Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr z Tychów: Śląska godka dla pnioków, krzoków i ptoków [ZDJĘCIA]

Agata Pustułka
Uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 37 z Tychów przygotowali sztukę teatralną, w której w śląskiej godce przekonują, że warto walczyć ze stereotypami związanymi z pochodzeniem. Może się od nich czegoś nauczymy? - pisze Agata Pustułka.

Janek jest Ślązakiem. Uczniem podstawówki. Pięknie godo, ale kiedy przeprowadza się z Jankowic do Tychów i przychodzi do nowej szkoły, dzieci zaczynają się z niego wyśmiewać. - Mówisz jak wieśniak. To jakieś disco polo - obrażają go i nie chcą, żeby grał z nimi w szkolnym kółku teatralnym. Tylko Martyna wspiera Janka, czym zresztą naraża się rówieśnikom. Dochodzi nawet do pobicia chłopca. Koledzy z klasy niszczą mu rower. To dramatyczny zwrot akcji. Sztuka kończy się jednak happy endem.

Martyna zaprasza do szkoły swojego ojca i dziadka, którzy tłumaczą koleżankom i kolegom, jak skomplikowane są śląskie losy. W wielu z nich znajdzie się rodowity Ślązak, czyli pniok, krzok, czyli taki, który przyjechał na Śląsk i zdążył zapuścić korzenie oraz ptok, czyli nowy.

By ludzie na Śląsku żyli w zgodzie

W sztuce zespołu teatralnego Bombon to Janek jest traktowany jak ptok, chociaż jest jak najbardziej pniokiem. Pokręcone? Jak ktoś mieszka na Śląsku, to wie o co chodzi, a jak ktoś nie wie, to niech się uczy. Inaczej nie poradzymy.

Sztuka jest przeznaczona dla dzieci, ale dorośli mogą się z niej wiele nauczyć. Pokazuje wielopokoleniową, śląską rodzinę w koniecznym skrócie, bo całość trwa przecież tylko 20 minut. Trudno też, by z większym przedsięwzięciem teatralnym mierzyli się uczniowie klas IV, V, VI.

W pokazanym świecie wartości wszystko jest poukładane, dopięte. Tata Martyny, policjant, wyjaśnia, mieszając język polski i śląski: - Nie jestem tu po to, by was ukarać. Odkąd pamiętom, zawsze chciołech uświadamiać, do jakich tragedii może dojść, jak ludzie zaczną się dzielić na lepszych i gorszych, jak zaczną się nienawidzić i szukać wrogów (...). Jo wim od moigo ojca i teścia, tego uczyła mnie moja matka, że trzeba szanować kożdego, bez wyjątku na pochodzenie, posiadanie, talenty czy godke. Bo na Ślonsku wszyscy zawsze żyli w zgodzie i tak żyć powinni.

Dziadek Martyny opowiada o swoich przyjaciołach z dzieciństwa, Niemcu i Polaku. Jeden musiał po wojnie wyjechać na Zachód, a drugi zginął po 1939 roku w czasie bombardowania. Uczniowie nie mogą się nadziwić, skąd na Śląsku Niemcy i Polacy. Razem? I jak się w ogóle ci koledzy dziadka porozumiewali?

- Po jakiymu my godali? - pyta starzik. - Po ślonsku, bo po ślonsku poradził godać kożdy, kery tukej mieszkoł: Poloki, Niemce, Żydy.
Dzieci zaczynają rozumieć swój błąd. W ich imieniu występuje skruszony Filip, który przyznaje, że jego rodzina przyjechała na Śląsk 20 lat temu. Są krzokami. - Ojciec powiedział, że to wstyd dla Ślonzoka śmiać się z czyjegoś pochodzenia - wyjaśnia chłopiec. Czasami warto powtarzać najprostsze prawdy. Są przejrzyste jak czarno-białe fotografie z rodzinnego albumu.

