Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwulatek nie chce iść do przedszkola, ale minister nalega

Katarzyna Domagała
Miłosz na huśtawce z opiekunką grupy i koleżanką
Miłosz na huśtawce z opiekunką grupy i koleżanką Katarzyna Domagała
Receptą na bezrobocie nauczycieli mają być przedszkola już dla dwulatków. Sprawdzamy, czy to na pewno dobry pomysł

Kiedy Mikołaj miał dwa lata, zachowywał się jak standardowy dwulatek. Nie potrafił mówić. Nikt z nas nie marzył o tym, by syn próbował załatwiać się do nocnika czy samodzielnie zakładać ubrania. Posłać go w tym wieku do przedszkola? Nie ma mowy, przecież nie dałby sobie rady - opowiada Magdalena Jankowska z Katowic, mama Mikołaja, który do przedszkola trafił, ale dopiero jak miał pięć lat.

Tymczasem od przyszłego roku dwulatki będą mogły pójść do publicznego przedszkola. To jeden z pomysłów Krystyny Szumilas, minister edukacji narodowej, na upowszechnienie edukacji przedszkolnej w Polsce oraz zapewnienie miejsc pracy nauczycielom zwalnianym ze szkół podstawowych czy gimnazjów. Przedszkolanki, które miałyby opiekować się maluchami, nie zostawiły na nim suchej nitki. - Nasz pomysł ma wyłącznie poszerzyć ofertę dla rodziców. To oni zadecydują, z jakiej formy opieki skorzystać - broni swojego pomysłu Krystyna Szumilas.

- Nie wyobrażam sobie tego, przecież między dzieckiem dwu- a trzyletnim jest ogromna przepaść - podkreśla pani Małgorzata z Zawiercia, nauczyciel przedszkolny, która w zawodzie pracuje od 16 lat. I jak dodaje, jeśli dwulatki trafią do przedszkoli, trzeba będzie się nimi opiekować, a nie wychowywać. Jak ma to zrobić jeden lub dwóch nauczycieli, którzy opiekują się nieraz blisko trzydzieściorgiem dzieci. - Jak będziemy zmieniać pieluchę czy pomagać jednemu dziecku zjeść cały obiad, reszta dzieci zostanie przecież bez opieki - zastanawia się.

Choć mniej krytycznie, to jednak ze sporym dystansem, do pomysłu pani minister podchodzi dr Anna Watoła, pedagog z Uniwersytetu Śląskiego, która specjalizuje się w pracy z małymi dziećmi.

- Dzieci w tym wieku uwielbiają ze sobą przebywać, bawić się, to wspomaga ich rozwój, jednak nie mogą być pozostawione w przedszkolu przez sześć czy osiem godzin, a tylko trzy lub cztery godziny dziennie - zauważa pedagog. - Wykluczone, by rodzice dwulatków zostawiali je w przedszkolu na cały dzień, by pójść do pracy - podkreśla.

I jeszcze jedna wątpliwość: skoro teraz w przedszkolach brakuje miejsc dla dzieci trzy- i czteroletnich, w jaki sposób ich nagle przybędzie? Skąd znajdą się na to pieniądze?

Przeciętny dwulatek sam się nie ubierze. Nie zasygnalizuje, że musi pójść do toalety. Nie odkręci kranu, żeby umyć ręce. Będzie miał problem z wykonaniem poleceń. Zamiast jeść, będzie się bawił łyżeczką. Takie zdolności większość dzieci nabywa około trzeciego roku życia. Nic więc dziwnego, że dwuletni Miłosz Marzec, który chodzi do Klubu Dziecięcego w Łazach (pełni rolę żłobko-przedszkola), miał problemy z tymi czynnościami.

*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Przewozy Regionalne umierają w woj. śląskim [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

- Przed posłaniem do przedszkola, syn załatwiał się do pampersa, nie potrafił sam zjeść ani się ubrać - wylicza Anna Marzec, mama Miłosza. I dodaje, że przez trzy miesiące zrobił ogromne postępy: więcej mówi, stał się bardziej komunikatywny, coraz częściej próbuje sam się ubrać, jeść, nie potrzebuje pieluchy. Naszej reporterce bez problemu wyjaśnił, że "fajnie jest chodzić do przedszkola, a najfajniej biegać po placu zabaw".

Minister edukacji narodowej chce, by od przyszłego roku rodzice mogli posyłać dwuletnie dzieci do przedszkoli. Patrząc na przykład Miłosza można by stwierdzić, że taki pomysł powinien każdemu przypaść do gustu. To jednak przedwczesne uogólnienie. Miłosz nie chodzi do typowego przedszkola miejskiego, gdzie grupy liczą po 25 dzieci, a opiekuje się nimi wychowawca z opiekunem. W Klubie Dziecięcym w grupie jest do 15 dzieci, na których przypada, w zależności od potrzeb, nawet 7 opiekunów. Pani Anna przyznaje, że nie zdecydowałaby się zapisać Miłosza do standardowego przedszkola. - Z opowieści koleżanek, które posłały tam dzieci, wiem, że mój syn miałyby problemy z zaaklimatyzowaniem się - mówi.

Także dyrektorzy przedszkoli podchodzą do pomysłu posyłania dwulatków do ich placówek dość sceptycznie. - Ten pomysł będzie miał sens, jeśli zmienimy warunki w przedszkolach - uważa Krystyna Merta, dyrektorka Przedszkola nr 22 w Rybniku. I jak dodaje, dwulatki powinny chodzić do mniej licznych grup, niezbędna byłaby dodatkowa osoba, pomoc wychowawcy, w placówce powinna być też pielęgniarka. W innym przypadku nauczyciel, zamiast wychowywać, będzie zajmował się pielęgnowaniem dzieci.
By w przyszłym roku znalazły się miejsca w zatłoczonych dziś przedszkolach, resort edukacji przeznaczył 320 mln zł na zwiększenie dostępu do nich.


*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Przewozy Regionalne umierają w woj. śląskim [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!