Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pole ryżowe zamiast boiska, kompromitacja zamiast meczu!

Rafał Musioł
Zamiast wielkiego meczu Polaków z Anglikami była wielka kompromitacja. Lejący przez kilkanaście godzin deszcz sprawił, że murawa Stadionu Narodowego, do której i tak były już zastrzeżenia, zamieniła się w... pole ryżowe.

Stojąca woda już na rozgrzewce uniemożliwiała piłkarzom podania po ziemi, a z każdą minutą było coraz gorzej. Na trybunach krążyły już nawet plotki o przełożeniu spotkania i w miarę upływu czasu zaczęły się zamieniać w twarde fakty. Na niespełna godzinę przed pierwszym gwizdkiem włoskiego sędziego rozpoczęły się negocjacje: Anglicy stali na stanowisku, że mecz powinien zostać odwołany. Ostateczny termin podjęcia decyzji określono na godz. 21, a więc porę planowanego rozpoczęcia spotkania.

Kibice tymczasem wyżywali się na PZPN-ie, przypominając, że w czasie Euro 2012, gdy z nieba lała się nie woda, a żar, dach zasunięto.

- To FIFA zabroniła nam w poniedziałek zamykania dachu - bronili się jednak polscy organizatorzy, dodając, że obie reprezentacje także opowiedziały się za pozostawieniem otwartej przestrzeni. A na reakcję było już za późno: ze względów bezpieczeństwa pokrywę zasuwa się tylko nad pustym obiektem. Dlaczego jednak nie zrobiono tego w południe?!

Prawdopodobnie pierwszy w historii futbolu przypadek odwołania z powodu deszczu meczu na stadionie dysponującym pełnym zadaszeniem wisiał w powietrzu. Podobnie jak historyczne wspomnienia: już nie o historycznych meczach z 1973 roku, a o rok późniejszym mundialowym spotkaniu z Niemcami, które przeszło do historii jako "mecz na wodzie".

O 21 na murawę wyszli sędziowie i delegat, a kibice salwami śmiechu kwitowali ich kopnięcia, po których piłka grzęzła w kałużach. Spacer trwał krótko i niewróżył wyprowadzenia na boisku.Ostatecznie konsultacje i narady trwały znacznie dłużej niż przewidywano, a o 21.10 zapowiedziano kolejną inspekcję. Ta informacja wywołała burzę gwizdów, a z trybun w kierunku murawy poleciały białe i czerwone kule oraz samolociki zrobione z kart, które miały służyć jako do kartoniady (czyli ułożenia wielkiej flagi na trybunach). Mnóstwo pracy mieli stewardzi: ponieważ sporo osób było pod mniej lub bardziej wyraźnym wpływem alkoholu atmosfera zaczęła nieco gęstnieć. O 21.37 na płytę - przy aplauzie publiczności - wbiegło dwóch mężczyzn (ubranych, bo zazwyczaj streakerzy eksponują swoje, hmmm, wdzięki,) którzy po dość długo trwającej pogoni zostali złapani przez co chwilę upadających i ślizgających się ochroniarzy i dosłownie wgnieceni pod stojącą na trawie wodę. Sekundy później tłum zachęcał następnych potencjalnych sprinterów okrzykami "jeszcze jeden". Zamiast biegów zobaczyliśmy jednak gigantyczną, pamiętaną z Euro 2012 sektorówkę, przywitaną skandowaniem "Polska, Polska!".

Podobne zabawy trwały aż do 21.45, gdy z tunelu znów wyszli sędziowie i delegat. Nie wygladali na zachwyconych, ale przetrzymali ludzi w niepewności niemal do 22.00. Wtedy zapadła ostateczna decyzja o odwołaniu wtorkowego meczu. Na trybunach wrzało, ale w końcu 40.000 kibiców ruszyło do domów.

Co dalej ze spotkaniem Polska-Anglia? Zgodnie z wytycznymi FIFA powinno zostać rozegrany następnego dnia w południe, jednak rzecznik PZPN, Agnieszka Olejkowska, sugerowała, że może się odbyć także w innym terminie. Działaczezwiązku sugerowali podobno 19 listopada. Wydawał się on jednak nieprawdopodobny, bo wtedy gra także Liga Mistrzów!

- Po prostu jesteśmy gościnni: Grekom zasunęliśmy dach, żeby mieli Grecję, a Anglikom otworzyliśmy, żeby mieli Anglię - z niemal wyspiarskim humorem podsumował wtorkowe wydarzenia były reprezentant Polski, Andrzej Juskowiak.

- Nie ma się z czego śmiać. Moje sześcioletnie dziecko czekało na ten mecz od kilku tygodni, teraz idzie do domu całe we łzach. Rozp... ten cały związek! Takiego syfu nie ma w całej Europie! - panu Andrzejowi z Krakowa, podobnie jak pozostałym kibicom nie było jednak do śmiechu.

Bo deszcz padał za długo

Daria Kulińska, rzecznik Narodowego Centrum Sportu
Zapewniam, że na stadionie jest drenaż. Gdyby to była dwudziestominutowa ulewa, to dałby jej radę, ale ten deszcz padał za długo. Decyzji o otwarciu lub zamknięciu dachu nie podejmuje operator stadionu, ale organizator meczu. Ta operacja nie może się odbywać przy zalegającej na dachu wodzie. Wtedy byłoby to niebezpieczne dla osób przebywających na obiekcie. Stadion jest funkcjonalny, ale pewnych wydarzeń nie przeskoczymy. Aby zacząć zamykać dach deszcz musi przestać padać, potem trzeba odczekać z pół godziny i można przystąpić do operacji.


*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Przewozy Regionalne umierają w woj. śląskim [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pole ryżowe zamiast boiska, kompromitacja zamiast meczu! - Dziennik Zachodni