Bombon zdobywa nagrody
Sztuka grupy teatralnej Bombon już zdobyła uznanie jury podczas półfinału IV Wojewódzkiego Konkursu na Małe Formy Teatralne o Tematyce Profilaktycznej PROFORMA, organizowanego przez wojewodę śląskiego i Kuratorium Oświaty w Katowicach. Teraz zespół przygotowuje się do wielkiego finału. Najciekawsze, że aktorzy specjalnie, by wystąpić w sztuce, uczyli się śląskiej godki, bo większość zna pojedyncze słowa. Było to największe wyzwanie.

Wprawdzie ostatnie wyniki spisu powszechnego mówią, że godających jest ponad pół miliona, to godo przede wszystkim starsze pokolenie.

Dzieci, które tworzą Bombona, uczyły się śląskiego jak obcego języka.

- I było to piekielnie trudne - mówi Janek. - Trudniejsze od angielskiego. Oczywiście czyjaś babcia godo, ujek też. Ale tak ze sceny mówić, i to jeszcze z prawidłowym akcentem? Wszystko wyszło świetnie. Każda próba jest przeżyciem, wyzwaniem.
Dziś widownię tworzą maluchy ze świetlicy. Patrzą na starszych kolegów z otwartymi ustami. Razem śpiewają: "Zachodźże słoneczko". Sześcioletni Kuba wyrywa się: - Ja też jestem Ślązakiem i umiem po śląsku. - Co umiesz ? - dopytują się dzieci. Mały prezentuje umiejętności mówiąc z udawanym śląskim akcentem: - Kiedy pójdziemy do chałupy?

Aktorzy Bombona pękają ze śmiechu, ale do swojego zadania podeszli poważnie. Zagrali przekonująco. I dowiedzieli się o sobie i o innych wiele. Wśród nich są krzoki, pnioki i ptoki.

Mamy problem z akceptacją inności

Szkoła Podstawowa nr 37 im. Kornela Makuszyńskiego znajduje się przy ul. Feliksa Konecznego 1, w centrum tyskiego blokowiska, gdzie przemieszała się niemal cała Polska, bo w poszukiwaniu lepszej pracy i zarobków na Śląsk jak do ziemi obiecanej przyjeżdżał kto mógł, miał fantazję i nie bał się ciężkiej pracy. Właśnie w takich osiedlach ludzie na co dzień uczyli się, jak razem żyć. Nie zawsze wychodziło, nie zawsze wychodzi, ale to proces. Trzeba jednak przyznać, że Bombon tworzy bardzo zgrany zespół. I nikt nie patrzy, kto skąd jest.

- Przemyślałem scenariusz sztuki i zastanawiałem się, jakbym się sam zachował - rozważa głośno Borys, który gra jednego z rozrabiaków. - W rodzinie, wśród znajomych, sąsiadów są i Ślązacy, i Polacy. Tacy, co mówią i tacy, co godają. Tak samo w szkole - wyjaśnia Martyna.
- Obawiałam się, że trochę ten temat przestrzelę, że nie ma takich problemów - wyjaśnia pomysłodawczyni, reżyserka i autorka scenariusza, szkolna polonistka Agata Cichy. - Okazało się, że są, bo mamy problem z akceptacją inności. Nie chodzi mi o to, by na siłę uczyć dzieci godki. Chodzi o wytworzenie szacunku do własnych korzeni, ale też korzeni innych ludzi. To przede wszystkim sztuka o tolerancji, która w różnych sferach życia jest nam tak potrzebna - dodaje Agata Cichy.

Jest członkinią Bractwa Oświatowego Związku Górnośląskiego, a niedawno współza-kładała zrzeszające nauczycieli regionalistów Stowarzyszenie "Silesia Schola". Zasiada w jego władzach i jest pasjonatką śląskiej kultury.

Pani Agata na Śląsku mieszka od czasu studiów. Ma męża Ślązaka i cudowną śląską teściową. Pamięta, jak jej, nieżyjąca już, mama w latach 70. przyjeżdżała z Małopolski do lepiej zaopatrzonych katowickich sklepów i słuchała narzekań, że gorole wszystko wykupują.

