o której się dziś mało mówi. Propagował inny styl życia: bez narkotyków, alkoholu, papierosów - dodaje.

A budowa świadomości społecznej w kwestii zagrożeń, jakie niosą uzależnienia, to wciąż jedna z najważniejszych rzeczy. Jak twierdzi Przemysław Bogusz, w dużej mierze jej powodzenie zależy od pracy profilaktycznej w środowiskach lokalnych.

- Tam, gdzie taka praca jest prowadzona rzetelnie, świadomość ta wzrasta. Niestety, często temat uzależnień pojawia się w przestrzeni publicznej w atmosferze sensacji, co nie służy poważnemu podejściu do problemu. Zamiast mówić o tym, jak zapobiegać patologiom w naszym powiecie czy w dzielnicy, słyszymy o narkotykowych perypetiach celebrytów - podkreśla.

Byłby za legalizacją?

Dziś nazwisko trochę zapomnianego już Kotańskiego znów pojawia się w mediach. A to za sprawą Kory, charyzmatycznej wokalistki, oraz jej suczki Ramony, do której za sprawą sprytnego labradora, zatrudnionego w składzie celnym, nie dotarła paczka z 60 gramami marihuany. Kora za to wpadła na posiadaniu 2,8 grama zakazanego ziółka. I w kraju rozgorzała dyskusja, czy legalizować marihuanę, czy nie. Kora zawsze była za.

- Marek by protestował, gdyby doszło do legalizacji. On wiedział, że 90 procent ludzi uzależnionych od narkotyków zaczyna od marihuany - mówi Paweł Zamirski, terapeuta w ośrodku dla narkomanów w Kęblinach.
- Ale też Marek pewnie nie wypowiadałby wojny Korze. To nie było w jego naturze. Nigdy nie był za karaniem za posiadanie niewielkiej ilości narkotyku. Współtworzył przecież ustawę, że można posiadać minimalną dawkę narkotyku na własny użytek. Chciał, żeby ludzie złapani z minimalną dawką nie szli do więzienia , ale żeby się leczyli - dodaje Małgorzata Sioma.

- Nie po to wylewał kiedyś wina prosto do ścieków, żeby zgadzać się na ogłupianie ludzi marihuaną. Kora jest ważna dla wielu ludzi. Jest idolką. Dziwi mnie, że nie boi się brać na siebie odpowiedzialności, opowiadając się za legalizacją marihuany, bo nigdy nie wiadomo, jakie będą losy osób, które zaczną palić marihuanę i jak skończą. A może Marek by zażartował, że jak ma się psa uzależnionego, to warto mu dać szansę przez leczenie? - podsumowuje Lidia Dybiec.
Ola Szatan, współpraca: Joanna Leszczyńska


*Śtowarzyszenie Ślązaków legalne. Sąd uznał narodowość śląską? CZYTAJ TUTAJ
*Gwarki 2012, czyli bez pochodu nie ma zabawy ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS MŁODA PARA: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!