Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim był pradziadek, czyli codzienność archiwisty

Piotr Greiner
Lucyna Nenow
Rozmowa z dr. Piotrem Greinerem, dyrektorem Archiwum Państwowego w Katowicach

Czym różniło się Archiwum Państwowe w Katowicach sprzed 80 lat od obecnego?
Było mniej zasobne; mieściło się całe w piwnicach Urzędu Województwa Śląskiego. Dzisiaj przy ul. Józefowskiej 104 mamy budynki o łącznej powierzchni około 10 tys. m kw., a i tak magazyny pękają w szwach.

Wtedy też mogli z niego korzystać zwykli obywatele?
Kiedy wojewoda Grażyński w 1932 roku podpisywał akt utworzenia archiwum w Katowicach, celem było gromadzenie zabytków piśmiennictwa z całego regionu. Ale także ich udostępnianie. Ta zasada się nie zmieniła. Zresztą prawo do korzystania z archiwów państwowych przez obywateli ustalono już podczas Rewolucji Francuskiej. Wyjątkiem są zbiory, które zawierają tajemnice państwowe.

Czasem jednak słyszy się, że archiwa są dla wybranych.
U nas nie. W pracowni naukowej pomagamy wszystkim. Nasi archiwiści znajdują potrzebne dokumenty, doradzają. Ale już nie zawsze przetłumaczą materiały, bo to bardzo pracochłonne. Trzeba pamiętać, że archiwa są w kilku językach. Czasem ludzie dziwią się, dlaczego dokumenty z Zagłębia z XIX wieku są tylko po rosyjsku. Ale tłumaczenie tych pism byłoby ogromnym zadaniem, nie na nasze siły.

Czego najbardziej chcą dowiedzieć się użytkownicy?
Kim był pradziadek, gdzie się urodził, z kim ożenił i czy rodzina miała jakiś majątek. Dzielimy korzystających z archiwum na badaczy, którzy szukają materiałów źródłowych do swoich prac naukowych i publicystycznych; na genealogów tropiących przodków oraz ich majątki, i na grupę, która potrzebuje dokumentów dla celów socjalnych. Chodzi o emerytury i renty.

To można w archiwach znaleźć jakiś zapomniany majątek?
Kto wie? Pytają o to głównie potomkowie tzw. repatriantów zza Buga. Kiedy ich bliscy przybywali na Śląsk, musieli złożyć dokładne relacje z tego, co zostawili w ojczystych stronach. Te sprawozdania się zachowały.

A zaginionego człowieka też można znaleźć?
Wielu wciąż próbuje. Chociaż od wojny upłynęło tyle lat, nadal mamy pytania o ludzi, którzy wtedy przepadli bez śladu. Nie trzeba z wnioskiem zgłaszać się osobiście. Odpowiadamy także listownie. Kwerendy są bezpłatne, jeśli ich cel jest urzędowy, w sprawach socjalnych czy sądowych. Płatna jest jednak reprografia materiałów, czyli skany, fotokopie, kserokopie.

Archiwum ma wiele skarbów. Każdy je może zobaczyć na własne oczy?
Są wprowadzone do sieci i tam można je podziwiać. To naprawdę bezcenne zabytki i mogą je badać tylko naukowcy, którzy muszą mieć kontakt z oryginałem. Bardzo ostrożnie obchodzimy się z powierzonymi nam, kruchymi eksponatami.

Czy kiedyś wszystkie dokumenty będą w sieci?
Chyba nie. Zmieniają się nośniki, zdarzają się fatalne awarie. Lepsze bywa wrogiem dobrego. Dotyczy to też papieru, bo ten sprzed XIX wieku jest trwalszy niż późniejszy, kwaśny. Musimy go teraz odkwaszać, żeby przetrwał. Niech to, co istotne dla naszej kultury i historii, zostanie na porządnym papierze.
Grażyna Kuźnik


*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Katowice mają podziemny dworzec autobusowy[ZOBACZ ZDJĘCIA I WIDEO]
*Bytomianie dziękują TVN za materiały patolgię [ZOBACZ, Z CZEGO CHCĄ BYĆ DUMNI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kim był pradziadek, czyli codzienność archiwisty - Dziennik Zachodni