- Mama przyznawała im rację używając godki śląskiej, którą znała od swoich mieszkających na Śląsku sióstr, i tym chyba zaskarbiła sobie sympatię - śmieje się Agata Cichy.

Co lepsze od kapusty

Agata Cichy tekst sztuki językowo konsultowała z Marcinem Melonem, przewodniczącym Stowarzyszenia na rzecz Edukacji Regionalnej "Silesia Schola" i nauczycielem regionalistą, który w szkole nr 37 prowadzi Klub Odkrywców Tajemnic Śląska. Uczniów, którzy chcą odkrywać te tajemnice wciąż przybywa.

- Odkąd tematyka regionalna przestała być przedmiotem zakazanym w szkole, angażujemy się w przedsięwzięcia o tematyce śląskiej - mówi Melon.

Ubolewa, że uczniowie wśród największych Ślązaków wymieniają np. Józefa Piłsudskiego, bo nie mają pojęcia o historii swojej małej ojczyzny. Dlatego w szkole nr 37 nie ma egzotycznego Święta Arbuza, ale jest za to np. Święto Kiszenia Kapusty i świetna Izba Regionalna, o którą dbają Jolanta Michta i Zofia Myalska.
- Nie można paskudzić ziemi, która cię utrzymuje - mówi pani Jola, która godo jak nikt na świecie. - Tego trzeba uczyć wszystkich. Pnioków, krzoków i ptoków. Bo jeśli ktoś przaje tej ziemi, jeśli jej nie krzywdzi, zawsze znajdzie tu dla siebie miejsce. - Dziś na moich zajęciach Klubu Odkrywców Tajemnic Śląska pojawiła się niemal trzydziestka dzieciaków, co zadaje kłam tezie, że regionalizm nie jest atrakcyjny dla uczniów - wyjaśnia Melon.

Podkreśla, że popularnością cieszą się zarówno tematy mniej sensacyjne (jak np. to kto obchodzi imieniny, a kto "Abrahama", komu prezenty przynosi Gwiazdor, a komu Dzieciątko), jak i te, które trafiają w naturalne zainteresowania nastolatków. Hitem okazała się lekcja o bitwie pod Legnicą, fakt obcięcia głowy Henryka Pobożnego przez najeźdźców przypomniał chyba dzieciakom sceny z popularnych gier komputerowych i filmów akcji.

Agata Cichy nie ma wątpliwości: - Każde przedstawienie zmienia dzieci. Te występujące na scenie i te będące widzami. Każde daje im możliwość refleksji, samooceny. - Wiele osób starszych pamięta czasy, gdy za używanie godki karano złą oceną albo wpisywano uwagi. Teraz jest czas, gdy tę godkę trzeba od zapomnienia ocalić, traktować jak świętość. Myślę, że wszyscy dobrze to rozumieją.

Nauczyciele regionaliści, którzy ostatnio utworzyli przy Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym swój klub to właśnie chcą robić. - Śląsk to nie cepeliada, nie tylko pyszna kuchnia, rolada i modro kapusta oraz piosenki. Sprzeciwiam się takiemu jednostronnemu obrazowi - mówi J. Michta.

W sztuce grali i ją przygotowali: Janek - Jan Cebula, Martynka - Martyna Kamieńsk, Starzik - Łukasz Augusewicz, Policjant - Artur Pabjan, Nauczycielka - Nikola Gawrych. Grupa teatralna: Julia Kasprzycka, Zofia Szeja, Filip Biela, Michał Lis, Borys Malinowski. Akompaniament na skrzypcach: Marta Poda. Technik: Dominik Rutkowski.


*Dworzec w Katowicach zdemolowany przez pseudokibiców ZDJĘCIA i WIDEO
*Dyktando 2012. Poznaj pełny tekst [ZDJĘCIA ZWYCIĘZCÓW]
*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!