Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Bond jest męski i kobiecy [PO PREMIERZE]

Katarzyna Pachelska, Ryszard Parka
infografika: Tomasz Kiełkowski/Marcin Nowak
Ten weekend należał do nowego filmu o Jamesie Bondzie, który wszedł na ekrany kin w Polsce. My już obejrzeliśmy "Skyfall". Z kobiecego punktu widzenia o filmie pisze Katarzyna Pachelska, a z męskiego - Ryszard Parka

Męski punkt widzenia na nowy film o Bondzie prezentuje Ryszard Parka,redaktor internetowy, wielbiciel agenta 007:
Słysząc po raz pierwszy piosenkę do nowego Bonda, każdy normalny miłośnik serii zadawał sobie pytanie: "Co to, do diabła, jest?". Z Bondem się średnio kojarzyło, choć przypominało łzawą kopię "Diamonds are forever". Po takim wstępie na film idzie się z duszą na ramieniu. Ale niesłusznie.

Tak jak do "Skyfall" w wykonaniu Adele można przywyknąć, a nawet po pewnym czasie nucić w myślach, tak "Skyfall" na ekranie to rzeczywiście hit. Po pierwsze, jest pełen odniesień do wszystkich poprzednich Bondów. Naprawdę wszystkich. Po drugie, to film z najciekawszym product placementem wszech czasów - z udziałem koparki i niemieckich samochodów. Po trzecie - zaskakuje. Poważnie. Od samego początku, absolutnie do końca.

Zawiodą się ci, co po Bondzie oczekują supergadżetów. Najciekawszy jest aston martin, ta sama klasyka z wbudowanymi karabinami maszynowymi i katapultą pod siedzeniem pasażera, którą znamy z pięciu innych filmów. Nawet numery rejestracyjne się nie zmieniły. Nie ma strzelających długopisów, laserowych zegarków i mikrorakiet w spinkach do mankietów.

Daniel Craig to nie odprasowany Sean Connery ani wystylizowany Roger Moore. Bond Craiga jest brudny, spocony, chodzi w wymiętych ciuchach i ma oczy podkrążone od nadmiaru alkoholu. Nie jest wzorem dla tatusiejących panów po 40. Ale za to jest do bólu autentyczny. Nawet ma zadyszkę.

Słabe są natomiast partnerki Bonda. Nie powalają urodą, niemal prześlizgują się przez ekran. Ale może to celowe działanie reżysera, który nie chciał odwracać uwagi widzów od wiekowej Judy Dench? Udało mu się.

Jeżeli "Casino Royale" zerwało z tradycyjnym wizerunkiem Bonda, to "Skyfall" jest rodzajem jego ponownych narodzin. W przenośni i dosłownie. Bond rodzi się inny, chyba bardziej wielowymiarowy i wreszcie z przeszłością. Ryszard Parka

Kobiecy punkt widzenia prezentuje Katarzyna Pachelska, redaktorka "Magazynu Rodzinnego", wielbicielka aktorów grających Bonda:
Przedostatni film o Bondzie, "Quantum of Solace" wynudził mnie śmiertelnie. Nic nie pamiętam z tamtych bijatyk i wybuchów. "Skyfall" to jakby inny świat. W sumie, gdyby odjąć sceny akcji, nowy Bond to film wręcz obyczajowy, opowiadający o facecie, który stracił w dzieciństwie rodziców i poszukuje ich (a przynajmniej matki) w innych osobach przez całe życie. Co prawda nie chodzi do pracy w biurze i nie ma żony i dwójki dzieci, tylko jest zawodowym zabójcą na zlecenie rządu, a w łóżku lubi raczej czysty seks niż prokreację, ale i tak trauma z dzieciństwa daje o sobie znać.

Poza tym Bond staje się bardziej ludzki, nie jest już takim supermanem jak w poprzednich filmach. Ba, on nawet roni łzy!
Daniel Craig w roli Bonda budzi we mnie mieszane uczucia. Po "Skyfall" stwierdzam, że jednak nie jest przystojny. Ale kto powiedział, że Bond musi być wymuskany? Craig ma za to inne atuty, co widać zwłaszcza w scenie na basenie w Szanghaju. Poza tym jest tak bezczelnie pewny siebie jako Bond, że kolana miękną. No i mało kto umie tak nosić garnitur (ma do tego warunki) jak ten angielski aktor.

Akcja nowego Bonda tradycyjnie toczy się w różnych miejscach świata, ale w tym wypadku nie ma gonitwy po metropoliach. Owszem, film zaczyna się w Stambule, później przenosi się do nowoczesnego Szanghaju i pięknie pokazanego Makao, ale zaraz wraca do Londynu, i już nie opuszcza Wielkiej Bytanii. W dodatku Bond przenosi się ze stolicy Zjednoczonego Królestwa do Szkocji, miejsca, gdzie się urodził i wychował. Tajemnicze, wyludnione okolice Szkocji są sfotografowane niczym w "Harrym Potterze". Zapierają dech w piersi surowym pięknem.

Skojarzenia z filmami o młodym czarodzieju z Hogwartu są też inne, w końcu jedną z kluczowych postaci w nowym Bondzie jest niejaki Mallory, grany przez Ralpha Fiennesa, demonicznego Voldemorta w "Harrym Potterze".

W sumie polecam "Skyfall" wszystkim paniom. Owszem, jest tu sporo scen akcji, ale nie stanowią one głównej treści filmu.


*Dworzec w Katowicach zdemolowany przez pseudokibiców ZDJĘCIA i WIDEO
*Dyktando 2012. Poznaj pełny tekst [ZDJĘCIA ZWYCIĘZCÓW]
*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!