Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna W., czyli matka Madzi z Sosnowca. Mówią o niej celebrytka z marginesu [ZDJĘCIA]

Katarzyna Kapusta
Na początku Katarzyna grała cichą i spokojną. Nie malowała się
Na początku Katarzyna grała cichą i spokojną. Nie malowała się Mikołaj Suchan
Od dziewięciu miesięcy Katarzyna W. nie schodzi z czołówek gazet i języków Polaków. Co sprawia, że chcemy śledzić jej każdy krok? Co spowodowało, że została okrzyknięta celebrytką? Pisze Katarzyna Kapusta

Pod koniec stycznia wiadomość o porwaniu 6-miesięcznej dziewczynki z Sosnowca po raz pierwszy wstrząsnęła Polską. Ponad tydzień później przyszedł kolejny szok - dziewczynka nie żyje. O nieumyślne spowodowanie śmierci podejrzana jest jej matka Katarzyna. 22-letnia dziewczyna bez matury od dziewięciu miesięcy jest tematem numer jeden we wszystkich mediach. Co jakiś czas ciśnienie podnoszą kolejne doniesienia o wybrykach tej kobiety.

To próba samobójcza, to wizyta w szpitalu psychiatrycznym, ucieczka od męża, ciągłe zmiany wizerunku, kolejne występy w telewizji i na łamach dzienników i wreszcie zmiana zarzutów postawionych przez prokuraturę z nieumyślnego spowodowania śmierci na zabójstwo. I wydawałoby się, że to finał całej tej historii. Jednak oliwy do ognia dolewa sąd, który pozwala podejrzanej po raz drugi opuścić areszt i odpowiadać z wolnej stopy. Kobieta ma się stawiać trzy razy w tygodniu na sosnowieckim komisariacie w ramach dozoru policyjnego. Oczywiście wszystkie zalecenia sądu wykonuje bez zarzutów. I nagle... trach. Po prostu znika. Ostatni raz sosnowieccy funkcjonariusze mają z nią kontakt 12 października. Przestała stawiać się również na wezwania prokuratury. Znowu jest o niej głośno.

5 listopada zaginięcie kobiety na policję zgłosiła jej matka. W. została oficjalnie uznana za zaginioną. Dopiero 19 listopada sąd rejonowy w Katowicach przychylił się do wniosku prokuratury o ponowne aresztowanie i wydanie listu gończego. Katarzyna trafia na toplistę najbardziej poszukiwanych przez policję bandziorów. Celebryckie wyskoki i miganie się od prawa nie trwa długo. W dwa dni po opublikowaniu listu gończego Katarzyna W. zostaje zatrzymana w miejscowości Turośń Dolna, oddalonej o 20 kilometrów od Białegostoku.

Co sprawiło, że Katarzyna W. jest na językach wszystkich? Specjaliści od wizerunku i marketingu nie mają najmniejszych wątpliwości. To najlepiej sprzedająca się historia ostatnich lat.

- Dlaczego Katarzyna W. jest na tapecie? Bo jest postacią niezwykle kontrowersyjną, a takie media lubią najbardziej, bo generują dyskusję społeczną, a gdy pojawiają się na okładkach gazet, podbijają ich sprzedaż. Gdy do tego dodamy wątek kryminalny - mamy gwarancję, że temat będzie podejmowany przez wiele redakcji przez długie miesiące. Wysłanie listu gończego za W. daje asumpt, by wrócić do tematu - komentuje Paweł Cyz, specjalista ds. PR w Grupie PRC.

