- Nie rozumiemy dlaczego kogoś obchodzi to, co robimy w wolnym czasie. Jeśli ktoś chce po pracy oglądać telewizję, to może to robić, a my chcemy pracować. Nikt nie powinien się w to wtrącać, bo przecież chodzi o wolny czas - mówią medycy.
W szpitalu przekonują, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
- Poprosiliśmy lekarzy jedynie o to, by podali nam, gdzie jeszcze poza naszym szpitalem są zatrudnieni na etacie - tłumaczy Mirosław Rusecki, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego.
Choć w szpitalu nikt tego oficjalnie nie potwierdza, to takie zapytanie będzie pewnie miało swoje konsekwencje. Chodzi o specjalistów i kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia.
- NFZ zakłada, że lekarz nie może pracować więcej niż na półtora etatu. Tymczasem kiedy wypełniamy dokumenty, starając się o kontrakt z NFZ i wpisujemy w odpowiednie okienko nazwisko naszego lekarza specjalisty, to system komputerowy to nazwisko nam wyrzuca. Okazuje się, że konkretny lekarz jest już wpisany w innym miejscu, gdzie jest zatrudniony na więcej niż pół etatu. To dlatego te informacje są dla szpitala tak istotne - mówi Mirosław Rusecki.
Ale w NFZ tłumaczą, że system działa trochę inaczej.
- Owszem, system może odrzucać nazwisko lekarza, ale tylko wówczas, gdy wychodzi, że w dwóch miejscach pracuje w tym samym czasie - twierdzi Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego oddziału NFZ.
Argumenty lecznicy są bez wątpienia twarde, bo jeśli szpital nie wykaże, że zatrudnia specjalistów, to o kontrakcie z funduszem może zapomnieć, a kontrakt to najważniejsze źródło utrzymania lecznicy. Sytuacja jest trudna, bo z jednej strony szpital ma lekarzy, których zatrudnia i którym płaci, a z drugiej nie może walczyć o kontrakty, bo NFZ nie zalicza lekarzy jako etatowych pracowników tego szpitala. Lekarze zaś tłumaczą, że praca w szpitalu daje im możliwości prowadzenia badań i pozwala na pracę naukową, ale dodatkowe zatrudnienie daje im pieniądze.
- Jeśli lekarz ze specjalizacją zarabia w szpitalu 3 tys. zł, to wiadomo, że będzie szukał jeszcze dodatkowych źródeł utrzymania - mówią lekarze. W piśmie, które medycy otrzymali od dyrekcji szpitala można przeczytać, że zakaz działalności konkurencyjnej będzie dotyczył wyłącznie pracy w tych zakładach, które świadczą usługi medyczne a ich działalność finansuje NFZ.
- Jeżeli pracownik odmawia zawarcia umowy o zakazie konkurencji w trakcie stosunku pracy, to pracodawca może potraktować taką odmowę jako przyczynę wypowiedzenia umowy o pracę - pisze Iwona Łobejko, dyrektorka WSS w piśmie do swoich lekarzy.
Pacjenci z takiego rozwiązania są zadowoleni. - Teraz lekarze pracują zazwyczaj w kilku miejscach, a to znaczy, że w szpitalu bywają np. tylko dwa razy w tygodniu. Nie każdego stać na to, by leczyć się prywatnie i wtedy trzeba czekać na wizyty miesiącami. Może takie zapisy w umowach o pracę coś zmienią na lepsze - zastanawia się Małgorzata Kędzierska, pacjentka szpitala.
Umowy o zakazie konkurencji sosnowieccy lekarze zatrudnieni w szpitalu św. Barbary mają podpisać najpóźniej do 3 stycznia.
Sosnowiecki szpital nie jest wcale pionierem jeśli chodzi o wprowadzenie zakazu konkurencji. Po przegranych konkursach takie zapisy do umów wprowadziły placówki podlegające Uniwersytetowi Medycznemu w Lublinie. Zakaz konkurencji mają też medycy z Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu, Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku czy Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy.
*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?