Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Każdy ma swojego Spyrę

Michał Smolorz
arc.
Wszyscy mamy aniołów stróżów, którzy strzegą nas ode złego i powstrzymują, gdy stawiamy krok ku przepaści. Mamy też swoich diabłów-kusicieli, którzy akurat odwrotnie: stoją nieustannie przy uchu i podpowiadają, co złego uczynić. Każdy też ma swojego Spyrę, który narodził się i żyje tylko po to, aby programowo się z nami nie zgadzać.

Anioła stróża dostajemy od urodzenia, szatan-kusiciel objawia się po ukończeniu siódmego roku życia (od kiedy liczą się grzechy). Ale przypisany nam Spyra objawić się może w każdym czasie, zarówno w latach młodzieńczych, dojrzałych, jak i w starości.

Kim jest nasz osobisty Spyra? Zsyłają go niebiosa, gdy ulegamy podszeptom szatana, nie słuchamy anioła stróża i wkraczamy na złą drogę, skutkiem czego zagrożony jest byt państwa i społeczeństwa. On ma nas powstrzymać i nawrócić na jedynie słuszną drogę prawdy.

Takim osobistym Spyrą jest praojciec wszystkich Spyrów, czyli wicewojewoda Piotr Spyra - on odnalazł swoje powołanie w niezgadzaniu się z Jerzym Gorze-likiem i ostrzeganiu świata, jakim zagrożeniem są Gorzelikowe zamysły. Kiedyś był nauczycielem, potem próbował sił jako funkcjonariusz Urzędu Kontroli Skarbowej (taki śląski Eliot Ness), aż wreszcie trafił na Gorzelika i teraz już spełnia swe właściwe prawdziwe posłannictwo.

Ja też mam swojego Spyrę. Mój Spyra nazywa się Jerzy Runge, na co dzień jest profesorem w Zakładzie Geografii Społecznej Wydziału Nauk o Ziemi UŚ. Ale prawdziwe powołanie odkrył dopiero po trzydziestu z górą latach udręki ze studentami - teraz już wie, że przyszedł na świat nie po to, by uczyć cudze dzieci, ale by ostrzec narody o Smolorzowej wredności i głosić ją światu rano, wieczór, we dnie i w nocy.

Przed tygodniem przeprowadził na łamach DZ precyzyjny wywód naukowy. Wyszło mu, że Smolorz stwarza takie zagrożenie dla świata jak niegdyś Pol Pot.

Jeśli ktoś z PT Czytelników nie pamięta, kim był ów Pol Pot, to przypomnę: dyktator Kambodży w latach 70. ubiegłego wieku, który swojemu narodowi zgotował krwawą łaźnię i zarżnął ponad 2 miliony ludzi. Wysyłał na nich wyćwiczone oddziały Czerwonych Khmerów, aby maczetami ścinali wszystkie napotkane głowy, zwłaszcza te, które umiały czytać i pisać, a nie daj Boże coś więcej. Ocaleli jedynie chłopi-analfabeci, uznani za ostatnią zdrową tkankę narodu i bazę do budowania nowego społeczeństwa. Do dziś w Kambodży gdzie tylko koparka wgryza się w ziemię, tam wszędzie wyłażą stosy bezimiennych czaszek.

Tak profesor Runge wyobraża sobie przyszłość Górnego Śląska, jeśli Smolorz w porę nie zostanie powstrzymany i dorwie się do czegoś więcej niż felieton w regionalnej gazecie.

Oto mamy prawdziwy dyskurs akademicki, głos naukowca z belwederskim patentem na mądrość. Ale nie ironizujmy, przecież nie można wykluczyć, że gdzieś głęboko tkwią we mnie nieujawnione pokłady szaleństwa, w swoim czasie wezmą górę nad rozwagą i roztropnością, a wtedy śląskie miasta spłyną krwią niewinnych. Nie zauważyli tego moi świętej pamięci rodzice, nie zauważyła żona towarzysząca mi od 35 lat, ani dzieci, ani wnuki, ani Czytelnicy moich wypocin. Dostrzegł to dopiero Jerzy Runge i chwała mu za to - trudno się dziwić, że widzi i wie więcej niż inni, przecież jest moim osobistym Spyrą, po to został posłany, aby zapobiec nieszczęściu.

Sprawy nie należy lekceważyć, przecież może mieć rację, tak jak mogą mieć rację profesorowie głoszący sztuczną mgłę nad Smoleńskiem, albo ci, którym wyszło, że brzoza była z betonu, albo że samolot był pełen trotylu, albo że świat powstał w siedem dni. Ileż to razy uznawano kogoś za fantastę, a potem się okazywało, że słuszność była po jego stronie? Nie bagatelizujmy więc teorii Rungego.

Sam profesor tak jeszcze po ojcowsku dał mi wykład z kindersztuby i na koniec niczym suro-wy, acz sprawiedliwy sędzia, pokazał żółtą kartkę. Czyli nie skreśla mnie do końca, daje szan-sę poprawy i nawrotu na drogę prawdy. Odetchnąłem z ulgą: jest jeszcze dla mnie jakieś miejsce na tym łez padole, mogę zwalczyć swe słabości i nie dopuścić do wyzwolenia drzemiących w podświadomości demonów. A Śląsk ma szanse przetrwać i uniknąć losu Kambodży. Napomniany przez mojego Spyrę postanowiłem wziąć się za siebie. I za to - stosując zaproponowane przez adwersarza zasady bon tonu - z serca dziękuję PANIE JURKU.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Smolorz: Każdy ma swojego Spyrę - Dziennik Zachodni