Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy w Iranie. Cmentarz w Dulab

Anna Ładuniuk
W piątek 5 października późnym wieczorem pojawiła się w mediach informacja, że tego dnia w Iranie świętowano rocznicę wyjścia Armii polskiej Andersa z ZSRR. Z tej okazji w Teheranie, na cmentarzu Dulab zebrała się okołostuosobowa grupa Polaków, w tym kombatanci - uczestnicy i świadkowie wydarzeń z roku 1943. Znów byli Polacy w Iranie

Siedem lat temu byłam na cmentarzu Dulab. Turystycznie, podczas trzytygodniowej wędrówki z plecakiem przez Iran. Widziałam wtedy i przeżyłam wiele, mniej lub bardziej bezpiecznych zdarzeń. Ale wizyta na polskim cmentarzu w Dulab była jednym z bardziej przejmujących w moim życiu.

Tego punktu nie mieliśmy w naszych planach podróży. Zdarzyło się jednak, że w muzeum, podczas zwiedzania skarbca ostatniego szacha natknęliśmy się na polskiego ambasadora w Iranie i jego gości. Ambasador poczuł się natychmiast za nas (trójkę backpackersów) odpowiedzialny, udzielił wskazówek i zaproponował, żebyśmy koniecznie pojechali na Dulab. Normalnie cmentarz jest zamknięty, ukryty za kilkumetrowym murem, do tego znajduje się w dzielnicy, do której nie zaglądają turyści. Ambasador obiecał, że poleci umówić nas z dozorcą cmentarza.

Dwa tygodnie później taksówka wiezie nas wzdłuż muru cmentarza. Jedna brama - nie to nie tu, to cmentarz prawosławny, ta brama - żydowski, jest jeszcze francuski, angielski i pewnie parę innych. Jest. Mężczyzna. Irańczyk, około 40-letni wprowadza nas do środka. Cmentarz, jak cmentarz, XIX-wieczne grobowce, jak na każdym europejskim cmentarzu. Irańczyk prowadzi alejką, opowiada o sobie - że teraz on, a wcześniej jego ojciec, a przed nim dziadek. I że ojciec miał 10-lat, jak zaczęli tu zwozić Polaków. I że mu opowiadał o szpitalu, który był kilkaset metrów dalej - jak umierali, na tyfus, na gruźlicę i dlatego, że za długo głodowali. Mężczyzna opowiada i prowadzi. Wskazuje ręką las jednakowych małych grobów. Kilkadziesiąt? Kilkaset? Kilka tysięcy? Dzieci - mówi tylko mężczyzna. Imię, nazwisko, wiek, imię, nazwisko wiek, imię nazwisko, wiek…. Jeden rząd, drugi, trzeci… I ta świadomość: To jest Teheran! Oni nie polegli w walkach. Byli już wolni! Wydostali się z łagrów!

Opiekun cmentarza dyskretnie stoi z boku. Odziedziczył tę pracę po dziadku i ojcu i zna się na rzeczy. Zresztą, ma czas, a tacy jak my goście to rzadkość. W tym roku, a jest już listopad, były z Polski dwie grupy - w sumie kilkadziesiąt osób. Czasem przyjedzie ktoś z Anglii. Ale już coraz rzadziej.

Polski cmentarz w dzielnicy Teheranu Dulab jest czysty i zadbany. Został zaprojektowany i urządzony jeszcze w latach 40. ubiegłego wieku, teraz pieczę nad nim sprawuje polska ambasada w Iranie. Od czasu do czasu odbywają się tu uroczystości państwowe, jak ta sprzed paru dni, od czasu do czasu zajrzy jakiś turysta, jak ja. Nieczęsto, bo Iran nie jest miejscem, gdzie jeździ się na wczasy. A i backpackersi nie wszyscy pamiętają, że jest takie miejsce...

A z armią Andersa w Iranie zetknęłam się jeszcze raz podczas tej podróży. Kilkaset kilometrów od Teheranu, w ormiańskiej dzielnicy (jest taka) w Isfahanie. Siedzieliśmy w małej knajpce. W pewnym momencie weszła staruszka, chyba znajoma właściciela. Usiadła w kąciku i intensywnie się nam przyglądała. Słuchała, słuchała i w pewnym momencie odezwała się: dzień dobry. Rozpoznała nas po dźwiękach języka. A ostatni raz słyszała go w latach 40, kiedy w Isfahanie, właśnie w tej dzielnicy, stacjonowali Polacy z armii Andersa.

Czytaj także mój tekst

TU TEŻ PISZĘ O IRANIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!