Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Norman Davies: Rząd w Warszawie bagatelizuje dążenia Ślązaków

Prof. Norman Davies
Norman Davies. Walijczyk urodzony w angielskim Boltonie. Profesor Uniwersytetu Londyńskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności i Akademii Brytyjskiej. Jeden z najwybitniejszych historyków naszych czasów, badacz dziejów Polski, Europy i Wielkiej Brytanii. Autor takich bestsellerów, jak "Boże igrzysko" (Historia Polski w dwóch tomach), "Wojna polsko-sowiecka 1919-1920", "Europa", "Wyspy" czy "Powstanie 44". Jego ostatnia książka to "Zaginione królestwa" z 2010 roku.
Norman Davies. Walijczyk urodzony w angielskim Boltonie. Profesor Uniwersytetu Londyńskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności i Akademii Brytyjskiej. Jeden z najwybitniejszych historyków naszych czasów, badacz dziejów Polski, Europy i Wielkiej Brytanii. Autor takich bestsellerów, jak "Boże igrzysko" (Historia Polski w dwóch tomach), "Wojna polsko-sowiecka 1919-1920", "Europa", "Wyspy" czy "Powstanie 44". Jego ostatnia książka to "Zaginione królestwa" z 2010 roku. PAWEŁ RELIKOWSKI
Ekstremalne, niemal rasowe pojęcie, że oto pewne terytorium zamieszkuje jeden naród, jest fikcją i to złośliwą - mówi specjalnie dla Dziennika Zachodniego prof. Norman Davies, brytyjski historyk, badający m.in. dzieje Polski. O Śląsku, analogiach do sytuacji w Katalonii i Szkocji, a także akceptacji separatyzmu rozmawia Marcin Zasada. CZYTAJ KONIECZNIE DALEJ

Czy na Śląsku obecnie dzieje się coś, co pana - jako historyka badającego historię Polski - niepokoi?
Absolutnie nie. A pańskim zdaniem coś niepokojącego się tu dzieje?

Według wielu, niepokojące są ruchy separatystyczne, nastroje antypolskie, upominanie się o autonomię...
Zna pan moje pochodzenie. Urodziłem się w Anglii, ale moje korzenie są walijskie. Wobec powyższego, jestem przyzwyczajony do modelu funkcjonowania państwa, w którym działają i funkcjonują razem różne środowiska i pojęcie narodowości niekoniecznie jest jednolite. A w obrębie tej narodowości ścierają się rozmaite elementy. Tak jest w dużych krajach. W Wielkiej Brytanii nikt nie zgłasza pretensji wobec pojęcia współistnienia czterech narodów: angielskiego, walijskiego, irlandzkiego i szkockiego. Nad tym wszystkim jest tożsamość brytyjska kształtująca państwo, w którym żyjemy. Problem pojawia się, gdy ludzie nie rozumieją tej złożoności, z jakiej przecież składa się cała Europa. W Polsce ukształtowała się monolityczna koncepcja narodu, choć w rzeczywistości ten naród wcale monolityczny nie jest.

Jak to się ma do państwa unitarnego, czyli formuły, według której zorganizowana jest Polska?
Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby Polska w powojennym porządku odbudowywała się zgodnie z modelem II Rzeczpospolitej. To, co dziś dzieje się na Śląsku, miałoby miejsce już dawno nie tylko w tym regionie, ale również w wielu innych zakątkach kraju, przede wszystkim na Kresach Wschodnich. Lata komunizmu uśpiły te procesy. Najważniejsza rzecz, której trzeba mieć świadomość, jest taka, że zdrowe, dobrze zorganizowane państwo zawsze poradzi sobie w obliczu takich dążeń regionów i wcale na tym nie ucierpi. Natomiast, niestety, są ludzie, którzy lansują bardzo sztywną wizję polskości, w której każdy Polak jest taki sam, tak samo pojmuje swój stosunek do ojczyzny i własną tożsamość. To stwarza problemy.

Czyli, pańskim zdaniem, lęk przed śląskim separatyzmem, takim separatyzmem, którym etykietuje się podkreślanie swojej odrębności przez Ślązaków, jest urojony?
Wszystko zależy od postawy dwóch stron. Ruchy separatystyczne, a także zjawiska im podobne, bywały różne i znamy je z historii. Bywały agresywne i nieprzyjemne, ale nie brakowało też tych rozsądnych, spokojnych i powiedziałbym nawet - potrzebnych. Nie znajduję powodów, by Ślązaków wrzucać do tej pierwszej grupy. Kluczowa w takich sytuacjach jest analiza działania obu skonfliktowanych grup - tej mniejszościowej i większościowej. Nie wiem, czemu większość miałaby się bać mniejszości. Sądzę po prostu, że jedni i drudzy nie rozumieją się.

