Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Fabryka Silesia, czyli jak przydaje się konkurencja

Michał Smolorz
Ukazał się drugi numer kwartalnika "Fabryka Silesia". Pismo wychodzi ledwie w 1300 egzemplarzach, a już zdążyło rozhuśtać emocje i pobudzić reakcje - a jakże - "reakcjonistów", którym każde spojrzenie na Śląsk szersze od krupnioka chwieje polską racją stanu.

Już widać, jak dalece pojawienie się intelektualnej konkurencji zburzyło zatęchłe, często zmurszałe przyzwyczajenia, zakłóciło prowincjonalne ciepełko i zmusiło do myślenia. A to w górnośląskim grajdołku jest rzadkością.

CZYTAJ KONIECZNIE
Felietony Michała Smolorza ZNAJDZIESZ TUTAJ

Już odezwali się dzwonnicy trwogi, że publiczne dotacje topi się w nowe regionalne pismo społeczno-kulturalne, gdy stare ledwo dyszą - zwłaszcza miesięcznik "Śląsk" Tadeusza Kijonki. Tymczasem konkurencja do publicznej szkatuły bynajmniej "Śląskowi" nie zaszkodziła, rzekłbym nawet, że bardzo pomogła. Pismo to od samego początku było ostoją myślowej konserwy i twardo stało na straży paradygmatów utrwalonych w PRL-u. Cała ta ideologia "prastarych ziem piastowskich", "pokoleń bojowników o wyzwolenie narodowe i społeczne" i "wrogiej kultury niemieckiego zaborcy" miała w miesięczniku najtrwalszą ostoję.

Do dziś pamiętam założycielskie zebranie Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego (które jest wydawcą pisma) z końca 1992 roku. Po przedstawieniu idei stowarzyszenia przez red. Kijonkę, z sali odezwał się jeden głos, pełen najszczerszej obawy: "A co będzie, jeśli zechcą do nas przystąpić Hupka i Czaja?"

Od tego czasu skład GTL się zmienił, Czaja i Hupka pomarli, ale nad "Śląskiem" długo wisiały te trujące opary, redakcja niezmiennie stała z bronią u nogi, by w każdej chwili dać odpór każdemu, kto w jej opinii narusza jedyną dopuszczalną wizję śląskości. Dość powiedzieć, że kilku prominentnych aktywistów z tego klubu storpedowało ideę postawienia pomnika Grundmannowi i Holtzemu - założycielom miasta Katowice. A tu proszę: ledwie na rynku pojawiło się nowe pismo adresowane do tego samego czytelnika, a miesięcznik "Śląsk" jak za dotknięciem różdżki zasypuje okopy, w których dotąd siedział. Otwiera się na nowe idee, publikuje różne przemyślenia i w ogóle jakby narodził się na nowo. Chyba po latach wrócę do prenumeraty, tak bardzo zajął mnie ostatni numer. Niech ktoś jeszcze powie, że konkurencja szkodzi.

Ale to nie wszystko. W tym samym czasie (w przypadek nie wierzę) na rynek regionalnych periodyków wszedł katowicki Instytut Pamięci Narodowej, który wydał pierwszy numer swojego "Czasypisma" (to nie pomyłka, taki tytuł). Na razie to tylko półrocznik, ale za to solidny w objętości (ponad 200 stron), a nade wszystko wykraczający poza IPN-owską sztampę. Owszem, sporo tu specialités de la maison tej instytucji, czyli pokłosia działań PRL-owskiej policji politycznej, ale są one wkomponowane w szersze tło historyczne i dobrze uzupełniają ogólnie znany opis dziejów. Są też opracowania stricte historyczne, nawiązujące do różnych ważnych wydarzeń z XX wieku, są teksty poznawcze, edukacyjne, który każdy powinien przeczytać. Zwłaszcza otwierający numer artykuł dr. Piotra Greinera "Mapa i terytorium, albo co to tak naprawdę jest Górny Śląsk". Dyrektor Archiwum Państwowego daje nam syntetyczny wykład, jak prawidłowo kreślić granice regionu i kieruje go do dziennikarzy i polityków, którzy w swej większości o tym, co jest, a co nie jest Śląskiem, pojęcie mają mgliste.

Jednak artykuł Greinera powinni przeczytać nie tylko dziennikarze i politycy, także niektórzy historycy, w tym dr Anna Badura, autorka innego tekstu z "Czasypisma" ("...zniszczyć wszystko, co jest czerwone". Młodzieżowe organizacje antykomunistyczne na Górnym Śląsku i Podbeskidziu w latach 1945-1954"). To głęboko zawstydza, że historyk z cenzusem naukowym używa pojęć czysto propagandowych, których do dziś nie ma w żadnym oficjalnym wykazie nazw geograficznych i administracyjnych.
Przypominam więc po raz kolejny, że owo nieszczęsne "Podbeskidzie" upowszechnił komunistyczny aparat propagandowy w 1976 roku i nigdy nie zostało usankcjonowane jakimkolwiek aktem prawnym lub naukowym. Do dziś jest lansowane przez bielskich ideologów "odśląszczenia" tej części regionu.

Nawet gdyby uznać prawo autorki do stosowania nazwy nieformalnej, to w latach, których dotyczy jej praca (1945-1954), na pewno ona nie funkcjonowała. Czas, aby z instytucji o ambicjach naukowych odkleić łatkę "historyka z IPN-u". Warto, aby sama redakcja "Czasypisma" wyłapywała takie kwiatki, bo periodykowi naukowemu (a choćby tylko popularnonaukowemu) chwały one nie przynoszą.

No proszę, ile pożytku przyniosła konkurencja na rynku regionalnych periodyków, wywołana jednym niepozornym pisemkiem.


*Plebiscyt Młoda Para 2012 ZOBACZ ZDJĘCIA KANDYDATÓW i ZAGŁOSUJ
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Marsz Autonomii przeszedł przez Rybnik. Zobacz ZDJĘCIA
*Wielka Debata o Śląsku: Semka kontra Smolorz ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!