Od samego początku sprawa najpierw porwania, a potem śmierci 6-miesięcznej Madzi była bardzo medialna. Po raz pierwszy na okładkach gazet, w telewizji Katarzyna W. i jej mąż zobaczyli się w styczniu. Niemal każdego dnia media podawały nam serial w obrazkach o nowych celebrytach. Bartkowi Waśniewskiemu najwyraźniej szum medialny nie odpowiadał do końca, bo usunął się w cień i wyjechał do Wielkiej Brytanii. A Katarzyna? Bardzo polubiła medialne występy. Na początku bardzo odstawała wyglądem od rodzimych celebrytów. Ciuchy mało modne, kiepsko dobrane, z pewnością nie markowe. Im częściej pojawiała się w mediach, tym bardziej zmieniał się jej wygląd. Raz była brunetką, innym razem blondynką z pomalowanymi na czerwono ustami w kowbojskim kapeluszu. Dała się także sfotografować, gdy wracała uśmiechnięta z pracy w nocnym klubie. Stała się mistrzynią kreacji i jeszcze dobrze na tym zarobiła. Plotka głosi, że za pewną sesję fotograficzną miała zainkasować 25 tysięcy złotych.
- Ona jest bardzo chimeryczna, zachowuje się jak klasyczna celebrytka. Sama dzwoni, umawia się na ustawki, często zmienia zdanie. Raz jest bardzo wylewna, innym razem nie chce nic powiedzieć - twierdzi dziennikarz jednej z ogólnopolskich gazet. - Jest wyrachowana. Lubi dobrze wyglądać, lubi się pokazać przed znajomymi, jednocześnie komentując ten fakt "co te głupie pismaki znowu o mnie napisały". Jest zadowolona, kiedy ogląda siebie na okładkach. Od jakiegoś czasu chodzi w pełnym makijażu. Kupuje drogie ciuchy. Sporo już zarobiła. Chociaż na początku nie dostawała kasy za swoje opowieści. Dopiero potem w domu stworzyła sobie miniagencję i przy pomocy swojej matki próbowała sprzedawać historie za pieniądze - dodaje.

To jedna strona medalu. Bo wiele poczytnych dzienników, stale śledzących jej każdy krok, też już sporo zarobiło. Dlatego dziennikarzy pracujących przy tej sprawie można podzielić na dwa typy. Takich, którzy od miesięcy żyją z historii Katarzyny W., i takich, którzy szczerze jej nienawidzą. Jednak w końcu wszyscy na tym zarabiają. W telewizji i internecie oglądalność idzie w górę, gazety lepiej się sprzedają. A wiadomo, że jak się historia sprzedaje, to będzie pompowana niczym balon. Jak to działa? Wiadomo, że są sytuacje, kiedy przerost informacji powoduje obrzydzenie i niechęć społeczeństwa. Wtedy sprawa nieco przycicha, jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto zapyta, co tam u Katarzyny W.? I znów okładka.

Katarzyna uwierzyła, że jest prawdziwą gwiazdą, która kontroluje całą sytuację. Mówią przecież o niej nie tylko dziennikarze, ale profesorowie, psychologowie, socjolodzy. Od początku rozpisuje się o niej "Super Express", ulubiony tytuł Krzysztofa Rutkowskiego, który ma dostęp do rodziny non stop, a także do filmików, zdjęć z dzieciństwa. Piszą o niej poważne gazety - "Newsweek", "Polityka", dzienniki, nie tylko regionalne. Co chwilę pojawiają się jakieś nowe relacje z jej życia. A to, że nie przystąpiła do matury, że oszukiwała męża i jego rodzinę, że studiuje. W końcu powstaje o niej książka. Niemal od razu informacja obiega cały internet. Internauci wylewają wiadro pomyj na autorkę Izabelę Bartosz, byłą już redaktor naczelną dwutygodnika "Gala". Tytuł książki bardzo chwytliwy "Wybaczcie mi", ale ludzie tak łatwo nie wybaczają manipulacji i kłamstw, a już tym bardziej zabójstwa dziecka.

Na okładce książki widnieje oczywiście Katarzyna, zapłakana i zasmucona. Tym łzom nie ufa już nikt i nikt nie wierzy w jej skruchę. Teresa Gens, psycholog sądowy, cytowana na okładce "Wybaczcie mi", komentuje: "Teraz młodzi ludzie żyją w świecie, w którym najważniejsze są przedmioty, które można gromadzić. Mieszkania, samochody, laptopy. W dodatku wszystko na kredyt. Takie życie jest wiecznym pościgiem za karierą, pieniędzmi, pozycją społeczną".

