Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Kto jest Ślązakiem, a kto nim nie jest

Krzysztof Karwat
arc.
Dyskusje wokół tożsamości śląskiej, wyników spisu czy języka regionalnego nieraz wyprowadzają na manowce. Zwłaszcza gdy próbuje się przenosić w naszą rzeczywistość fakty z odległej przeszłości. Dzieje się tak również dlatego, że mamy kłopot z okreś-leniem tej kategorii ludności, którą nazywamy mianem "śląskiej" lub "górnośląskiej". Co ma o tym decydować? Miejsce urodzenia? Pochodzenie przodków? Deklaracja woli?

W przededniu I wojny światowej stopień zurbanizowania naszych miast zbytnio nie odbiegał od tego, czym dysponujemy dzisiaj. Owszem, centra były mniejsze, a granice ciaśniej je oblegały, to jednak gęstość zaludnienia była podobna do obecnej.

Przemysł korzystał z bezprecedensowego przyrostu ludności w kilku poprzednich dekadach i sam go generował. To, że w XIX wieku liczba mieszkańców regionu podwoiła się, nie było przecież tylko efektem wielodzietności, ale także masowych osiedleń. Do pracy przybywali specjaliści i robotnicy z głębi Rzeszy. W gminach przygranicznych pojawiali się także mieszkańcy Królestwa Polskiego.

Wprawdzie spis z roku 1910 ujawniał przewagę ludności polskojęzycznej, to jednak na wielu obszarach od dawna nie było już równowagi. Dlatego kilka lat później nawet Roman Dmowski nie upominał się o powiaty nyski czy grodkowski, zaś Wojciech Korfanty nie miał wątpliwości, że na przykład Opole będzie musiało pozostać poza granicami Rzeczpospolitej.

Miasta były niemieckojęzyczne, co miało się potwierdzić w plebiscycie. Jak wiemy - strona polska przegrała go w stosunku 4:6, choć korzystnie dla niej ułożył się bilans gmin głosujących za przesunięciem granic. O liczbach bezwzględnych zadecydowały właśnie głosy oddane w miastach.

Czy to jednak znaczy, że ci, którzy głosowali za Niemcami, sami określali się mianem Ślązaków?

Spora ich część - tak. Bo to byli potomkowie średniowiecznych kolonizacji, także tych późniejszych - fryderycjańskich. No i ci, którzy ulegli naturalnej germanizacji. Ale przede wszystkim zachowania status quo chcieli mieszkający na Górnym Śląsku dopiero w drugim czy trzecim pokoleniu.

Wrośli w ten świat, ale czy się z nim utożsamiali? Można mieć wątpliwości, dlatego jest dużym uproszczeniem nazywanie Ślązakami wszystkich ówczesnych niemieckojęzycznych mieszkańców tej ziemi. To tak, jakbyśmy chcieli tę etykietę przylepić wszystkim mieszkańcom dzisiejszego województwa śląskiego. Wtedy też nie każdy sobie tego życzył.
Wątpliwości, kto jest, a kto nie jest Górnoślązakiem, trapiły bynajmniej nie tylko naszych bezpośrednich antenatów. Już w XVIII wieku były wyraźne. Nawet wśród elit Wiednia, Berlina czy Wrocławia Górny Śląsk jawił się jako "dziki kraj", gdzie nie dotarła jeszcze cywilizacja, ponieważ została zablokowana przez ludzi, którzy - to cytat z jednego z artykułów - "w niczym jak tylko przez swoją postać nie odróżniają się od zwierząt" i porozumiewają się bełkotem, będącym "mieszaniną języka polskiego i niemieckiego" i - to z innego tekstu - "mamką minionych przesądów", "mielizną, za którą chroni się barbarzyństwo".

Nic dziwnego więc, że na określenie ziem po drugiej stronie Odry nieraz stosowano w bieżącej publicystyce pojęcie Polnisch-Oberschlesien, choć w sensie politycznym czy geograficznym nie miało ono uzasadnienia. Nawet wyedukowani Niemcy "mówią niejasno o Górnym Śląsku i Górnoślązakach", bo "pod pojęciem tych ostatnich rozumieją właściwie niższe warstwy narodu, a zwłaszcza ludność wiejską". Te ostatnie słowa napisał Johann Gottlieb Schummel, wrocławski publicysta i pisarz oświeceniowy, autor "Podróży po Śląsku w lipcu i sierpniu 1791 roku".

Schummel musiał wręcz przekonywać współczesnych, że mianem Górnoślązaków można też nazywać niemieckojęzyczną szlachtę, mieszczaństwo czy duchowieństwo.

Zachęcał - w duchu oświecenia - do przyniesienia chłopom pańszczyźnianym kaganka oświaty i kultury, najlepiej poprzez osadzanie na tym obszarze nauczycieli i urzędników dwujęzycznych. Doceniał postępy w rozprzestrzenianiu się niemczyzny, ale powątpiewał, by kiedykolwiek objęła ona wszystkich mieszkańców Górnego Śląska. Zresztą nie widział takiej potrzeby.

Schummla nie posłuchano. Ani wtedy, ani później Prusy nie poszły drogą Austrii. Musiało wiele wody w rzece Odrze upłynąć, zanim pojęcie "Górnoślązak" przestało w uszach Niemców brzmieć obmierźle.

Krzysztof Karwat
publicysta


*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Katowice mają podziemny dworzec autobusowy[ZOBACZ ZDJĘCIA I WIDEO]
*Bytomianie dziękują TVN za materiały patolgię [ZOBACZ, Z CZEGO CHCĄ BYĆ DUMNI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karwat: Kto jest Ślązakiem, a kto nim nie jest - Dziennik Zachodni