Czasy, kiedy pasażer w autobusie czy tramwaju mógł zapalić, dawno już minęły i mało kto je pamięta.
A mi przypomina się scena, której byłam świadkiem w Gruzji, w miasteczku Gori (to tam gdzie urodził się Stalin i gdzie do dzisiaj stoi jego pomnik w centrum) kilka lat temu.
Na dworcu autobus szykuje się do odjazdu. W środku nadkomplet pasażerów. Siedzą gdzie się da - na odwróconych dnem do góry wiadrach (kilka godzin wcześniej ci sami pasażerowie wieźli w nich warzywa na targ), albo na workach z paszą (ją z kolei wiozą z targu do domów). Kierowca wczołgał się pod autobus i coś pracowicie sprawdza. Minuty mijają, jest coraz bardziej duszno. Pasażerowie cierpliwie czekają. Nikt nie wychodzi na zewnątrz, choć wiadomo, że odjazd będzie nieprędko. W końcu kierowca uruchamia silnik, autobus powoli rusza. I wtedy wszyscy mężczyźni, jak automaty, jednocześnie wyciągają papierosy i zapalają. Palą przez cały czas podróży.
Tak tam jest.
O innych dziwnych zwyczajach w autobusach pisałam także
TUTAJ
Czytaj mój blog Dziwny ten świat. Znajdziesz go
TUTAJ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?