Książkę zbojkotowano, sprzeciwili się jej internauci i większość księgarni w Polsce. Pomimo że autorka broniła jej niemal piersią. - Kiedy przedstawiłam Katarzynie W. wizję książki, jaką chcę napisać, od razu zgodziła się na rozmowę. Katarzyna jest niezwykle zamknięta w sobie, tajemnicza. Być może dlatego właśnie tak fascynuje wciąż opinię publiczną. Już na początku rozmowy złapałyśmy nić porozumienia. Dobrze nam się rozmawiało, mimo że życie Katarzyny jest traumatyczne i wyjątkowo trudne. Nie naciskałam jej jednak. Nie drążyłam tematów, o których nie chciała mówić. Być może dlatego właśnie dowiedziałam się o niej tak dużo - mówiła Izabela Bartosz. - Nie miałam podstaw, żeby jej nie wierzyć - skwitowała.
W całej sprawie oczywiście olbrzymią rolę odgrywa Krzysztof Rutkowski, mistrz marketingu i pogromca najgroźniejszych bandziorów. - Dla mnie obie te postaci ulepione są z tej samej gliny i pasują do siebie idealnie. Krzysztof Rutkowski widzi szansę, by kolejny raz stać się języczkiem u wagi. Obie te osoby wzbudzają sensacje. Król polskich detektywów - Rambo o gołębim sercu, jak mówią o nim żartobliwie dziennikarze, był posłem, zauroczył zakonnicę, miał zarzuty prokuratorskie. W sprawie Katarzyny W. chciał pozować na poważnego strażnika prawa, jedynego sprawiedliwego - nie zostawiając suchej nitki na Rutkowskim i Katarzynie, PR-owiec Paweł Cyz komentuje dalej: - Tuż po zakończeniu swojej misji pozował w tygodniku opinii bez koszuli, z różą w zębach. Czy widzimy wspólny mianownik z sesją w bikini na koniu W. w tabloidzie? Gdy dodamy do tego książkę, wydaną w trakcie prowadzonego śledztwa, opisującą historię podejrzanej, to można dojść do wniosku, że głównym motywem działania tych osób, poza rozgłosem, są pieniądze. Wyciśnięcie jak najwięcej z faktu bycia na świeczniku. W myśl zasady - nieważne, jak mówią, ważne, by mówili i… płacili - kończy.

A o Katarzynie mówić będą. Aresztowana po raz trzeci tuż przed 7 rano 22 listopada w różowym kapeluszu, znowu trafiła na pierwsze strony gazet. O celebrytce z marginesu mogliśmy usłyszeć we wszystkich największych stacjach telewizyjnych. I z pewnością jeszcze o niej usłyszymy. Na razie swoje celebryckie życie musi porzucić. W areszcie śledczym nie ma bowiem pryczy dla celebrytów. Tam wszyscy traktowani są tak samo, bez wyjątków.

Tak z biegiem wydarzeń zmieniał się wizerunek Katarzyny W. Od płaczu i skruchy po pełne wyrachowanie

24 stycznia całą Polskę obiegła informacja o porwaniu dziecka. Katarzyna, matka 6-miesięcznej Madzi, przez ponad tydzień twierdziła, że została napadnięta przez tajemniczego mężczyznę, który ukradł jej dziecko. 5 lutego, krótko po północy funkcjonariusze znaleźli ciało małej Madzi. Katarzyna, pełna skruchy i zapłakana, twierdziła, że to był wypadek. Dziewczynka miała wypaść jej z kocyka i uderzyć głową w próg. Matce postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Trafiła do aresztu, jednak szybko ją zwolniono.

Twierdziła, że media ją prześladują. Więc po raz kolejny zmieniła kolor włosów. Na kolejnej konferencji, zorganizowanej przez Rutkowskiego, milczała, tępo wpatrzona przed siebie. W modnych ciuchach, w krótkich blond włosach. Po raz drugi do aresztu trafiła w lipcu. Z przedłużonymi ciemnymi włosami, w modnych okularach, śmiała się dziennikarzom w twarz. Po kilkunastu dniach sąd zwolnił ją z aresztu.

Od powtórnego wyjścia z aresztu nie wychodziła z domu bez makijażu. W modnych ciuchach, z pomalowanymi paznokciami. By w końcu znowu, 21 listopada trafić do aresztu w różowym kapeluszu i modnej kurtce. Zmieniła także włosy. Znowu są krótkie, a kolor? Raczej nijaki. To efekt wypłukanej farby.


*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Katowice mają podziemny dworzec autobusowy[ZOBACZ ZDJĘCIA I WIDEO]
*Bytomianie dziękują TVN za materiały patolgię [ZOBACZ, Z CZEGO CHCĄ BYĆ DUMNI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!