Rzecz w tym, że nikt nawet nie próbuje się zrozumieć. I dotyczy to zarówno relacji Warszawa-Śląsk, jak i tej wewnątrz regionu - śląsko-śląskiej.
Diagnoza jest bardzo prosta. W Polsce i na Śląsku zjawisko, o którym rozmawiamy, jest bardzo młode. Nie ma dystansu wobec dążeń Ślązaków w Warszawie, rząd bagatelizuje je lub odczytuje jako groźne, nie mając świadomości, że taka postawa - tam, na Śląsku - skutkuje wyłącznie zaostrzeniem kursu. Podam bardzo ciekawy przykład z Wielkiej Brytanii. Dokładnie przed tygodniem brytyjski premier David Cameron podpisał ze szkockim premierem Alexem Salmondem porozumienie o referendum. Odbędzie się ono w Szkocji i jej mieszkańcy zadecydują, czy pragną niepodległości, czy raczej nie chcą odłączać się od Zjednoczonego Królestwa. Co w tym dziwnego? Że tę umowę parafowano w spokoju, w dżentelmeńskiej atmosferze, bez wzajemnych oskarżeń i podejrzeń. To jasne, że Cameron wierzy, że wynik referendum będzie po myśli Wielkiej Brytanii. Ale z drugiej strony, jeszcze lepiej wie, że gdyby przeciwstawił się aspiracjom Szkotów, na dłuższą metę nic by nie wskórał. Szkoci byliby wściekli, że ktoś decyduje za nich, mielibyśmy tylko eskalację konfliktu. Polityka siły lub bagatelizowania zjawiska obraca się przeciwko tym, którzy posługują się takimi narzędziami. A teraz popatrzmy na Hiszpanię. Madryt tylko ściąga na siebie kłopoty, prowadząc taką, a nie inną strategię wobec Katalonii: dyktując warunki, sterując ręcznie, szafując sprzeciwami.

Widzi pan analogie między Szkocją i Katalonią a Śląskiem i jego położeniem we współczesnej Polsce?
Trochę tak. Na razie sytuacja przypomina model hiszpański, z zastrzeżeniem, że - powtórzę to raz jeszcze - ten ruch na Śląsku jest bardzo młody i dopiero dojrzewa. Dla polskiego rządu lekcją powinna być Hiszpania, jej przykład widziany w dłuższej perspektywie czasowej. Kiedyś generał Franco nie tylko potępiał dążenia Katalończyków, ale wręcz brutalnie je zwalczał. Można powiedzieć, że dziś ten kraj ponosi tego konsekwencje. Rada dla polskiego rządu jest prosta i banalna - działać mądrze wobec Śląska, bo później kolejne władze RP będą zbierać owoce nieroztropności swoich poprzedników.

Ślązacy też są narodem, tak jak Katalończycy?
Nie i nie powinno to być zagadnieniem. Narody ani nie są wieczne, ani nie rodzą się, a wszystko bardzo często jest tworzone przez historię. Polacy nie istnieją od stworzenia świata, a z drugiej strony - Ślązacy też nagle się nie narodzili. Swoją drogą, takie ekstremalne, niemal rasowe pojęcia, że oto pewne terytorium zamieszkuje jeden naród, który jest zupełnie odrębny od swoich sąsiadów, są fikcją i to fikcją dosyć złośliwą.

Na koniec pytanie z propozycją - jakie są szanse, by Norman Davies przyjął ofertę napisania najbardziej kontrowersyjnej historii części Polski, czyli Górnego Śląska, o którym rozmawiamy? Co musiałoby się stać, by usiadł pan do pracy nad tą książką, tak jak kiedyś opisał pan dzieje Wrocławia?
Dziękuję, zadanie jest bardzo ciekawe, ale musi ono poczekać na moich następców. Ja jestem już bardzo starym człowiekiem, a i tak pracy wciąż mi nie ubywa. Śląsk zasługuje na dobre opracowanie historyczne, ale jego autorem nie będzie już, niestety, Norman Davies.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Norman Davies: Rząd w Warszawie bagatelizuje dążenia Ślązaków - Dziennik Zachodni