Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Tragedia smoleńska, czyli historia nikczemności

Marek S. Szczepański
arc
Z przejęciem i poruszeniem miliony rodaków śledzą polityczny spektakl wokół smoleńskich ofiar i trumien. Dwa i pół roku po tragedii znowu rozpatrywana jest niczym nieuzasadniona teza o zbrodniczym zamachu na samolot i jego pasażerów.

Podkreślana jest zła wola Rosjan, tuszujących rzeczywiste przyczyny nieszczęścia i ukrywających rzeczywistych jego sprawców.

Ważnym w tym zakresie dowodem jest kolejna ekshumacja, w wyniku której okazało się, że mogiła miast kryć ciało Anny Walentynowicz, była ostatnią przystanią dla zupełnie innej osoby. To przypadek ze wszech miar tragiczny i można sobie wyobrazić udrękę rodziny solidarnościowej bohaterki.

Nic oczywiście nie usprawiedliwia karygodnego błędu czy ewentualnych zaniedbań ze strony rosyjskich medyków sądowych i genetyków lub innych osób. Nie można jednak jednoznacznie zakładać, że to działanie celowe, a zatem okrutne i moralnie naganne.

Mam wrażenie, że tragedia smoleńska to splot wielu nieszczęśliwych zdarzeń, za które odpowiedzialność ponosi zarówno strona polska, jak i rosyjska. Pożal się Boże, lotnisko z budką, o której tylko fantasta może powiedzieć, że to wieża kontrolna, defekty w pracy polskich lotników, rosyjskich kontrolerów, fatalna organizacja lotu, złe rozpoznanie pogodowe, brak lotniska zapasowego - oto rzeczywiste przyczyny dramatu.

A jednak w politycznym zgiełku nad smoleńskimi trumnami szuka się kolejnych winnych, być może wręcz kozłów ofiarnych. Nie jestem w żadnym wypadku orędownikiem Ewy Kopacz, ale przypisywanie jej świadomych kłamstw, nieudolności, odpowiedzialności za pomyłki trumienne, to jakiś rodzaj, nie waham się użyć tego określenia, politycznej vendetty.

Można sobie wyobrazić, jak wyglądał jej pobyt w miejscu tragedii, w rosyjskich prosektoriach, jak wiele nieszczęść doświadczyła. Wiem, wiem, jest lekarzem i ze śmiercią często miała do czynienia. Nie mogę jednak uwierzyć, że z premedytacją i pełną świadomością tolerowała pomyłki sekcyjne i błędy identyfikacji. Gdyby tak było, co wydaje się wręcz nieprawdopodobne, mielibyśmy do czynienia z niebywałą formą sprzeniewierzenia etyce zawodowej i ludzkiej.

Wydaje się, że należy uczciwie wyważyć poświęcenie marszałek Kopacz i błędy, jakie w pierwszych dniach po tragedii zostały popełnione. Nie podzielam poglądu, że powinna ona odejść z polityki w niesławie i "hańbie dożywotniej". Jeśli tak, to z zupełnie innych powodów.

Za błędy przepraszał również Donald Tusk i ten rodzaj politycznej ekskuzy [tłumaczenie się, usprawiedliwienie, przeproszenie - przyp. red.] warto szczególnie docenić. Premier popełnił w ostatnich kilku miesiącach naprawdę wiele poważnych głupstw, a mimo to nie zdobył się na to magiczne słowo. Bo to zupełnie inna ranga zdarzeń. Przy okazji politycznej debaty nad Smoleńskiem po raz kolejny okazało się, że wysoki przecież respekt Polaków wobec majestatu śmierci został poważnie naruszony.

Wszak wiele rodzin ofiar dramatu cierpi w milczeniu i oczekuje spokoju nad trumnami ich bliskich, a nie politycznego rwetesu zakłócającego żałobę. Trudno jest się im pogodzić z medialną wrzawą, fantastycznymi domniemaniami i głębokim zaangażowaniem polityków, którzy lepiej lub gorzej próbują dyskontować własne pozycje na grobach ofiar.
Nie ulega żadnej wątpliwoś-ci, że należy badać i ujawniać wszystkie kompromitujące fak-ty związane ze Smoleńskiem, bez względu na to, czy wiążą się ze stroną polską, czy rosyjską. Prawda jest tutaj najważniejsza, ale równie istotny jest szacunek dla bliskich i rodzin.

Pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno w domu, w którym zakończył żywot jego mieszkaniec, zasłaniano okna ciemnym suknem, zatrzymywano z respektu dla zmarłego zegary, a najbliżsi wspominali dobre jego uczynki i pustkę, jaką zostawił. Oczywiście, tak już nigdy nie będzie, ale szacunek dla zmarłego zawsze winien być na planie pierwszym.

Mam przekonanie, graniczące z pewnością, że nowa debata nad ofiarami smoleńskiej tragedii tę starą zasadę jednoznacznie naruszyła. Równocześnie mam nadzieję, że przyjdzie czas na polityczne opamiętanie i kolejny rapsod żałobny.

Jeśli nie, Jorge Luis Borges, znakomity pisarz argentyński, autor tomu "Powszechna historia nikczemności", dopisałby - gdyby żył - nowy jego rozdział. Poświęcony tragicznemu lotowi we mgle.


*Plebiscyt Młoda Para 2012 ZOBACZ ZDJĘCIA KANDYDATÓW i ZAGŁOSUJ
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Marsz Autonomii przeszedł przez Rybnik. Zobacz ZDJĘCIA
*Wielka Debata o Śląsku: Semka kontra Smolorz ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szczepański: Tragedia smoleńska, czyli historia nikczemności - Dziennik Zachodni