Wypadek na autostradzie A4: Nie ma komu posprzątać [ZDJĘCIA]

Strażacy nie mają odpowiedniego sprzętu i czekają aż znajdzie go zarządca trasy czyli śląski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Drogowcy zaś robią dobrą minę do złej gry i karmią dziennikarzy optymistycznymi komunikatami o tymczasowych ustaleniach, które "gwarantują odpowiedni poziom bezpieczeństwa na A-4".

Zgodnie z prawem każda płatna autostrada w Polsce musi mieć plan ratowniczy czyli dokument określający zasady współpracy między zarządcą drogi, a służbami ratowniczymi. Logika nakazuje, by najpierw opracować taki plan, a później kasować pieniądze od kierowców. Na A4 zrobiono inaczej - pobierać opłaty między Gliwicami a Wrocławiem zaczęto 1 czerwca, a tymczasem w Śląskiem do dziś dnia planu ratowniczego nie ma. Niewiele lepiej było na sąsiedniej Opolszczyźnie - tam taki plan obowiązuje dopiero od poniedziałku.

Czy jadący autostradą kierowcy powinni zatem bać się o życie? Na szczęście nie. W razie wypadku na jego miejsce przyjedzie karetka pogotowia i straż pożarna. Przedstawiciele obu służb zapewniają, że drogowcy zapewnili im swobodny przejazd przez punkt poboru opłat.

- Mamy viaboxy (urządzenia pozwalające ominąć bramki ze szlabanami - przyp. red.) i zagwarantowany przejazd pasem awaryjnym - wyjaśnia Wojciech Miciński, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Przyznaje, że ratownicy mieli pewne zastrzeżenia wobec drogowców, ale...

- Wszystkie nasze poprawki zostały uwzględnione - mówi Miciński.
Na wypełnienie wciąż natomiast czekają warunki postawione drogowcom przez straż pożarną. Do 31 marca 2013 roku GDDKiA ma określić skąd będzie brać sprzęt, którego nie mają na swoim wyposażeniu strażacy oraz sorbent i inne środki neutralizujące, a także kto ma usuwać odpady pozostawione na jezdni po zakończonych akcjach. - W najbliższym czasie spodziewamy się uzyskać konsensus w sprawie ostatecznego kształtu planu ratowniczego - obiecuje Dorota Marzyńska - Kotas, rzecznik katowickiego oddziału GDDKiA. Kiedy jednak konkretnie mogłoby to nastąpić - tego już nie wyjaśnia.

Między Gliwicami a granicą województwa opolskiego codziennie przejeżdża autostradą A4 ponad 30 tysięcy samochodów (najwięcej, bo przeszło 39 tys. jeździ ich na odcinku węzeł Sośnica - węzeł Bojków). Takie dane przyniósł Generalny Pomiar Ruchu przeprowadzony 2 lata temu przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, więc można w ciemno przyjąć, że obecnie te liczby są jeszcze wyższe (dla porównania, między rokiem 2005 a 2010 ruch wzrósł tam o ok. 50 procent).

Rozmowa z Jarosławem Wojtasikiem, rzecznikiem Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach
Dlaczego to drogowcy mają wskazywać skąd wziąć dźwigi, cysterny, czy spychacze dla potrzeb ewentualnej akcji na A4.? Straż nie ma takiego sprzętu?
Naszym zadaniem jest ratowanie życia ludzkiego, a nie sprzątanie autostrady po zakończonej akcji. I to ma przełożenie na sprzęt, którym dysponujemy. Nie mamy więc dźwigów, czy ładowarek. Posiadamy urządzenia do przepompowywania paliwa, ale nie mamy cystern do których je mielibyśmy te paliwo przepompowywać.

Jeśli zatem na autostradzie wywróci się cysterna z paliwem i trzeba będzie wydobyć kierowcę ze zmiażdżonej szoferki, to go wydobędziecie, ale udrożnieniem jezdni już nie będziecie się zajmować?
Powtórzę raz jeszcze: dla nas najważniejsze jest ratowanie życia ludzkiego.

A co się stanie jeśli do 31 marca GDDKiA nie wypełni waszych zaleceń?
Wówczas z automatu wygaśnie nasze warunkowe zatwierdzenie planu ratowniczego dla śląskiego odcinka autostrady A4.

*Plebiscyt Młoda Para 2012 ZOBACZ ZDJĘCIA KANDYDATÓW i ZAGŁOSUJ
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Marsz Autonomii przeszedł przez Rybnik. Zobacz ZDJĘCIA
*Wielka Debata o Śląsku: Semka kontra Smolorz ZDJĘCIA i WIDEO