Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiące światełek na koncercie Coldplay w Warszawie [ZDJĘCIA]

Ola Szatan
To była impreza pełną gębą! Na dość solidnie wypełnionym Stadionie Narodowym w Warszawie doświadczyliśmy wybuchów pirotechnicznych, deszczu konfetti (i to parokrotnie), zabaw z ogromnymi nadmuchanymi piłkami, laserów, niezwykłej oprawy wizualnej, w której sami mieliśmy swój udział... A przede wszystkim jednak zaznaliśmy prawdziwej uczty muzycznej, jaką po roku przerwy do kraju nad Wisłą przywiózł zespół Coldplay.

Trwająca ponad 1,5 godziny uczta muzyczna chyba wszystkich zadowoliła, a przy okazji udowodniła, że Chris Martin i jego koledzy to ekipa, która nie odpuszcza. Mimo, że środowy koncert w Warszawie był przedostatnim w ramach europejskiej część trasy koncertowej, muzycy dali z siebie wszystko.

Ale po kolei. Na koncert Coldplay ludzie przyjechali z całej Polski. Choć niewiele brakowało, a liczna grupa fanów z południa Polski m.in. ze Śląska, która wczesnym popołudniem wybrała się do stolicy pociągiem, nie dotarłaby na czas. Wszystko przez awarię lokomotywy w Białej Rawskiej, co spowodowało dość długi postój pociągu. Pozdrawiamy serdecznie uczestników tego pechowego kursu, który jednak zakończył się happy endem, bo podróżnych zabrał jeden z kolejnych pociągów.
Tymczasem Stadion Narodowy oblegany był już od paru dobrych godzin. Jak najwcześniej chcieli tu być m.in. posiadacze wejściówek do Golden Circle, strefy najbliżej sceny. Ale najpierw trzeba było poddać się przyjemnej procedurze czyli dać się "zaopaskować". Każdy uczestnik przy wejściu otrzymywał Xylobands, czyli specjalną bransoletkę, fluorescencyjną opaskę, która sterowana falami radiowymi miała świecić podczas koncertu.

Kto miał czas, ochotę i wolne środki pieniężne, mógł zrobić zakupy w oficjalnym sklepiku Coldplay (koszulka z trasy zespołu kosztowała 100 zł), albo udać się do stoiska gastronomicznego, by zaspokoić głód lub pragnienie. Niespodziewanym hitem okazał się m.in. popcorn. Na koncercie?

Ale idźmy dalej, bo im bliżej magicznej godziny 21.00 tym napięcie rosło coraz mocniej. Na telebimach co chwilę pokazywały się życzliwe prośby, by założyć opaskę na rękę i stać się tym samym częścią koncertu. Kulminacja oczekiwania nastąpiła parę minut po 21.00, gdy usłyszeliśmy znajomy temat muzyczny z ulubionego przez Martina filmu "Powrót do przyszłości". A potem szybkie przejście do tradycyjnego na tej trasie "Mylo Xyloto" i "Hurts Like Heaven". Widok mrugających wtedy kilkudziesięciu tysięcy opasek robił ogromne wrażenie.

Nie obyło się bez powitania. "Dobry wieczór" i "dziękuję" wypowiedziane przez Chrisa Martina niemal perfekcyjną polszczyzną wzbudziło ogromną euforię. Wokalista bardzo zresztą dbał o dobry kontakt z polską publicznością, zagadywał, zachęcał do zabawy (choć do tego nie musiał akurat namawiać), wydawał komendy, by "zrobić hałas". A ponadto razem ze swoją grupą zafundował publice to czego chciała, czyli przebojowego koncertu. Już jako trzeci w kolejce pojawił się jeden z największych hitów "In My Place", z albumu "A Rush Of Blood To The Head" - reprezentowanego także m.in. przez nastrojową balladę "The Scientist", po której usłyszeliśmy słynne, gorąco przyjęte "Yellow".

Muzycy Coldplay podczas tegorocznej trasy, oprócz tego, że wykazują się solidarnością z fanami i podróżują ze sceną, która nie ma dachu - by w razie deszczu moknąć razem ze swoimi słuchaczami (na szczęście w Warszawie przestało padać zanim największa gwiazda wyszła na scenę) to jeszcze kilka piosenek wykonują na specjalnej "scenie B", czyli na końcu wychodzącego w stronę widowni, wybiegu. To stąd popłynął m.in. utwór "Princess of China", który muzycy nagrali z Rihanną. Piosenkarka na Stadionie Narodowym obecna była, ale na telebimach. Uspokojenie przyniósł z pewnością "Warming Sign", który Martin odśpiewał grając na pianinie, a koledzy przygrywali mu na gitarach akustycznych. Fajna była końcówka tego utworu, gdy ma telebimach ujrzeliśmy wokalistę siedzącego tyłem, w świetle jednego reflektora.

Mylił się jednak ten, co uważał, że tak spokojnie będzie już do końca. Czekała nas zmiana klimatu, okazja do tanecznych szaleństw (nie brakowało), do których przyczyniła się m.in. "Viva la Vida". A potem dwa gorące przeboje z najnowszej płyty czyli "Charlie Brown" i "Paradise", zamykający regularną część koncertu. Koncert bez bisu? Niemożliwe. Nie w przypadku grupy Coldplay, która trzymała kolejne asy w rękawie na czele ze "Speed of Sound", "Clocks", "Fix You" i wieńczącym dzieło, wyśpiewanym przez wszystkich "Every Teardrop Is A Waterfall".

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że słowa "I'dont wanna leave Warsaw" (wyśpiewane w trakcie "Paradise") będą zwiastować kolejną szybką wizytę Coldplay w naszym kraju. A póki co na pamiątkę po warszawskim koncercie zostają nam Xylobands.


*Śtowarzyszenie Ślązaków legalne. Sąd uznał narodowość śląską? CZYTAJ TUTAJ
*Gwarki 2012, czyli bez pochodu nie ma zabawy ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS MŁODA PARA: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Tysiące światełek na koncercie Coldplay w Warszawie [ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni